niedziela, 17 maja 2015

Fifth Day



Otwieram szeroko oczy, kiedy jasny błysk, poprzedzony głośnym grzmotem oświetla wielkie okno, zaciągnięte firanką. Mój oddech staje, a przez ciało przebiega nieprzyjemny dreszcz. 
Burza.
W Nowym Jorku - miejscu, w którym przyszło mi dorastać - były one naprawdę rzadkim, praktycznie niespotykanym zjawiskiem, za co zawsze byłam niesamowicie wdzięczna Bogu, ponieważ jak głupio to brzmi jest to jednak z tych rzeczy, które spędzają mi sen z powiek. Nigdy nie umiałam powiedzieć, dlaczego moje ciało reaguje tak gwałtownie na zwykły błysk tak bardzo od niego oddalony i mimo, że przez te wszystkie lata starałam się z tym walczyć, końcowo zawsze ponosiłam porażkę, chowając głowę pod kołdrą. 
Dla niektórych wydawało się to śmieszne, a nawet dziecinne, przez co ja sama w wieku dwunastu lat miałam wątpliwości, co do mojej osoby. Nikt inny tak nie reagował. Nikt nie potrafił zrozumieć, małego dziecko, które praktycznie płakało za każdym razem, kiedy przez niebo przeszywał się jasny błysk. Ja byłam przerażona, a oni śmiali się w niebogłosy, jakbym była najlepszą komedią, jaką przyszło im oglądać. Wyjątkiem był Christian, który jako jedyny wydawał się nie widzieć w tym nic dziwnego. Pamiętam, że zawsze mocno mnie przytulał i kołysał delikatnie na swoich kolanach do momentu, kiedy się nie uspokoiłam lub - kiedy akurat nie mógł być przy mnie- rozmawiał przez telefon dopóki nie zasnęłam.
Teraz również mam wrażenie, że jest to jedyna rzecz, której potrzebuję. Wyciągam, więc rękę w stronę stolika nocnego w poszukiwaniu telefonu, by przynajmniej napisać do niego krótkiego esemesa. Mój nagły ruch powoduje, że coś pode mną zaczyna się ruszać, a ja po raz drugi w ciągu dziesięciu minut zamieram.
Lucas.
Staram się zrelaksować, pod żadnym pozorem nie chcąc przerwać mu spokojnego snu jednak, kiedy rozwścieczona pogoda po raz kolejny rzuca efektywnym błyskiem światła cała się wzdrygam, nie odrywając wzroku od blondyna.
Jego piękna twarz przez krótki moment jest oświetlona, zanim pokój znowu pogrąża się w ciemności. Nawet w słabym świetle udaje mi się dostrzec jego niesforne włosy porozrzucane po poduszce. Długie rzęsy spoczywają na górze jego policzków, a dolna warga jest delikatnie opuchnięta, od jego zębów, które co jakiś czas delikatni ją przygryzają, co wygląda seksownie jak diabli. Nigdy dotąd nie widziałam go tak spokojnego.  Leży bez ruchu, nie licząc równomiernych uniesień klatki piersiowej i sporadycznych drgnięć palcami. Niczym nie przypomina tego pełnego energii i nieprzyzwoitych teksów mężczyzny, z którym przyszło mi borykać się, na co dzień.  
Wzdycham i zaczynam myśleć o tym, co wydarzyło się wczoraj. Początkowo wydawało mi się, że ślub na początku naszej znajomości wszystko nam ułatwi, ale muszę przyznać, że naprawdę się myliłam. I to bardzo. Ten głupi papierek wydaje się blokować moją osobę, przez co stałam się nadto ostrożna wobec wszystkiego, co robię w obecności Lucasa, ponieważ naprawdę nie chce zepsuć wszystkiego zanim się zacznie. Christian uważa, że to nie mądre. Twierdzi, że to niemożliwe, by być szczęśliwym, kiedy cały czas się pilnuję, ale jeżeli mam być szczera mam wrażenie, że nie jestem w tym najlepsza i już dawno przestałam to robić. Tyle razy powiedziałabym już coś, czego bym nie chciała, a Luc nie wydaje się mieć nic przeciwko tej stronie mnie.
Uśmiecham się na samą myśl i nie umiem już powstrzymać ciekawskich placów, które rwą się by dotknąć rozgrzanej skóry jego brzucha. Przejeżdżam nimi wzdłuż torsu, aż do szyi. Moje opuszki zahaczają o jego pełne usta, by następnie odgarnąć pojedyncze kosmyki z jego czoła. Wygląda tak uroczo, kiedy śpi.
Nagle całe pomieszczenie zostaje rozświetlone, a głośny grzmot uderza o moje uszy, przez co delikatnie podskakuję, gwałtownie podrywając się do pozycji siedzącej. Mam wrażenie, że moje serce zaraz wyskoczy z mi piersi.
- Kochanie to tylko piorun - szepcze Lucasa, a ja dopiero teraz orientuje się, że mężczyzna już nie śpi- Spokojnie Nic złego się nie dzieje Sky. Jesteś bezpieczna.
Rzucam się w jego otwarte ramiona, które opiekuńczo otulają moje ciało. Jego palce zaczynają zataczać małe kółka na mojej nagiej skórze i trzyma mnie przy sobie tak długa, aż moje mięśnie się rozluźniają, a ja ponownie zasypiam.
Mrużę oczy i ziewam dwukrotnie, spoglądając na pierwsze promienie jasnego światła, które przedostały się przez zasłony do hotelowej sypialni. Nie śpię już od dłuższego czasu, ale moje ciało dalej nie może ruszyć się z miejsca, oplecione silnym ramieniem Lucasa. Moje plecy są stale przyciśnięte do jego torsu, a kiedy tylko próbuje się lekko przekręcić blondyn przytula się mocniej i zacieśnia palce na mojej koszulce.
Podejmuję ostatnią próbę wydostania się z jego uścisku i chichoczę cicho na gardłowe chrząknięcie, które wydobywa się z jego rozchylonych warg. Jestem zdziwiona, kiedy chwyta za moje biodro i przysuwa twarz do swojej. Jego oczy dalej są zamknięte, ale wiem, że już nie śpi.
- Sky - szepcze swoim ochrypłym porannym głosem.
Mruga kilkukrotnie zanim skupia swój wzrok na mojej twarzy. Kiedy nie spałam, naprawdę zaczęłam myśleć o naszej sytuacji. Przez te kilka dni, byliśmy bliżej zaliczenia wszystkich trzech baz niż poznania tych podstawowych wiadomości na nasz temat. To naprawdę głupia, że nie mogę nawet powiedzieć, czym się zajmuję, czy co go interesuje.
- Luc.
Jego zielone oczy wpatrują się w moje. Przygryzam solną wargę starając się uformować słowa w mojej głowię. Naprawdę nie wiem jak powinnam zacząć ten temat i jak on na to wszystko zareaguje. Część mnie obawia się tego zwłaszcza, że dotąd nie za bardzo chciał opowiadać o swojej osobie, czy rodzinie. Mimo wszystko postanawiam spróbować.
- Opowiesz mi coś o sobie? - pytam cicho - O twojej rodzinie... Zainteresowaniach... Pracy...
Marszczy brwi i mocno zaciska usta, które formują się w jedną, prostą linie. Słyszę bicie swojego serca, kiedy w ciszy czekam na jego reakcje.
Nie odzywa się.
- Proszę.
Z frustracją, głośno wypuszcza powietrze, a jego włosy opadają w różnych kierunkach, kiedy gwałtownie kręci głową. Odsuwa pościel i szybko wstaje z łóżka, wciągając na siebie szare, dresowe spodnie i wychodzi z pokoju. W pewnym stopniu spodziewałam się takiego zachowanie, ponieważ sam prosiłbym nie poruszała pewnych tematów. Niektóre wydają się jednak za poważne, by je po prostu pominąć. Zamykam oczy na nowo budując w sobie odwagę, by pójść za nim.
 Zwlekam się z ciepłego łóżka, moje stopy suną po dywanie prowadząc prosto po śladach blondyna.
Podskakuje w miejscu, kiedy głośny huk roznosi się echem po hotelowym pokoju. Mój wzrok wędruje na podłogę w salonie, na której leży rozbity talerz po jednym z wczoraj zjedzonym ciasteczek. Lucas stoi do mnie tyłem. Słyszę jego ciężki oddech, kiedy przystaje na moment. Przechodzę na palcach obok leżącej w kawałeczkach zastawy i zatrzymuję się dopiero za wysoką sylwetką zielonookiego.
Niepewnie kładę dłoń na jego ramieniu, delikatnie zaciskając place na jego gładkiej skórze.
- Bardzo chcę Cię poznać - szepcze- Przynajmniej troszeczkę, bo teraz nie wiem praktycznie nic.  
Stoję zaskoczona, gdy chłopak gwałtowanie się obraca. Jego twarz wyraża niepokój i złość, kiedy wpatruje się swoimi zielonymi oczami w moje.
- Wolisz nie wiedzieć, co stało się między mną, a moim bratek Sky - odcina się - A ja już zdecydowanie nie chce żebyś wiedziała. Na pewno nie teraz.
Widzę jak jego tors unosi się mocno i opada, a mięśnie brzucha i ramion momentalnie się napinają. Jest zestresowany i przestraszony, a to ostatnie, czego chce.
- Nie musisz mówić o tym, jeżeli na razie nie chcesz - mówię - Daj mi jednak cokolwiek. Nawet najmniej ważny szczegół.
Kładę dłonie na jego ramionach i przesuwam nimi przez obojczyk, aż do szyi mocno się do niego przytulając. Zaczynam bawić się jego włosami i uśmiecham się szeroko, kiedy Luc odwzajemnia moje ruchy.
- Cokolwiek? - pyta, najwyraźniej chcąc się upewnić.
Kiwam głową i mocniej wtulam się w jego ciało.
- W takim razie spakuj jakieś wygodne ubrania i jedziemy.
Podskakuje delikatnie, próbując wcisnąć swój tyłek w parę sportowych spodni, które kupiliśmy kilka minut wcześniej. Wiąże włosy w wysokiego kucyka, poprawiam top i pośpiesznie opuszczam szatnie. Dalej kierując się wskazówkami jednego z pracowników, przez co trafiam do masywnej sali treningowej.
Zapach testosteronu natychmiast uderza w moje nozdrza. Jest tu dużo ludzi rozproszonych po całym pomieszczeniu. Wszyscy ćwiczą - jedni podnoszą ciężary, inni robią pompki, a jeszcze inni uderzają w worki treningowe. Na samym środku umiejscowiony jest duży ring bokserski, otoczony linami, które obecnie stanowią podpórkę dla Lucasa.
Rękawy jego szarej koszulki są lekko podwinięte, a czarne dżinsy zostały zmienione na ciemnogranatowe spodenki sięgające do kolan. Stoi obrócony do mnie przodem i uśmiecha się szeroko, jednocześnie przerzucając w dłoniach rękawice bokserskie.
Odwzajemniam ten gest i ruszam w jego stronę.
- Jesteś trenerem osobistym? - pytam, zbyt podekscytowana by dąć mu dojść do słowa.
Blondyn śmieje się krótko i przyciąga mnie do siebie.
- Nie do końca - odpowiada - Rzuciłem studia po drugim roku, ponieważ po prostu nie były one dla mnie i jak na razie pracuje, jako trener boksu.
Otwieram szeroko usta w zaskoczeniu. Nigdy w życiu nie powiedziałabym, że Luc może być, chociaż zainteresowany czymś takim.  Jest to jednak strasznie podniecające i nie mogę powstrzymać jęku, który wychodzi z pomiędzy moich warg.
- Gotowa?
Energicznie kiwam głową, podnosząc kąciki ust do góry.  Czuję się praktycznie jak dziecko, które właśnie zabiera się za odpakowywanie świątecznych prezentów.
- Robiłaś już to kiedyś? - pyta, pomagając mi naciągnąć rękawice bokserskie.
Jest wyraźnie zadowolony z mojego nastawienia, co do tego wszystkiego. Jakbym jednak mogła powiedzieć mu "Nie", kiedy robi dokładnie to, o co go prosiłam? Jest to zresztą za fajne, by nawet nie spróbować.
- Nie, ale już czuję się silniejsza - spoglądam wymownie na moje ręce i unoszę je do góry.
Blondyn śmieje się z mojego komentarza, jednocześnie przyciągając obce spojrzenia w naszą stronę.
- Christian ostrzegał mnie, że umiesz przywalić nawet komuś, kto jest dwa razy większy od ciebie.  Nie nabierzesz mnie kochanie.
- Ej!- protestuje, lekko uderzając go w ramie prawą rękawicą, którą już mam na sobie.  
Mężczyzna krzywi się i zaczyna pocierać niby bolące miejsce, na co cicho chichoczę pod nosem i trącam go łokciem, by przestał.
To prawda, że zdarzyło mi się uderzyć kilka osób, ale to naprawdę nie moja wina, że niektórzy nie umieją trzymać rączek przy sobie.
- Dobrze, więc to są podstawy obronne - tłumaczy - Podnosisz przedramiona tak jak ja, żeby odbić uderzenie. Nazywamy to blokiem.
Obserwuje jak Lucas łączy ze sobą ręce i podnosi je w górę, jakby chciał się zasłonić.
- Tak? - pytam, starając się dokładnie powtórzyć jego ruchy.
- Prawie, tylko nie podnoś ich zbyt wysoko, bo odsłaniasz klatkę piersiową przeciwnikowi.
Zabawnie szturcha mnie palcem w brzuch, by udowodnić swoją racje.  Uśmiecham się na ten gest, jednak jestem zbyt zajęta poprawianiem swojej pozycji, by zwrócić na to większą uwagę. Kiedy wreszcie mi się to udaje, przechodzimy do kolejnych ruchów, które okazują się już troszkę trudniejsze, przez co przy próbach powtarzania ich muszę wyglądać niczym małpka z cyrku, w czym utwierdza mnie cichy śmiech Lucasa. W odwecie wymierzam mu lekki cios w brzuch, a następnie wskakuje w jego ramiona. Chłopak robi kilka kroków do tyłu, po czym upada na ziemie, a ja razem z nim.
Chichoczę i zaczynam go przepraszać, gdy jęczy i mocno ściska powieki. Kołysze się siedząc na nim, zanim chwyta mnie za przedramiona.
- Nie ruszaj się - mruczy, starając się ukryć rozbawienie.
Jego długie palce zaczynają szarpać białe sznureczki, by ściągnąć rękawice z moich rąk. Kiedy tylko mu się to udaje, natychmiast chwytam za jego nadgarstki i przypieram je do maty ringu. Zielone oczy błyszczą wpatrują się w moją twarz, a na ustach pojawia się zadziorny uśmiech.
- Poddaje się- żartuje.
Mocniej zaciskam palce na jego ciepłej skórze, dobrze wiedząc, że on i tak praktycznie tego nie czuję.
- Wygrałam?
Jego spojrzenie ciemnieje, tak jak stało się to wczorajszego wieczoru, kiecy całował moją szyje, a wargi oblizuję językiem, co tylko przyśpiesza bicie mojego serca.
- Wygrałaś. 
Witam moi drodzy!
Nareszcie udało mi się zebrać w sobie i napisać rozdział. Jestem całkiem zadowolona z końcowego efektu, biorąc pod uwagę resztę podejść do tego postu, przy których wypada naprawdę dobrze. Przy tym wszystkim wyszło mi jednak pełno rzeczy, których nigdy nie planowałam i mam nadzieję, że wam się one spodobają - mam na myśli np. ten cały boxing (przepraszam jeżeli coś się nie zgadza, czytałam o tym troszkę, ale zdecydowanie daleko mi do specjalisty).
Dziękuje za waszą wyrozumiałość pod ostatnim postem. To naprawdę dużo dla mnie znaczy, ale postaram się, żeby to już się nie powtórzyło. Jak już też tam wspomniałam zaczęłam pracować nad czymś nowym. Opowiadanie nosi nazwę Lawyer i już za niedługo chciałabym się z wami nim podzielić.
Chce również przeprosić was, za nieobecność na waszych blogach. Postaram się wszystko nadrobić. Byłabym jednak niezwykle wdzięczna gdybyście napisali mi, jeżeli pojawił się u was nowy rozdział - to naprawdę dużo, by mi ułatwiło:)) + Zmieniłam szablon i mam nadzieję, że teraz wszystko jest już dla wszystkich widoczne.
Całuje ! 

sobota, 2 maja 2015

Informacja

      Witam moi drodzy!
      Rozdział nie pojawił się już od dobrych kilku tygodni i bardzo z to przepraszam. Początkowo było to spowodowane egzaminami, które na całe szczęście mam już za sobą. Teraz nie potrafię go jednak dokończyć. Co prawda mam już ponad połowę i postaram się by był on gotowy na jutro, ale nie mogę tego obiecać. Nie chce publikować wam czegoś co w pierwszej kolejności nie podoba się mi i jest po prostu słabe. Mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi.
      Zaczęłam również pracować nad czymś nowym - jak na razie nie chce jednak mówić za dużo. Muszę to jeszcze porządnie z kimś przedyskutować i co najważniejsze poszukać bety. Mówiąc o tym, nie znacie może kogoś ?
      Starałam się naprawić szablon. Napiszcie mi proszę czy teraz wszystko jej już widoczne, bym w razie potrzeby mogła nad tym popracować przed dodaniem rozdziału.
    Jeszcze raz bardzo przepraszam, że tak długo musicie czekać.
      Całuje !