niedziela, 17 kwietnia 2016

Tenth Day

   
W nocy nie udaje mi się zasnąć. Nie wiem czy wynikiem tego są wydarzenia z przed kilku godzin czy może słowa Lucasa, które nieustannie odbijają się w mojej głowie, jak jakaś cholerna mantra. Mam wręcz wrażenie, że mogę je zobaczyć za każdym razem, kiedy tylko zamknę oczy i pozwolę sobie zapomnieć, że moje życie wcale nie przypomina bajki, która skończy się słowami "I żyli długo i szczęśliwie".
O w pół do szóstej wreszcie się poddaje.  
Ostrożnie wygrzebuję się z ciepłej pościeli i przechodzę do łazienki, gdzie zamieniam za dużą koszulkę Lucasa na parę wygodnych dresów. Włosy spinam w koński ogon, a na twarz nakładam niewielką ilość kremu nawilżającego. Kiedy zabieram się za mycie zębów mój telefon wydaje charakterystyczny dźwięk.
Chris (6.04)
Chyba właśnie udało mi się rozłożyć żagle. Black (nareszcie) zaakceptował mój projekt wieżowca, mała!
A jak tam u ciebie? Mam nadzieję, że miesiąc miodowy idzie równie dobrze :))
Uśmiecham się delikatnie, żałując, że nie mogę uściskać Chrisa i zabrać go do klubu na porządne świętowanie. Po półrocznej walce z innymi kandydatami zdecydowanie zasługuję na coś więcej niż jedynie głupia rozmowa przez telefon czy sms.
Biorąc jednak pod uwagę sytuacje, nie mam chyba zbyt wielu możliwości.
Sky (6.09)
Nawet nie wiesz jak bardzo jestem z ciebie dumna, Chris! Nie ma jednak czemu się dziwić - rozmawiam z najlepszym architektem w Nowym Jorku ;)  
Mój Tytanic chyba właśnie idzie na dno, a stacja Lucas nie wydaje się odbierać sygnałów ratowniczych :(
Wciskam Wyślij i rzucam szybkie spojrzenie w stronę sypialni.
To wszystko zaczyna mnie powoli przytłaczać i w niektórych momentach naprawdę ubolewam nad faktem, że Christian nie jest schowany w jednej z moich walizek. Jego poczucie humoru, optymistyczne spojrzenie na świat i dobre rady zdecydowanie ułatwiłyby mi to wszystko.
Chris (6.13)
Przykro mi to słyszeć, Sky. Mam jednak nadzieję, że stacja Lucas odbierze sygnał zanim będzie za późno. Nie chcemy przecież, żeby bomba Christian musiała na nią spaść ;D
A tak na poważnie... Bądź ostrożna, maluszku. Nie ma mnie tam, żeby Cię chronić, a ostatnie, czego chce to żeby jakiś dupek po raz kolejny złamał twoje serduszko.
Pamiętaj też, że czasami lepiej zrobić krok do tyłu i zobaczyć wszystko z większej perspektywy niż tkwić ciągle w środku tego wszystkiego :))
Na mojej twarzy po raz kolejny pojawia się uśmiech, kiedy kilkukrotnie czytam wiadomość. Dla innych może bowiem tylko kilka, krótkich zdań, ale mi właśnie tego było teraz trzeba. I dokładnie to mam zamiar zrobić.
Sky (6.15)
Ja też żałuję, że Cię tu nie ma, wielkoludzie. Naprawdę żałuję. 
Ściągam z wieszaka parę zwiewnych sukienek, składam w kostkę, a następnie wkładam do torby, która podczas podróży pełniła rolę bagażu podręcznego. Następnie dopakowuje najpotrzebniejsze kosmetyki, nie zapominając o maszynce oraz piance do golenia i piżamę wraz z ciepłymi skarpetkami.
Kiedy kończę, dochodzi piąta nad ranem, a mój organizm powoli zaczyna odczuwać skutki całkowitego braku snu. Korzystam, więc z dostępnego w pokoju ekspresu, by zrobić kawę. Patrząc jak się zaparza, w mojej głowie budzi się świadomość, że trochę denerwuję się reakcją Lucasa. Nie chce, bowiem, żeby źle odczytał moje działania - to ma naprawić nasze relacje, a nie zniszczyć je jeszcze bardziej.
- Sky?
Aż podskakuję na głos Lucasa, praktycznie wylewając kawę na moją jasną koszulkę.
- Boże, przestraszyłeś mnie - Teatralnie kładę rękę na lewej piersi, kiedy odwracam się w jego stronę - I dzień dobry.
- Dzień dobry - powtarza Lucas, delikatnie się uśmiechając - Co robisz tak wcześnie na nogach? Zazwyczaj przewracasz się na drugi bok, kiedy wychodzę biegać.
Przewracam oczami, jednak nie komentuje jego uwagi.
- Nie mogłam jakoś zasnąć - przyznaje, przesuwając palcami po filiżance - Wczorajsze wydarzenia chyba wywarły na mnie większe wrażenie niż mi się wydawało.
Lucas kiwa jedynie głową. Przez chwilę mam nawet wrażenie, że to jedyna reakcja, jaką od niego otrzymam. On jednak w kilku krokach pokonuję dzielącą nas przestrzeń i bierze mnie w swoje ramiona, by następnie szepnąć:
- Wszystko będzie dobrze - delikatnie przebiega dłonią po moich plecach - Obiecuję, że od teraz nie pozwolę ci samej wsiąść do jakiejkolwiek windy.
Prycham na jego słowa, ale oddaje uścisk.
- Myślę, że wystarczy zacząć korzystać częściej ze schodów.  Nie musisz podążać za mną jak cień.
- Szkoda - wzdycha - Myślałem, że będziemy jak Christian i Ana.
Krztuszę się, prawie dławiąc się własną śliną i brudząc koszulkę Luca.
- Chyba muszę zablokować ci możliwość wypożyczania tego filmu.
- Nigdy tak właściwie go nie widziałem - przyznaje, a ja z zaskoczenia podnoszę wysoko brwi - Wszystko, co wiem pochodzi z opowiadań Clary i Christiana... Mówiąc o nim, dzwonił wczoraj do mnie i prosił żebyś się z nim skontaktowała.
Nie wiem czy bardziej martwi mnie fakt, że Chris i Lucas nawiązali jakąś dziwaczną więź, która może spowodować, że mój najlepszy przyjaciel wyjawi mu tysiące tajemnic na mój temat, czy może dziewczyna o imieniu Clary? Może odrobinę przesadzam, ale Luc nigdy o niej nie wspomniał, a przed chwilą wypowiedział jej imię, jakby było dla niego codziennością.
- Rozmawiałam już z nim rano - rzucam, postanawiając jak na razie siedzieć cicho - Ale dziękuje.
- Nie ma problemu...  A tak właściwie to, po co ci torba podróżna? Idziesz na siłownie czy coś?
Tak - wszystko, co dobre kiedyś się kończy. Moje serce odrobinę przyśpiesza, a ręce zaczynają się pocić. Przez chwilę mam nawet wrażenie, że ponownie znajduję się w salonie moich rodziców z zamiarem oznajmienia im, że mam zamiar wziąć ślub z nieznajomym mężczyzną.
- Chyba musimy porozmawiać, Lucas.
Chłopak patrzy na mnie ostrożnie.
- Żadna rozmowa na świecie zaczynająca się od tych słów, nie zakończyła się jeszcze dobrze - stwierdza z całkowitą powagą - Chyba powinniśmy usiąść.
Siadam na kanapie, a Lucas przysuwa fotel, dzięki czemu możemy siedzieć twarzami do siebie. Przechodzę od razu do rzeczy:
- Chcę się wyprowadzić.
Chłopak marszy brwi, a ja myślę jak mogłabym załagodzić sytuację, którą się zaraz rozegra.
On jednak całkowicie mnie zaskakuję.
- Myślę, że masz racje.
- Mam?
- Pewnie - mówi z entuzjazmem - Przecież to oczywiste, że nie uda nam się spędzić razem dużo czasu, kiedy ty będziesz mieszkać ze swoimi rodzicami, a ja w moim mieszkaniu - ujmuje delikatnie moją dłoń i zaczyna bawić się palcami - Jak na razie moglibyśmy zamieszkać u mnie. Mieszkanie nie jest może wielkie, ale myślę, że ci się spodoba.
Rozchylam delikatnie usta i zwilżał wargi językiem. Boże, jak bardzo bym chciała, żeby to wszystko było prostsze, a ja mogłabym się po prostu cieszyć propozycją chłopaka. Niestety nie jest.
- To bardzo miłe Luc - szepcze, uśmiechając się smutno - Chodziło mi jednak o to, że ja chce się wyprowadzić teraz.  Do innego pokoju. Sama.
Blondyn marszczy czoło.
- Dlaczego?
Sama długo się nad tym zastanawiałam. Myślałam o tym całą noc, praktycznie do momentu, kiedy Lucas wszedł do salonu.
Wczorajsze wydarzenia otworzyły jednak moje oczy i po raz kolejny uświadomiły jak niewiele wiem o mężczyźnie, z którym od kilku dni dzielę nie tylko łóżko, ale również i życie. Jeszcze gorszy jest jednak fakt, że ten mężczyzna nie pozwala mi się poznać i nie widzę żadnej nadziei by to się zmieniło. Przynajmniej na razie. 
Dlatego też postanowiłam natychmiastowo podjąć działania i dać Lucowi wolną rękę. Bo może oboje po prostu potrzebujemy odrobinę przestrzeni? Tego świeżego oddechu i samotności, która najczęściej towarzyszy ludziom, kiedy poznają osobę, którą są wyraźnie zaintrygowani.
- Mam wrażenie, że stoimy w miejscu, Luc... I to już od dłuższego czasu - przyznaję, starając się być całkowicie szczera - Poznaliśmy się i co dalej? Bo jak na razie udajemy, że wszystkie jest w porządku, kiedy w rzeczywistości robimy krok do przodu, a następnie dwa do tyłu - rzucam, zastanawiając się, co ja tak naprawdę chce mu powiedzieć - Nadszedł, więc chyba najwyższy czas byśmy oboje przyznali, że jak na razie idzie nam do dupy. Śmiejemy się, wygłupiamy, ale nic po za tym. Dni natomiast lecą i za niedługo będziemy musieli podjąć jakąś decyzje... tylko na podstawie, czego? Bo jak na razie to ja nic o tobie nie wiem.
- Chcesz, więc rozwiązać ten problem poprzez ucieczkę od niego?
Zasysam dolną wargę i spuszczam wzrok. Spodziewałam się, że Luc może być wściekły, jednak nigdy nie przypuszczałam, że w jego oczach zobaczę zawód... A to jest tysiąc razy gorsze.
- Oczywiście, że nie! - Zaprzeczam i sięgam po jego dłoń, którą chłopak wcześniej wyrwał - Nie wiem po prostu jak poradzić sobie z tym wszystkim, a ty nie koniecznie pomagasz, będąc tą niedostępną, tajemniczą wyspą i...
- A więc teraz to moja wina?! - Bardziej stwierdza niż pyta, gwałtownie podnosząc się na nogi.
Robię to samo, nie chcąc rozmawiać z nim, kiedy mierzy mnie ciętym spojrzeniem z góry.
- Wiesz, że wcale nie to mam na myśli.
Lucas wzdycha, ściąga czapkę, w której zawsze biega, przeczesuję włosy palcami i znów ją wkłada.
- Dokładnie to masz na myśli - mówi, po dłuższym zastanowieniu - Gdyby tak nie było, nawet byś o tym nie wspomniała - prycha, wyrzucając prawą rękę w powietrze - I pomyśleć, że czułem się źle, po tym jak zareagowałaś na fakt, że wziąłem w tym udział dla pieniędzy. Najwyraźniej jednak niepotrzebnie, bo z twoim planem rozwalenia wszystkiego, co udało nam się osiągnąć przez ostanie dziesięć dni, właśnie w taki sposób skończy się nasze małżeństwo!  
Szczęka mi opada. Staram się powstrzymać gniew i rozczarowanie, jakie wywołują jego słowa, jednak tym razem jest tego za dużo, bym mogła udawać, że nic się nie stało.
Odczekuje kilka sekund, chcąc się uspokoić i zaciskam palce na materiale mojej koszulki. Poradzę sobie.
- Nie spodziewałam się, że przyjmiesz mój pomysł z radością, ale oskarżanie mnie o sabotowanie naszej relacji to już lekka przesada, Lucas - rzucam, ukrywając grymas smutku i zniesmaczenia - Zwłaszcza, że od samego początku toleruję fakt, że zbudowałeś wokół siebie ten gruby mur, kiedy ja po kolei wyjawiam ci coraz więcej szczegółów o moim życiu - blondyn chce mi przerwać, ale ja jeszcze nie skończyłam - I nawet nie próbuj wmówić mi, że jesteś nieśmiały, bo taka osoba zdecydowanie nie wzięłaby mnie na basen i rzucała na prawo i lewo tak jednoznacznymi komentarzami.
Biorę głęboki wdech i wypuszczam powietrze przez usta.
- Rozumiem, że masz problemy ze swoim bratem i nie chcesz o tym mówić - sama trzymam kilka sekretów zamkniętych pod kluczem - ale jest jeszcze wiele innych rzeczy, które mógłbyś mi o sobie powiedzieć... Ja nawet nie wiem, kiedy są twoje urodziny czy jaki jest twój ulubiony kolor.
Mój głos powoli słabnie i mam wrażenie, że zaraz się rozpłacze. Musze stąd wyjść. Teraz.  
To wszystko zaczyna za bardzo przypominać mój ostatni związek, a jest to jedna z tych rzeczy, które chciałabym wymazać ze swojej pamięci bez możliwości przywrócenia. Dlaczego więc nie potrafię odpuścić i chce dać nam jeszcze jedną szansę na nowy początek?
Boże, jestem taka żałosna.
- Znamy się dziesięć dni, Skylar...
Ignoruję go i podchodzę po przygotowaną wcześniej torbę.
- Dokąd się wybierasz?
- Nie dam rady przechodzić przez to ponownie, Luc.
Odwracam głowę i ocieram policzek, po którym zdążyła potoczyć się samotna łza, a następnie po prostu wychodzę.  
Od autorki: Nie wiem czy mogę inaczej zacząć niż od słów "Przepraszam". Przepraszam, że tak po prostu zniknęłam, przepraszam że nie było mnie tutaj od pięciu miesięcy i przepraszam, że nie dałam wam znać co się dzieje. Będąc jednak całkowicie szczerą przez to wszystko nie tylko, nie miałam czasu pisać, ale również ochoty.  Wtedy bowiem wszystko zeszło na drugi plan.
Na całe szczęście wszystko zakończyło się na naprawdę dobrze, a moje życie powoli wraca na normalne tory. A co za tym idzie wracam do was i obiecuje wynagrodzić pięciomiesięczną przerwę. Mam już nawet pomysł jak :))
Dziękuje wszystkim osobom, które ciągle dopytywały kiedy wracam - nawet nie wiecie jak dużo znaczy dla mnie fakt, że ktoś czeka i dalej chce czytać to opowiadanie.
Zaczęłam już nadrabiać zaległości na waszych blogach, dlatego spodziewajcie się w najbliższym czasie komentarzy! Gdybym jednak o kimś zapomniała ( za co z góry bardzo przepraszam) to proszę niech prześle mi linka w zakładce "Nowości u was"
Kocham! :*