poniedziałek, 29 grudnia 2014

First Day


Stawiam ostatni krok i żegnając się z ojcem tradycyjnym pocałunkiem w policzek, ujmuję wystawioną w moją stronę ciepłą dłoń.
Sam widok eleganckiego, szytego na zamówienie garnituru sprawia, że automatycznie na mojej twarzy wyskakują rumieńce, a świadomość kryjącego się pod nim wysportowanego ciała zmienia i tak szybkie bicie mojego serca, w szaleńczy galop. Szczupła, a zarazem muskularna sylwetka mężczyzny, emanująca energią i witalnością, sprawia, że robi mi się gorąco, ale dopiero, gdy moje oczy spoczywają na jego twarzy, całkowicie rozkładam się na łopatki.
Reaguje czysto instynktownie, nabierając głośno powietrza do ust i przygryzając dolną wargę. Moja skóra, aż zapiekła od gwałtownego kontaktu z zębami, lecz ja ledwo czuję ten ból. Jestem zbyt pochłonięta gapieniem się, zahipnotyzowana wzrokiem mężczyzny przede mną. Jasne, wręcz złote włosy okalają zapierającą dech w piersiach twarz, której struktura kostna nie dorównuje niejakiemu ideałowi mężczyzny. Mocno zarysowane usta, prosty nos i intensywne zielone oczy czynią go dziko pięknym.
Zarówno jego garnitur, jak i krawat są czarne, a koszula jest perfekcyjnie dobrana do reszty stroju.
Rozchylam usta, a moje serca przyspiesza, kiedy uśmiecha się do mnie. Pachnie wręcz zbyt dobrze. To nie jest woda kolońska. Może żel do ciała. Albo szampon. Cokolwiek to jest, sprawia, że cieknie mi ślinka.
- Cześć - mruczy, a chrypka w jego głosie sprawia, że miękną mi nogi, przez co mocniej zaciskam palce na jego dłoni.
- Cz-cześć - jąkam, jeszcze raz lustrując go wzrokiem.
Rumienię się, kiedy dostrzegam, że blondyn robi dokładnie to samo. Jednocześnie staram się wprowadzić w życie wszystkie zasady dobrego zachowania, jakich moi rodzice starali się mnie nauczyć, od momentu kiedy skończyłam pięć lat.
Prostuje się, podnoszę głowę i upewniam się, że moje stopy są w równej linii.
- Jak masz na imię? - pyta miękko, sięgając ręką do mojej twarzy i delikatnie wsadza zagubiony kosmyk włosów za ucho.
Bezwiednie wstrzymuje powietrze, kiedy przejeżdża opuszkami palców po moim policzku.
- Sky - szepcze cicho, onieśmielona jego bliskością - A ty?
- Lucas, ale większość mówi mi po prostu Luc - odpowiada, uśmiechając się pokrzepiająco w moją stronę, przez co dostrzegam dołeczki w jego policzkach, które dodają mu młodzieńczego uroku.
- Możemy zaczynać? - głos urzędnika twardo sprowadza mnie na ziemię. 
Mimowolnie się rumienię, jednocześnie mając ochotę uderzyć się za to w twarz. Nie chce wyjść na ckliwą nastoletnią dziewczynkę, która wzdycha do każdego faceta, który wygląda dobrze... No okej. Luc nie wygląda dobrze. Jest fantastyczny, wspaniały, niesamowity, po prostu cholernie seksowny.
-Tak. Oczywiście, że tak - rzuca mój przyszły mąż, obracając nas w odpowiednią stronę. 
Niechętnie odrywam wzrok od mężczyzny, który w zaledwie kilka minut zawładnął moim światem i przenoszę go na urzędnika.
- Zebraliśmy się tutaj, żeby w tej jakże nietypowej sytuacji połączyć Pana Lucas'a Nathan'a Scott'a i Panią Skylar Lilian Jones węzłem małżeńskim...
Mężczyzna kontynuuje najprawdopodobniej wyuczone na pamięć formułki, jednak ja ledwo go słyszę. Liczy się tylko mężczyzna stojący obok mnie. Jestem nim całkowicie oczarowana i nie wiem czy powinnam się z tego cieszyć. Nigdy w życiu nikt nie wzbudził u mnie tak dziwnych, a za razem tak przyjemnych uczuć.  Mam, bowiem wrażenie, że w moim brzuchu szaleje stado motylków, które delikatnie dźgają mnie milionem małych skrzydełek.
Nie mam jednak ochoty teraz się nad tym zastanawiać.
Niepewnie sięgam po jego dużą, ciepłą dłoń i splatam ją ze swoją małą i zimną. Sposób, w jaki zaczyna głaskać moje knykcie jest tak niesamowity, że to doznanie rozpływa się po całym moim ciele, zostawiając po sobie ciarki.
- Proszę powstać - mówi urzędnik, a zgromadzeni goście grzecznie wykonują jego polecenie - Lucas'ie i Skylar, przyszliście tutaj, aby wymienić się tymi obrączkami- zaczął, obracając się w stronę blondyna - Lucas, czy bierzesz Skylar za swoją żonę i obiecujesz, od tego dnia, zrobić wszystko, by te krótkie pięćdziesiąt dni były pełne szczęścia, troski i miłości, która będzie płynąć z głębi twojego serca?
Wstrzymuje oddech, w głębi nie wiedząc czego tak naprawdę powinnam się spodziewać. To jest szalone. My jesteśmy szaleni. A wypowiedzenie tego jednego krótkiego słowa, wydaje się w tym momencie trudniejsze niż to sobie wyobrażałam. Mimo to chce je usłyszeć. Nie licząc konsekwencji, możliwych skutków i każdej łzy, którą może mnie to kosztować chce tego. Chcę tego małżeństwa.
- Tak -odpowiada blondyn, jednocześnie przerywając moje rozmyślenia. Na jego twarzy widnieje uśmiech, a ja bez chwili namysłu go odwzajemniam.
- Skylar, czy bierzesz Lucas'a za swojego męża i obiecujesz, od tego dnia, zrobić wszystko, by te krótkie pięćdziesiąt dni było pełne szczęścia, troski i miłości, która będzie płynąć z głębi twojego serca?
- Tak - szepcze natychmiastowo.
- Poproszę o obrączki - mówi urzędnik.
Luc puszcza mi oczko i odwraca się do swojego drużby, który podaje mu dwa złote pierścionki- symbol naszej próby miłości.
- Sky, ta obrączka symbolizuje moje pragnienie, abyś od tego dnia była moją żoną - mruczy, po raz kolejny tego dnia ukazując swoje słodkie dołeczki - I mam naprawdę wielką nadzieję, że będzie ci ona pasować.
Mimo, że nie powinnam, chichocze cichutko na jego słowa, po czym pozwalam mu wsunąć niewielkie kółeczko na mój palec.
Mrugam kilkukrotnie starając się odgonić łzy, które napłynęły do moich oczu.
- Luc, ta obrączka symbolizuje moje pragnienie, abyś od tego dnia był moim mężem - powtarzam i wkładam mu ją na palec serdeczny.
- W takim bądź razie na mocy powierzonej mi przez stan Nowego Jorku ogłaszam was mężem i żoną - mówi urzędnik, zwracając się bardziej do zgromadzonych gości niż do nas - Możesz pocałować ukochaną - dodaje.
Momentalnie nieruchomieje. Oczywiście, zdarzało mi się całować nieznaną mi osobę, jednak najczęściej byłam wtedy całkowicie pijana, a mój partner znikał na następny dzień - jeżeli w ogóle o nim pamiętałam.
Teraz jednak jest to coś zupełnie innego, a ja nie jestem pewna, co tak naprawdę powinna zrobić, co będzie odpowiednie...
- Mogę? - pyta Luc, przybliżając swoją twarz do mojej.
Lekko kiwam głową, a mój mąż nie czekając chwili dłużej przyciska swoje usta do moje policzka, delikatnie zahaczając o kącik ust. Ten niewinny gest powoduje, że krew w moich żyłach zaczyna płynąć szybciej, a oddech staje się nierówny, jak uderzenia serca. Mam ochotę na więcej. Na dużo więcej.
Lucas wydaje się czytać w moich myślach - przenosi ręka na moje plecy i przyciska mnie bliżej siebie. Moje ciało rozluźnia się, poddając się bezwolnie. Czuje żar bijący od jego atletycznego, nabitego ciała i odurzający, niezwykle męski zapach. Ta zabójcza mieszanka sprawia, że coraz bardziej mu ulegam.
- Chyba powinniśmy już iść - szepcze, czując jak wszyscy goście natarczywie się w nas wpatrują. I mimo, że nie robimy nic złego, mam wrażenie, że właśnie tak jest.
- W takim razie, chodźmy - mruczy, proponując mi rękę, która chętnie przejmuje.


Przyjęcie trwa już od dobrych kilku godzin w ślicznej, a za razem bardzo drogiej restauracji, którą najprawdopodobniej wybrali moi rodzice. W końcu, kto inny poprosiłby o sztućce z kryształkami swarovski'ego w nóżkach. Nie dość, że są one dość niepraktyczne to goście nie czują się z nimi zbyt dobrze.
Nie mam jednak zamiaru teraz z nimi o tym rozmawiać zwłaszcza, że nawiązali nić koleżeństwa z rodzicami mojego męża, który natomiast został porwany przez Christiana, a wcześniej przez resztę moich znajomych. I szczerze wcale mi się to nie podobało. Sama nie miałam szansy go poznać, a do cholery - to mój mąż!
- Skylar, prawda? - pyta wysoki mężczyzna, siadając na krześle obok mnie.
Jest szczupły, ale umięśniony. Ubrany w szary garnitur i koszulę tego samego koloru z perfekcyjnie dopasowanym krawatem, który podbija tęczówki jego oczy.
- Tak - rzucam, zakładając nogę na nogę - A pan to..?
- Nathan Scoot. Jestem starszym bratem Luca - odpowiada, uśmiechając się szeroko.
Mają takie same, słodkie dołeczki i ahh... te usta!
- Miło cię poznać - odwzajemniam jego gest, jeszcze raz lustrując go wzrokiem - Am...
- Przepraszam, że ci przeszkadzam, ale naprawdę chce cię poznać. W końcu jesteśmy teraz rodziną! - mówi z radością, jakby była to zupełnie codzienna sytuacja.
- To prawda, ale niestety muszę cię zawieść Nate... Jestem nudna, a moje życie jest nadto poukładane- wzdycham, wkładając pojedyncze kosmetyki włosów za ucho. 
Mimo, że tak na prawdę nie mam się czego wstydzić nie lubię opowiadać innym o moim życiu, które tak naprawdę wydaje się nie należeć do mnie.
- Hej - przyjemna chrypka rozbrzmiewa w moich uszach, roznosząc ciarki po całym moim ciele.
Zielonooki siada na swoim miejscu, tuż przy moim boku i łapie pod stołem moją dłoń. Delikatnie gładzi moje knykcie, przez co zaczynam wariować. Jego dotyk działa na mnie niczym kokaina.Jest hedoniczny, erotyczny, podniecający...
- Jak się bawisz? - pyta wprost do mojego ucha, kiedy głośna muzyka zaczyna wypływać z głośników.
- Dobrze. Twój brat właśnie... - odwracam głowę w stronę gdzie jeszcze przed chwilą siedział brunet. Teraz jednak miejsce jest puste - Am... Chyba jednak już skończyliśmy rozmawiać.
Nerwowo przygryzam wargę nie wiedząc, dlaczego Nate nagle zniknął. Wydawało mi się, że wszystko jest dobrze.
- O czym rozmawialiście? - jego głos brzmi ostrzej, jednak nie jest to odpowiednie miejsce i czas by dopytywać dlaczego tak jest.
- Tak właściwie to o niczym - wzdycham - Nate chciał mnie tylko poznać, ale najwidoczniej nie spodobałam mu się - dodaje ciszej.
- Na całe szczęście jego zdanie się nie liczy- mruczy przysuwając się bliżej - A ja jestem tobą całkowicie zauroczony - przygryza moje ucho, a ja mam wrażenie, że za sekundę oszaleje.
W mojej głowie mimowolnie rozbrzmiewają słowa Christiana... Wydaje mi się, że czas na zmartwienia właśnie nadszedł.
- Zatańczysz? - prosi, a ja nie mam serca i nie chce mu odmówić.
Ohh.. Lucas umie się ruszać. Trzyma mnie blisko siebie, nie puszczając, daje się ponieść przyjemnej muzyce. Przyciska biodra do moich i zaczyna się poruszać. Jego pełne emocji spojrzenie mnie zniewala, a nasze ocierające się o siebie ciała sprawiają, że zapominam o oddychaniu, jednak ciągle staram się nadążyć za każdym jego ruchem. Raz za razem obraca mną na tym kawałku parkietu, który mamy dla siebie, ani na chwilę nie wypuszczając mnie ze swoich objęć.
- Nie wiem czy już ci mówiłem jak ślicznie wyglądasz - szepcze, przenosząc swoją dłoń na dolną partie moich pleców.
Na mojej twarzy pojawiają się rumieńce i nie mają one żadnego związku z przetańczonymi piosenkami. 
Nagle jego uścisk staje się mocniejszy - nie boli, jednak z łatwością mogę dostrzec, że coś jest nie tak...
Rozglądam się dookoła. Christian, moi rodzice jak i kilka nieznanych mi osób wesoło podskakuje na parkiecie. Reszta siedzi przy stołach jedząc podane posiłki lub rozmawiają ze swoimi sąsiadami. Przebiegam pomieszczenie wzrokiem jeszcze raz, aż zatrzymuję się na Nate'cie, który podąża w naszym kierunku.
Kiedy jest już wystarczająco blisko, wręcz czuje jak jego spojrzenie ląduje na moich pośladkach. Luc reaguje automatycznie, przyciskając moje ciało jeszcze bliżej siebie. Jesteśmy niczym jedność i mimo, że mi to nie przeszkadzam, nie rozumiem tego.
Przez chwilę wydaje mi się, że toczą jakąś prywatną walkę, jednak zanim zdążę coś zauważyć, brunet odchodzi.
- Dziękuje - wtulam się w szyję Lucasa i zamykam oczy, pozwalając się mu prowadzić.
Nie chce się tym wszystkim przejmować. Nie dzisiaj.


Siadam na swoim miejscu i uśmiecham się do mojego męża, który śmieje się z dowcipu opowiedzianego przez Christiana. Oboje wydają się świetnie dogadywać, chociaż dalej boję się, że mój przyjaciel powie coś, co mnie zawstydzi. To zawsze mu wychodziło - nawet, jeżeli miał dobre intencje.
- Dzień dobry państwu - odwracam głowę w stronę sceny, gdzie w eleganckiej sukience stoi Chloe - organizatorka tego szalonego eksperymentu - Po pierwsze chciałbym pogratulować Lucas'owi i Skylar. Jestem naprawdę szczęśliwa, że powiedzieliście sobie sakramentalne "Tak" i nie zostało mi nic innego jak życzyć wam szczęścia i miłości... No i oczywiście zadowalające was, końcowej decyzji - zaczyna - Mam też dla was niespodziankę. Za niecałą godzinę samochód zawiezie was na lotnisko, a stamtąd udacie się do Paryża - mimowolnie ściskam rękę blondyna, nie mogąc ukryć podekscytowania - Jest to coś w rodzaju miesiąca miodowego i cóż... Bawcie się dobrze - w końcu o to w tym wszystkim chodzi - dodaje- I nie musicie się martwić. Wasze rodziny już spakowali wasze walizki.
Przełykam głośno ślinę i niepewnie przenoszę wzrok na Christiana, który uśmiecha się niczym mysz do sera.
- O tak... Zadbałem o ciebie maleńka - mówi, sugestywnie ruszając brwiami.

I wtedy już wiem - mam przerąbane.
Od autorki: Tak prezentuje się pierwszy rozdział i mam nadzieję, że wam się podoba. Chciałam wam bardzo, ale to bardzo podziękować za wszystkie cudowne komentarze pod prologiem - one naprawdę dużo dla mnie znaczą. Fakt, że to co pisze wam się podoba jest najlepszym prezentem jaki mogłam dostać.
Chciałam się jeszcze tylko spytać czy chcielibyście żebym dodała Christiana i Nate'a do bohaterów ?.. Nie będą się oni pojawiali często, ale pomyślałam, że mogę spytać :)
Mam nadzieję, że święta minęły wam radośnie i korzystając z okazji chciałam wam życzyć wspaniałego sylwestra. Całuje !

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Prolog


Wypuszczam nerwowo powietrze z ust, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Delikatny, wręcz praktycznie niewidoczny makijaż i starannie ułożone włosy to coś, czego nie wybrałabym na co dzień, jednak muszę przyznać, że naprawdę mi się podoba... Wyglądam jak księżniczka. Prawdziwa księżniczka.
Długa, biała suknia idealnie opina moje ciało, uwydatniając wszystkie jego atuty. I szczerze - nie przeszkadza mi nawet jej błyszcząca góra, która jest praktycznie cała pokryta małymi kryształkami.
Mimo to dalej nie mogę uwierzyć, że to wszystko dzieję się naprawdę. Biorę ślub. Ja naprawdę biorę ślub. Na dodatek z mężczyzną, którego nigdy w życiu nie widziałam na oczy. Nie wiem kim jest, jaki jest i jak wygląda.
Niektórzy mogliby powiedzieć, że jestem głupia - brać udział w eksperymencie, który tak naprawdę może zniszczyć dużą część mojego życia. Nikt bowiem nie zagwarantuje mi, że po tym wszystkim będę dalej taka sama. To możemy być najlepsze, bądź najgorsze pięćdziesiąt dni w moim życiu. Mam jednak nadzieje, że bez względu na końcowy wybór będę się naprawdę dobrze bawić.
W końcu będę mieć męża... Co mogłoby pójść źle? Jeżeli oboje powiemy "Tak" czeka nas siedem tygodni świetnej zabawy nawet, jeżeli rozejdziemy się po tym czasie.
- Zdenerwowana? - zachrypnięty, męski głos rozbrzmiewa w całym pomieszczeniu, mimowolnie wywołując uśmiech na mojej twarzy.
Chris opiera się o framugę drzwi, krzyżując ręce na torsie. Wygląda elegancko i seksownie. Smukły, ciemnowłosy i zielonooki. Należy do tego typu facetów, którzy zawsze wyglądają fantastycznie, niezależnie od sytuacji. Jestem wręcz przekonana, że któregoś dnia ta jego buźka za milion dolarów będzie zdobić bilbordy i okładki najlepszych magazynów na całym świcie. Nieważne, czy i w jaki sposób by ją wykorzystał, jest powalająca.
- Troszeczkę - szepcze, pośpiesznie wstając z krzesła i rzucając się w jego otwarte ramiona - Co jeżeli moi rodzice mieli racje?
Na samą myśl o tym robi mi się niedobrze. Zawsze było mi trudno dorównać ich wymaganiom, a kiedy oświadczyłam, że mam zamiar wyjść za mąż za nieznaną mi osobę, praktycznie mnie wydziedziczyli.
- Gdybym był gejem najprawdopodobniej w tym momencie stałbym przy ołtarzu. Ten koleś jest niesamowicie seksowny - mówi, delikatnie całując moje czoło.
- Naprawdę? - pytam niepewnie, spoglądając na niego z góry.
- Obiecuje malutka - mruczy w moje włosy - Nie będziesz żałować.. Zwłaszcza, jeżeli pod tym garniturem wygląda tak dobrze jak z nim. Och kochana już ci zazdroszczę!
- Przestań - piszczę, chowając głowę w jego torsie -Nie mów tak teraz. Jestem już wystarczająco zestresowana... Nie mogę jeszcze martwić się o moje majtki.
- Chyba już na to za późno.
Delikatnie uderzam go w brzuch, mimo wszystko śmiejąc się z jego słów. Mój drużba powinien mnie uspokoić mówiąc, że wszystko będzie dobrze, że będę szczęśliwa. Ponieważ jednak jest to Christian, nie mogę liczyć na nic podobnego - co szczerze bardzo mnie cieszy.
- Skylar! Odsuń się od niego - krzyczy moja mama, jak huragan wpadając do niewielkiego pokoju - Zaraz się cała pognieciesz - dodaje, nerwowo wygładzając moją długą sukienkę.
- Pani Jones.. To ostatnie kilka minut, kiedy mogę jeszcze molestować Pani córkę. Proszę mi jej nie zabierać - rzuca mój przyjaciel, formując usta w niezadowolony grymas.
- Christian! - upomina go mama. Mimo, że zna go od dziesięciu lat, jeszcze nie przyzwyczaiła się do jego żartów, które czasami są naprawdę śmieszne - Proszę... Przynajmniej udawaj, że potrafisz się normalnie zachowywać.
Wybucham głośnym śmiechem, spoglądając na twarz bruneta, który zdezorientowany marszczy brwi, najwidoczniej starając się zrozumieć słowo " normalnie ", którego nigdy nie lubił i nie rozumiał. Co zresztą zawsze udowadniał swoim sposobem bycia. Mi jednak to nie przeszkadza i pomimo opinii większości moich znajomych on jest najlepszą osobą, która pojawiła się w moim szarym i poukładanym życiu.
- Mamy jeszcze piętnaście minut - mówi mój ojciec, wchodząc do środka i stając obok mojego przyjaciela.
Widzę jak nerwowo poprawia krawat, mimo wszystko starając się ukryć stres, którym wręcz nim trzęsie. W odróżnieniu od mojej matki, on nigdy nie cieszył się, kiedy spotykałam się z jakimś chłopakiem - nawet, jeżeli był z dobrego domu. Trudno mi jest sobie wyobrazić, co musi czuć teraz.
- Kochanie posłuchaj mnie teraz - zaczęła moja mama, przybierając charakterystyczną barwę głosu, która mogła oznaczać tylko jedno - Nie garb się, nie wierć, nie odzywaj się, kiedy nie trzeba i zdecydowanie nie śmiej się podczas ceremonii... To same zasady obowiązują cię podczas późniejszej zabawy.
Wywracam oczami, po raz ostatni poprawiając ciemne włosy, upewniając się, że czerwone pasemko jest dokładnie schowane. Moja mama najprawdopodobniej zeszłaby na zawał gdyby się o nim dowiedziała - zwłaszcza na moim ślubie.
- Jakieś ostatnie rady? - pytam, bawiąc się bransoletką.
- Wycofaj się z tego! - rzuca Christian, dla otuchy delikatnie mnie przytulając - Nie przejmuj się... Ten facet już cię pokochał.
Uśmiecham się, delikatnie całując jego policzek. Następnie robię dokładnie to samo z moimi rodzicami, którzy starają się powstrzymać łzy. Wiem, że mimo tak niecodziennej sytuacji dalej jest to dla nich trudne. W końcu ich jedyne dziecko właśnie rozpoczyna nowy etap w swoim życiu.... A to nigdy nie jest dla nikogo łatwe.
- Skylar. Musimy iść - mówi mama, łapiąc moją dłoń, która trzyma aż do momentu, kiedy wszyscy stajemy przed drzwiami kościoła.
 Biorę głęboki oddech, ujmuję wystawioną rękę moje tatusia i spoglądam w jego oczy.
- Jestem z ciebie dumny Sky - szepczę i uśmiecha się delikatnie w moją stronę.

Odwzajemniam ten gest, powstrzymując cisnące się do oczu łzy i biorę pierwszy krok, przenosząc wzrok na ołtarz, gdzie czeka na mnie mój przyszły mąż.

Od autorki : Jak obiecałam, na święta zaczynam nową historię. Jest to dopiero początek, jednak mam nadzieję, że zainteresuje was na tyle, by czytać dalsze rozdziały. Jako, że to prolog, jest tutaj niewiele - resztę wiadomości zarówno o Skalar jak i reszcie bohaterów pojawi się w następnych rozdziałach. Do tego czasu zapraszam do zapoznania się z zakładkami. Całuje!