piątek, 23 stycznia 2015

Second Day


- Sky - cichy szept przy moim uchu, zakłóca mój spokojny sen. Jest przyjemny i niesamowicie seksowny, jednak ja naprawdę jestem zmęczona.

Mimo pierwszej klasy, długa podróż okazuje się zabójcza. Jestem cała obolała od kopniaków małego chłopczyka, który najwidoczniej uznał to za jedyne zajęcie przez wszystkie godziny lotu. Oczywiście początkowo starałam się to ignorować - w końcu to tylko małe dziecko, które pewnie strasznie się nudzi i chwilowo to jego jedyne zajęcie. Kiedy jednak mój kręgosłup głośno zaprotestował nie mogąc dłużej znieść małych nóżek, co chwilę uderzających o moje plecy musiałam zacząć działać. Prosiłam i prosiłam, a nawet próbowałam cukierkowego przekupstwa, ale nic z tego nie przyniosło oczekiwanych efektów. Byłam workiem treningowym, a teraz, kiedy to wszystko zniknęło chce tylko jednego - snu.

- Maleńka-uroczy zwrot rozbrzmiewa w moich uszach, kiedy coś przejeżdża po moim policzku, rozsyłając tysiące wiązek elektrycznych po całym moim ciele.

Jęczę z zachwytu, mocniej wtulając się w niespotykanie dużą poduszkę. Jest ciepła, twarda i pachnie po prostu bosko. Nikt nie zmusi mnie bym otworzyła powieki i opuściła miejsce, w którym się obecnie znajduje, bo jest one istnym rajem.

- Masz szczęście, że wyglądasz tak słodko, kiedy śpisz.

 Nagle podłoże zaczyna się ruszać, a zimny wiatr owiewa moje nagie ramiona. Jest to nieprzyjemne, dlatego odruchowa chowam twarz w poduszce i zaciskam palce na jej materiale. W odpowiedzi słyszę cichy śmiech, jednak nie przeszkadza mi on - jest niczym kołysanka, której mogłabym słuchać cały dzień i nigdy nie miałabym dość.

- Dzień dobry. Mamy tutaj rezerwacje na nazwisko... - uśmiecham się delikatnie, wsłuchując się w każde słowo wypowiedziane w przestrzeni. Jest to rozpraszające, ale zbyt przyjemne by przed tym uciekać.

Moje sny zawsze bywały dziwne. Wielokrotnie wydawało mi się, że jestem księżniczką, wojownikiem czy nawet tarzanem otoczonym grupką małp i goryli. Przygody, walki, wzloty i upadki to historię, które towarzyszą mi każdej nocy i chociaż czasami wydaje mi się, że nawet moja sześcioletnia kuzynka nie śni o balowej sukni i koronie na głowię, naprawdę lubię to co widzę kiedy zamykam oczy. Jednak nigdy wcześniej nie było po prostu ciemności i głosu, który doprowadza mnie do szaleństwa... A jest to po prostu niesamowite.

- Dziękuje Pani - rozmowa ucicha, jednak pojawia się coś nowego.

Mam dziwne wrażenie, że ktoś bacznie mnie obserwuje i nie jest to najbardziej komfortowe uczucie, jakiego doświadczyłam.

- Jesteś taka śliczna, moja dziewczynko.

Słowa są piękne i wręcz czuje, jak moje policzki zmieniają kolor na czerwony.

Podłoże ponownie się rusza, jednak tym razem moje ciało ląduje na czymś miększym i pokrytym grubą warstwą materiału. Mimo to, czuje okropny chłód. Reaguje czysto instynktownie, jęcząc i wyciągając rękę w poszukiwaniu mojej poduszki. Nie mija chwila, a coś oplata moje ciało, przywracając wszystko na miejsce. Uśmiecham się i przejeżdżam nosem po czymś twardym, by po chwili wtulić w to głowę.

Ostatnie co słyszę to ten seksowny śmiech, a potem dopada mnie już tylko ciemność.


- Dziękuje Panu

Głos Lucasa rozbrzmiewa w przestrzeni, jednocześnie przedzierając się przez barierę mojego snu.  Mimo, że mówi cicho i tak słyszę przyjemną chrypkę, która pobudza mnie do życia.  Nie rozumiem jednak, o czym blondyn mówi. Czyżby dziękował jednemu z pasażerów samolotu? Obsłudze?

- Proszę postawić to tutaj.

Zdezorientowana otwieram oczy, rozglądając się dookoła. Nie mija sekunda, bym zdążyła się zorientować, że nie tylko przespałam cały lot, ale również drogę do hotelu i najwyraźniej resztę nocy.

Jasne pomieszczenie, w którym się obecnie jest urządzony w nowoczesnym, ale również bogatym stylu. Jego centrum stanowi masywne łóżko, które ma najmiększy materac, na jakim kiedykolwiek było mi dane spać. Nie wspomnę nawet o poduszkach, których poszewki obszyto złotą nicią czy lustrze wiszącym nad toaletką, które wysadzono małymi diamencikami.  

Wszystko wokół jest tak naprawdę piękne, ale niestety również bardzo drogie, co prawdopodobnie było pomysłem moich rodziców.

Wzdycham cichutko i opuszczam nogi na podłogę.

- Ohh... Już wstałaś - gwałtownie podnoszę głowę na dźwięk jego głosu z bólem stwierdzając, że nawet w zwykłym podkoszulku i mokrymi włosami wygląda dobrze. Nawet bardzo dobrze.

- Tak - szepcze, nie do końca wiedząc od czego powinnam zacząć - Dziękuje, że mnie tutaj bezpiecznie przyniosłeś, ale następnym razem możesz mnie po prostu obudzić. Nie chce sprawiać ci problemów - dodaje, wsadzając pojedynczy kosmyk włosów za ucho.

Nie chodzi o to, że tego nie doceniam - po prostu się denerwuje, a to wydaje się normalne. Luc jest dla mnie zagadką, praktycznie obcą osobą i mimo, że mu ufam nie do końca ufam sobie, kiedy jest w jego towarzystwie. To tak jakby ta część mnie, która tak właściwie jest tą prawdziwą w ogóle nie istniała. Jakbym była tylko nieśmiała dziewczynką wychowaną przez bogatych rodziców - dokładnie taką, jaką oni by chcieli.

- Sky przestań - przerywa mi Luc, przekrzywiając delikatnie głowę - Jesteś moją żoną do cholery. Chce się tobą opiekować i będą to robić zawsze, kiedy będzie taka potrzeba.

Uśmiecham się delikatnie na jego słowa. Jest to cholernie słodkie i zdecydowanie mi się podoba.

- Między innymi, dlatego zamówiłem nam śniadanie.

Nie wiem czy powinnam to robić, gdyż tak właściwie cały nas kontakt fizyczny ograniczał się do "pocałunku" ślubnego oraz krótkiego tańca, ale postanawiam się tym nie przejmować. Powoli podchodzę do niego i obejmuję jego ciało, ostrożnie go przytulając.

- Dziękuje - szepcze wprost do jego ucha.

Jest mi tak przyjemnie i tak ciepło, że ledwo czuje, kiedy jego ramiona otaczają mnie, by następnie podnieść. Rusza w stronę drzwi, przez co wchodzimy do dużego salonu z ogromnym telewizorem i sofą, na której ląduje. 

- Lubisz naleśniki? - pyta, odsuwając się ode mnie i podchodzi do srebrnej tacy, by następnie popchać ją na środek pokoju.

Niczym kelner podnosi pokrywkę, ukazując idealnie wypieczone ciasto udekorowane owocami, śmietaną i jakimś syropem. Wygląda to tak pysznie, że aż cieknie mi ślinka, a mój brzuch zaczyna burczeć.

- Kocham je, jak już pewnie możesz powiedzieć.

W odpowiedzi słyszę tylko cichy śmiech, po czym talerz pełen tych pysznych naleśników ląduje na moich kolanach.

- Tak właściwie, dlaczego zgłosiłeś się do tego całego eksperymentu? - pytam, wkładając do buzi kawałeczek ciepłego łakocia.

- Szczerze... Początkowo zależało mi głównie na pieniądzach, które mamy za to dostać. Nigdy nie zależało mi szczególnie na tym całym "umawianiu się". Wydaje mi się, że byłem tylko w jednym związku, ale i tak pamiętam jak bardzo boli złamane serce - rzuca, a ja mimowolnie przestaje jeść - Dlatego po pięćdziesięciu dniach chciałem po prostu odejść i zabrać pieniądze.

Przełykam głośno ślinę i spuszczam głowę.

- Ohhh...

-Po pewnym czasie stwierdziłem jednak, że to wszystko może być naprawdę dobrą zabawą - dodaje, posyłając mi delikatny uśmiech - I chce spróbować Sky.

Mimo, że Luc brzmi naprawdę wiarygodnie, nie chce już wiedzieć nic więcej. Straciłam ochotę na poranną rozmowę.  



- Pięknie tutaj - szepcze, obierając ręce na murku Łuku Triumfalnego i spoglądam na rozciągający się przede mną widok.

Paryż wygląda niesamowicie, kiedy słońce zaczyna chować się za jednym z budynków. Mimo tak późnej godziny miasto wydaje się tętnić życiem. Pola Elizejskie są wypełnione tysiącem ludzi, którzy radośnie spacerują, czy spędzają miły wieczór w jednej z lokalnych restauracji.  Wszystko wydaje się być w odpowiednim miejscu i nawet ja - osoba, która pierwszy raz w życiu podjęła własną decyzje - wydaje się tutaj odnajdywać. Czuje się wręcz dobrze mając przy sobie tego przystojnego mężczyznę, który zdążył mnie dzisiaj już wielokrotnie zadziwić. On w odróżnieniu od wielu osób, które znam nie przejmuje się opiniami czy szmerami kierowanymi w jego kierunku. Potrafi być również niewyobrażalnie słodki, a połączenie tych dwóch rzeczy sprawiało, że był prawie idealny. Prawie idealny dla mnie.

Oczywiście ma kilka wad, jak na przykład to, że nie umie umieścić swoich brudnych bokserek w koszu na pranie, o czym zdążyłam się ponownie przekonać dzisiejszego ranka, ale czy istnieje ktoś, kto ich nie ma?

- Widziałem ładniejsze widoki - stwierdza Lucas, obejmując mnie ramionami od tyłu, przez co zaskoczona głośno łapie powietrze - Jeden stoi nawet tuż przede mną - dodaje, całując moje włosy.

Rumienię się na jego słowa, ciesząc się z tego, że ten nie może tego zobaczyć. Nie mogę jednak powiedzieć tego o reszcie kobiet, które wpatrują się w nas z zazdrością w oczach. Tak, Lucas jest jednym z tych facetów, którzy wprowadzają w życie wiele tych malutkich gestów - od trzymania się za ręce, kiedy spacerujemy po mieście po przecieranie moich ust, kiedy ubrudzę się wcześniej zjedzonym jedzeniem. Sprawia to, że się troszkę krępuje, ale daje również świadomość, że mu zależy na tym, na mnie, na nas. A to uczucie jest całkiem cudowne.

Ciągle jednak pamiętam co powiedział mi kilka godzin temu i boję się, że może to wszystko robić z przyzwyczajenia - a tego bardzo bym nie chciała. 

- Cóż moja kochana żona. Na co miałabyś teraz ochotę? - pyta wprost do mojego ucha przy okazji delikatnie pocierając je nosem.

Uśmiecham się na jego słowa, niepewnie kładąc dłonie na jego. Lucas odruchowo splata nasze palce otulając mnie sobą jeszcze mocniej, przez co ledwo czuje zimny wiatr, który uderza o nasze ciała.

- Może przejdziemy się jeszcze raz po Polach Elizejskich? - proponuje, a może raczej pytam... Sama nie wiem. Nie chce mu niczego narzucać, ale ta ulica jest taka piękna!

- Jak sobie życzysz Sky - mruczy, obracając mnie przodem do siebie i całuje w czoło - W takim razie chodźmy, tylko najpierw... - szybko zrzuca z ciebie kurtkę i zarzuca ją na moje ramiona, szczelnie mnie nią opatulając - Nie chce żebyś mi zmarzła - tłumaczy, a po chwili oboje już znajdujemy się na schodach prowadzących na dół. 



Zrzucam obcasy z obolałych stóp, praktycznie rzucając się na miękkie łóżko stojące przede mną. Marzę by zakopać głowę w pościeli i spać przez długie godziny, tak jak to robiłam, kiedy byłam mała i czułam się na tyle źle, by moi rodzice pozwolili mi zostać w domu. Pamiętam, że moje niania zawsze przygotowała mi wtedy gorącą czekoladę z śmietaną i małymi pianeczkami w kształcie zwierząt. Uwielbiałam je. Były słodkie i idealnie pasowały do delikatnie posolonego płynu. Ahh to były czasy. 

- Kochanie. Musisz się wykąpać - szepcze Lucas, klękając przy mojej poduszce.

Mimowolnie mam ochotę uderzyć go w tą jego śliczną twarz. Jestem zmęczona przez wielogodzinne spacerowanie i mimo, że było to bardzo przyjemne, nie mam siły przejść już nawet jednego kroku.

- Niee... - jęczę przeciągle, starając się go od siebie odepchnąć.

- Maleńka proszę - mówi, kiedy jego ręka przejeżdża po moim policzku. Wiem, że ma racje, ale nie mam siły by spełnić jego prośbę - Przynajmniej się przebierz -  proponuje, starając się za mocno nie naciskać - przynajmniej tak mi się wydaje - Proszę.

Niechętnie obracam głowę w jego stronę, leniwie otwierając lewe oko. Blondyn wygląda dobrze, mimo, że jego włosy jak i reszta stroju są całkowicie przemoczone. Najpiękniejsze są jednak jego tęczówki, które połyskują delikatnie w ciemności pokoju. Po prostu niesamowite i - niestety - sprawiają, że nie umiem mu odmówić. 

-Chodź - szepcze, ujmując moją dłoń.

Wzdycham głośno, stawiając stopy na zimnych panelach i pozwalam się prowadzić do łazienki.
Jasne światło razi mnie po oczach, dlatego minie chwila zanim uda mi się złapać spojrzenie Luc'a, który trzyma moją czerwoną walizeczkę. Mimowolnie przełykam ślinę i chcąc uniknąć całkowitego upokorzenia, obracam się, by wyciągnąć puszysty ręcznik.

- Już sobie poradzę - mówię cichutko, chcąc jak najszybciej odzyskać moją własność z jego niebezpiecznych rączek.

Nie chce nawet wiedzieć co bym zrobiła gdyby zobaczył jej zawartość.

- Dobrze - rzuca, odkładając torbę na podłogę, dzięki czemu mimowolnie wzdycham z ulgi - Jakbyś jednak potrzebowała pomocy, to po prostu wołaj - rzuca i posyłając mi łobuzerski uśmiech opuszcza pomieszczenie.

Mam ochotę zachichotać z powodu jego zachowania, jednak jestem zbyt zmęczona by to zrobić. Pośpiesznie zrzucam z siebie ubrania, nie fatygując się nawet by wrzucić je do kosza na brudy i wchodzę do kabiny prysznicowej. Jęczę, kiedy ciepła woda styka się z moją skórą. Jest to przyjemna odmiana od deszczu, który zdążył mnie przemoczyć do suchej nitki. Mimowolnie żałuję, że nie zdecydowałam się wziąć gorącej kąpieli w wannie. Wtedy mogłabym się spokojnie położyć i leżeć przez dobre trzydzieści minut. Teraz jednak nie jestem w stanie nawet umyć włosów. Przepłukuje je więc wodą i decyduję się wykonać pominięte czynności następnego dnia. W końcu nie jest to nic złego, a nawet gdybym miała takie chęci - ale ich nie mam - to jestem na to zbyt zmęczona.

Na dowód swoich rozmyśleń zaczynam ziewać, dlatego szybko zakręcam wodę i opatulam się puszystym ręczniczkiem. Są one tak cudowne, że rano zaczęłam rozważać nad całodobowym przybraniu ich jako mój strój. W tym momencie zaczynam być do tego pomysłu coraz bardziej przekonana. Powstrzymuje mnie jedynie fakt, że noc spędzę w tym samym łóżku co mój mąż, a bardzo prawdopodobne, że również w jego objęciach. Wtedy ręcznik mógłby okazać się dużo mniej użyteczny, ale przez fakt, że nie mam tutaj innych ubrań jestem zmuszona do ostatecznego - cholerna, czerwona walizeczka.

Klękam przy niej i przełykając ślinę powoli rozpinam zameczek. Wystarczy jedno spojrzenie na zawartość bym mogła tego pożałować. Czerwone, czarne i białe komplety bielizny wręcz z niej wypadają tak jak i pudełka prezerwatyw o każdym możliwym rozmiarze czy smaku. Głębiej znajduję zabawki erotyczne w najróżniejszych kolorach i kształtach. Na samą myśl o rozpakowywaniu ich robi mi się niedobrze nie mówiąc już o uczuciach, które przepłyną przeze mnie jeżeli Lucas kiedykolwiek zobaczy jakąkolwiek z tych rzeczy.

Grzebie dalej w nadziei znalezienia czegokolwiek zdatnego do założenia, jednak natykam się jedynie na większą ilość produktów z Sex's Shop'u oraz białą kopertę. Z wahaniem biorę ją w palce i ostrożnie rozrywam bez problemu rozpoznając pismo Christian'a - nikt nie robi takich zawijasów przy "y" jak on.


Mam nadzieję, że twój miesiąc miodowy będzie tak bardzo idealny jak sobie wymarzyłaś. Wiem, że 
okoliczności są dość nietypowe, ale dasz radę. Z takim facetem u boku, każdy by dał, a już zdecydowanie ty - moja mała i krucha dziewczynka, która zdecydowanie za dużo myśli o niektórych sytuacjach. Mówię całkiem serio - przestań to robić. Baw się! Sky wiem, że nie jest to takie proste, zwłaszcza jeżeli nie masz nikogo komu w pełni ufasz obok, ale mała... Całe życie  jedyne czego chciałaś to zacząć żyć na własną rękę. Podejmować własne decyzje i w konieczności ponosić za nie konsekwencje. Ta chwila właśnie nadeszła i musisz udowodnić tym wszystkim nadętym fiutkom, że szczęście nie ma związku z całkowitą kontrolą czasu i pieniędzmi.
Przy okazji możesz się też "zabawić" i dobrze wiesz co mam na myśli stawiając ten cudzysłów. Te cudeńka na pewno ci w tym pomogą, a ja już nie mogę się doczekać aż opowiesz mi wszystkie pikantne szczególiki - bo masz obowiązek to zrobić moja droga Panno Jones, czy jakkolwiek się teraz nazywasz.
Ps. Polecam czerwoną, koronkową bieliznę z moim imieniem na metce. Uwierz mi, twój mąż będzie mieć duży problem w spodniach jak cię w tym zobaczy. No i oczywiście Crave Vesper- z doświadczenia wiem, że kobiety go uwielbiają :)
Całuski !
Twój najlepszy i cholernie seksowny przyjaciel.


Uśmiecham się czytając jego podpis. Jak dużo bym oddała, by mieć go tutaj przy sobie. To prawda, że potrafi być najbardziej nieznośną, kompromitującą i denerwującą osobą na świecie, ale jest również ciepły, pomocny i niezbędny w moim jakże dziwnym życiu. Jest klejem, który trzyma mnie w całości i kocham go - całkowicie i nieodwołalnie.

Nie zmienia to jednak faktu, że kiedy wrócę do domu Christian będzie najlepszym, cholernie seksownym, a przede wszystkim martwym przyjacielem.  Przez niego muszę zrobić coś, czego na pewno nie chciałam robić - nie nigdy, a już zdecydowanie nie teraz.

Poprawiam ręcznik, upewniając się czy na pewno zakrywa wszystko co powinien i podchodzę do drzwi, by delikatnie je uchylić.

- Lucas? - pytam cicho, prosząc w duchu żeby chłopak nie zasnął, kiedy ja brałam prysznic.

Proszę. Proszę. Proszę.

- Tak Sky? - rzuca, nagle wychylając się za drzwi, całkowicie mnie wystraszając.

Mam wrażenie, że oboje słyszymy głośne uderzenia, które wydaje moje serce.

- Wszystko w porządku? - marszczy czoło i otwiera szerzej drzwi jednocześnie obejmując mnie ręką jakby chciał upewnić się, że nie upadnę na ziemię.

- T-tak - dukam, starając się opanować oddech - Czy mógłbyś mi pożyczyć jakąś koszulkę do spania? - pytam, niepewnie spoglądając w jego oczy, które bacznie mnie obserwują.

- Am.. Pewnie - odpowiada niemal natychmiast - Nie żeby to był problem, ale jeżeli mogę wiedzieć to co się stało z twoją?

Przełykam ślinę dziękując światu za to, że zamknęłam tą głupią walizkę pełną sprośnych rzeczy.

- Christian nie spakował mi niczego do spania - mówię powoli, starając się pominąć wszystkie - jakby to nazwał mój przyjaciel - pikantne szczegóły.

- W porządku - uśmiecha się i znika za drzwiami.

Korzystając z okazji, że ponownie jestem sama, zrywam się w stronę walizki w poszukiwaniu stosownych majtek zanim Lucas'owi przyjdzie do głowy sprawdzenie jej zawartości. Zdążyłam już zauważyć, że bywa ciekawski, a ja wolałabym uniknąć odkrycia tej tajemnicy.

- Sky nie wiedziałem, że masz takie upodobania - na dźwięk jego głosu, aż podskakuje i pośpiesznie zatrzaskuje walizkę, łapiąc pierwsza lepszą parę bielizny.

- Ja-a - jąkam nie wiedząc tak naprawdę co powinnam powiedzieć, by chociaż troszkę poprawić swoją sytuacje. Na domiar złego cała moja twarz czerwienieje i mogę sobie tylko wyobrazić jak śmiesznie muszę teraz wyglądać.

-Hej - jego palce podnoszą mój podbródek, przez co jestem zmuszona spojrzeć mu w oczy - Zawsze możemy te rzeczy wykorzystać. Nie mam nic przeciwko temu. 

Mimo, że wiem, że chłopak żartuje- a przynajmniej mam taką nadzieję- chowam głowę w dłoniach, kiedy wstyd oblewa moje ciało. Co on sobie o mnie pomyśli?!

-To n-nie jest m-moje - chce wyjaśnić, jednak nie jestem pewna czy w ogóle mogę jakoś
poprawić tą sytuacje.

- Będziesz w tym wyglądać zabójczo - rzuca, całkowicie ignorując moje słowa i rusza w stronę czerwonej torby.

Nie czekając ani chwili biegnę za nim, chcąc powstrzymać go od głębszej inspekcji. Nie mógł zobaczyć wszystkiego i mam zamiar zrobić wszystko, by tak zostało.

Staję przed nim, jednocześnie zagradzając mu drogę. Wiem, że jeżeli się uprze spokojnie przeniesie moje kruche ciałko gdzie tylko będzie chciał, ale do cholery - nie może tak po prostu grzebać w moich rzeczach!

- Lucas- szepcze gorączkowo, chcąc przemówić mu do rozsądku, bo jestem wręcz pewna, że blondyn go stracił.

- Sky - odpowiada, ukazując szereg białych ząbków - Lubisz czarną koronkę? - pyta, oglądając bieliznę w mojej dłoni.

Rozchylam usta, nie wiedząc co powinnam powiedzieć. Scoot wydaje się być rozluźniony, a może nawet rozbawiony tą całą sytuacją jakby robił sobie żarty. Ja natomiast przeżywam głębokie załamanie czując się coraz bardziej onieśmielona przez mężczyznę stojącym naprzeciwko mnie. Te jego głupie oczy sprawiają, że zaczynam się zachowywać jak dziewczyny z liceum, które często wyśmiewałam z przyjaciółkami. Nie chciałam nigdy z nimi zadzierać, gdyż szczerze, czasami mnie przerażały, ale nie rozumiałam, dlaczego tak bardzo zawsze zależało im, by zaliczyć przystojnego kolegę. Teraz mam wrażenie, że wcale nie były takie głupiutkie jak zakładałam.

- Ja osobiście wolę czarną, chociaż większość moich kolegów uważa, że jestem dziwny... Podobno czerwona to właśnie to, ale jakoś nie przekonuje mnie to - kontynuuje, najwidoczniej zdając sobie sprawę, że nie uzyska odpowiedzi - To co? Patrzymy co dalej jest w tej cudnej walizce? - zaczyna pocierać ręce, a ja mam wrażenie, że zaraz umrę.

- Lucas proszę nie... Nie. Nie. Nie - piszczę, nie wiedząc jak inaczej mogę go zatrzymać - Nie chcesz tego oglądać, ja nie chce tego oglądać. Proszę, proszę, proszę !

Wręcz rzucam się w jego ramiona, mocno obejmując go w pasie. Zachowuje się niczym dziecko i doskonale zdaje sobie z tego sprawę, ale w tym momencie mam po prostu ochotę się rozpłakać. Nie wiem do końca czy jest to spowodowane sposobem w jaki zostałam wychowana, czy może dlatego, że z dziwnych powodów, zważając na fakt, że praktycznie nie znam Luc'a, ale chce, żeby to małżeństwo się udało. Chce, żeby blondyn miał do mnie szacunek, a nie jestem pewna, że zachowa go, kiedy zobaczy zawartość czerwonej walizeczki.

- Błagam - dodaje cicho, wtulając głowę w jego tors.

Jestem wręcz bliska płaczu.

- Christian wiedział co ci zrobi, kiedy wypełniał tą walizkę? - pyta, przez co mrugam zdezorientowana - Powiedział mi na weselu, że ma dla nas jakąś niespodziankę, a kiedy wypił troszkę więcej wyjaśnił dokładnie o co chodzi - dodaje, odwzajemniając uścisk i poprawiając mój ręcznik, który zdążył się poluzować.

- Wiedziałeś? - pytam, a w odpowiedzi uzyskuje szeroki uśmiech

- Wybaczysz te podchody?

Otwieram usta, bardziej z zaskoczenia niż ze złości. Jak Christian mógł mu powiedzieć?! Wie, że nienawidzę rozmawiać o sex'sie i jak bardzo się przy tym krępuje! Och... Uduszę go kiedy wrócę do domu. Po prostu uduszę.

Pod wpływem impulsu wyrywam mu podkoszulek i wypycham go za drzwi, zatrzaskując je tuż przed jego twarzą. Jestem wściekła i pierwszy raz od dawna mam ochotę w coś uderzyć. Mocno.

Postanawiam jednak z tego zrezygnować, ponieważ z moją koordynacją najprawdopodobniej skończyło by się to nie gorzej dla mnie niż dla mojego obiektu wyładowania emocji.

Ściągam, więc ręcznik i zakładam tą nieszczęsną czarną bieliznę oraz T-shirt Luc'a, który na całe szczęście zakrywa moją pupę.
Po raz ostatni sprawdzam czy resztki tuszu, zniknęły z moich policzków, a następnie wychodzę z łazienki nie zaszczycając mojego męża nawet jednym spojrzeniem.  

Nie mam siły na jeszcze jedną rozmowę na ten temat tego wieczoru. Chce jedynie spać, dlatego kładę się na swojej stronie łóżka i przykrywam ciepła kołdrą, starając się ignorować każde słowo, które ten wypowiada. Nie jest to jednak proste - jego głos tak bardzo mnie pociąga.  Muszę być jednak silna.
Słyszę jak wchodzi do łazienki i zamyka drzwi. Jest to najprawdopodobniej jedyny moment, kiedy mogę odetchnąć głośno i pozwolić sobie na poprawienie bielizny.

Kiedy kładzie się przysuwa w moją stronę, mimowolnie przygryzam dolną wargę. Jego ramiona owijają moją talie, a klatka piersiowa styka się moimi plecami. Nie mówi nawet słowa, ale, mimo, że mam zamknięte oczy wiem, że na mnie patrzy. Zmęczenie bierze jednak górę nad ciekawością i nawet nie wiem, kiedy zapada ciemność. 

Od autorki: Nie było mnie tutaj przez dłuższy czas i bardzo za to przepraszam, ale miałam pewne problemy prywatne i pochłonęły one większość mojego czasu - postaram się, by już się to nie powtórzyło. Muszę też przyznać, że nie potrafiłam napisać sceny śniadania i do teraz ona mi się nie podoba, ale to najlepsze co udało mi się stworzyć. Mam jednak nadzieje, że mimo to rozdział nie będzie taki najgorszy i może nawet się wam spodoba :)
Chciałam również bardzo podziękować za wszystkie komentarze ( obiecuje zajrzeć na wszystkie wsze blogi do końca tego tygodnia - przepraszam, że nie zrobiłam tego wcześniej ! ) Staram się odpowiadać na wszystkie pytania, ale nie wiem czy ktokolwiek to czyta, dlatego postanowiłam wspomnieć o tym również tutaj. Kilka z was nie rozumiem bowiem tego całego ślubu na 50 dni, a że nie za bardzo mam jak wstawić to jak do rozdziału wyjaśnię to tutaj. Jest to bowiem eksperyment, który ma sprawdzić, czy ludzie mogą się zakochać w 50 dni. Jeżeli tak się nie stanie małżeństwo zostanie unieważnione i obojga dostaną pieniądze.
Dziękuje również za wszystkie życzenia świąteczne i nowo roczne. Całuski !