niedziela, 8 maja 2016

Eleventh Day

Okazuje się, że znalezienie wolnego pokoju hotelowego w centrum Paryża na ostatni moment, wcale nie jest takie łatwe jak bym to sobie wyobrażała. Z pozostałości ostatniej wypłaty wykupuję, więc trzyosobowy pokój, który jest zdecydowanie za duży (oraz za drogi jak na moją niewielką pensje za pracę w kawiarni) i od razu rezerwuje mniejszy, by móc się do niego wprowadzić już w sobotę popołudniu.
Moje konto nie ucierpiała jednak praktycznie w ogóle, jeżeli wezmę pod uwagę moje samopoczucie. Oczy bolą mnie od czytania i chyba również od płaczu, który nieustannie nawiedza mnie za każdym razem, kiedy tylko pozwolę sobie choćby na krótką drzemkę. Przez to wszystko kusi mnie nawet, żeby wyjść na miasto i zapić swoje problemy, jak to zdarzało mi się postępować jeszcze kilka miesięcy temu.
Wiem jednak, że tym razem nie mogę tego zrobić.
Po prostu muszę się czymś zająć. Straszliwie mi się nudzi.
Tak bardzo, że sięgam po długopis i wypisuje na kartce przypadkowe rzeczy, o których w ogóle nie warto pisać.
Jeden: tyle osób ostatnio sprawiło, że moje życie wywróciło się o 180 stopni, a następnie zaczęło zmierzać w niebezpiecznym kierunku (Lucas).
Dwa: tylu osobom życzę złapania choroby wenerycznej (czy innej, równie mocno nieprzyjemnej).
Trzy: tyle wiadomości dostałam od Christiana w przeciągu ostatnich pięciu minut z kiepskimi żartami.  
Cztery: tyle miesięcy minęło od zerwania z tym kłamliwym dupkiem, który był moim chłopakiem.
Pięć: tyle godzin minęło, od kiedy po raz ostatni rozmawiałam z Lucasem.
Sześć: tyle razy ktoś zdążyła zapukać do moich drzwi w ciągu ostatnich dwudziestu sekund.
Podnoszę się z kanapy i pokonuję kilka kroków, by następnie otworzyć drzwi. Caroline nie czeka, aż zaproszę ją do środka - uśmiecha się i przeciska obok mnie. W dłoniach trzyma dwie białe, papierowe torby.
- Słyszałam, że lody poprawiają humor, dlatego kupiłam każdy możliwy smak, jaki tylko mieli w sklepie - rzuca, praktycznie wpychając mi w ręce zakupy i rozsiada się wygodnie na kanapie.
Zdziwiona podnoszę prawą brew i niepewnie zaglądam do papierowej torby.
- Skąd ty..?
- Skąd wiem, że coś jest nie tak? - kiwam potwierdzająco głową - Widziałam cię rano w recepcji. Początkowo myślałam, że po prostu masz zły dzień, ale po tym jak przypadkowo podsłuchałam twoją rozmowę, wiedziałam, że jednak chodzi o coś poważnego - mówi - Nie trudno się zresztą domyślić, jako że wykupiłaś sobie pokój, będąc na miesiącu miodowym.
Zajmuję miejsce obok niej i skupiam całą swoją uwagę na oglądaniu opakowania ciasteczkowych lodów Ben&Jerry, by nie myśleć za dużo nad wypowiedzianymi przed chwilą słowami.
Nie chce, by Caroline zobaczyła jak się rozklejam.
- Skończyłam już na dzisiaj pracę. Masz może ochotę iść na spacer?
Odchylam do tyłu głowę i wzdycham głośno. Nie podoba mi się to, że dziewczyna wpadła do mnie tylko dlatego, że jest jej mnie żal. Nie potrzebuje współczucia i nie chce go.
- Nie musisz mnie niańczyć, Caroline - rzucam - To naprawdę miłe, ale nic mi nie jest. Poradzę sobie.
Blondynka przestaje rozglądać się po pokoju i odwraca twarz w moją stronę.
- Nie przyszłam tutaj bo jest mi ciebie żal i chce cię pocieszyć, Sky - odpowiada, wywracając oczami - No może teraz mam wrażenie, że powinnam, ale głównie chce po prostu spędzić z tobą czas. Zwłaszcza, że wczoraj naprawdę dobrze mi się z tobą rozmawiało.
Uśmiecham się delikatnie.
- Mi też się naprawdę dobrze z tobą rozmawiało.
- To dobrze - mówi ze śmiechem - W innym razie, kto uratowałby się od siedzenia tutaj i myśleniu o Lucasie? A co gorsza - pisania Listy Życiowych Porażek - dodaje, wskazując głową na kartkę papieru, którą wypełniłam tuż przed jej przyjściem.
Lucas.
Same imię powoduje, że mam ochotę wrócić do mojej bezpiecznej pozycji, pisania Listy Życiowych Porażek i oglądania bezsensownych Reality Show. A to naprawdę mnie przeraża, ponieważ nie jestem nawet w nim zakochana.
Widząc moją minę, Caroline zdaje sobie sprawę co powiedziała.
- Cholera, przepraszam - rzuca, a następnie zaczyna pocierać moje ramię.
Podnoszę się z kanapy, by uniknąć niezręcznej ciszy.
- To jak? Jemy te lody? - pytam, ruszając do kuchni.
Dziewczyna kiwa energicznie głową, podąża za mną i bierze się za rozpakowywanie lodów. Ja w tym czasie wyciągam dwie duże łyżki (ponieważ te deserowe są zdecydowanie za małe) i sięgam po swój kubeczek. Niedane jest mi jednak spróbować ciasteczkowej masy, jako że kolorowe opakowanie z diabelskim młynem, wydaje się być dużo bardziej interesujące. Przywołuj tak miłe chwile. A może po prostu pokazuje, że gdybym oparła się urokowi Lucasa i bardziej zwracała uwagę na to co mówi czy robi, tej całej sytuacji dałoby się uniknąć. Sprawy między nami mogłyby, bowiem potoczyć się zupełnie inaczej. Teraz jednak mam wrażenie, że ciekawość wydrążyła dziurę w moim sercu i tylko odpowiedzi mogą ją zaleczyć.
- Chcesz o tym pogadać?
Podnoszę wzrok na Caroline, która grzebie łyżką w swoim kubeczku i bacznie mnie obserwuje. Wzruszam ramionami i udaje bardzo zainteresowaną lodami, by uniknąć jej spojrzenia.
- Posłuchaj - zaczyna, kładąc dłoń na mojej ręce - Nie będę Cię do niczego zmuszać, ale jeżeli będziesz potrzebowała się wygadać to wiedz, że tu jestem. Obiecuje, że nie będę się śmiać i postaram się ograniczyć wszystkie swoje uwagi do minimum.
Wzdycham, wpychając do buzi łyżkę pełną lodów.
Nie wiem czy mogę jej zaufać i zawierzyć mniej lub bardziej zawstydzające fakty na temat mojego życia. A co ważniejsze nie wiem czy w ogóle chce o tym komukolwiek mówić.  Z własnego doświadczenia wiem jednak, że trzymanie wszystkiego dla siebie nie jest najlepszym rozwiązaniem i czasami trzeba po prostu się otworzyć - nawet, jeżeli bardzo tego nie chcemy. Dlatego też opowiadam jej o wszystkim. O eksperymencie, o nieprawdziwym ślubie i o niechętnym opowiadaniu Lucasa o samym sobie. Mówię otwarcie o moich uczuciach, o naszej pierwszej kłótni, o wycieczce do wesołego miasteczka i o wieczornych lekcjach pływania. Wreszcie, starając się nie pominąć żadnych ważnych szczegółów, opowiadam jej o wydarzeniach z dzisiejszego ranka.
Kiedy kończę w pomieszczeniu zapada cisza. Blondynka ma poważny wyraz twarzy i wydaje się myśleć nad wszystkim, o czym jej właśnie opowiedziałam. Jestem troszkę zdenerwowana, jako że dotychczas jedyną osobą, której zwierzałam się ze swoich problemów, był Christian.
- Rozumiem, że Lucas nie jest najbardziej otwartą osobą, ale nie rozumiem, dlaczego tak po prostu uciekłaś...
Już jej pierwsze słowa bardzo mnie zaskakują.
- Po pierwsze, nie uciekłam - mówię twardo, wymierzając w nią łyżką - A po drugie nie byłoby problemu gdyby Lucas był tylko zamknięty w sobie. To jeszcze bym zrozumiała. On jednak wyraźnie nie chce bym ja cokolwiek o nim wiedziała.   
- A jak nazwałabyś to, co zrobiłaś? - pyta, ignorując większość mojej wypowiedzi - Przestraszyłaś się, że Lucas nie chce opowiedzieć ci niczego o sobie, ponieważ nie ma zamiaru angażować się w żaden związek, a na końcu po prostu weźmie pieniądze i zniknie. Ty zostaniesz natomiast ze złamanym sercem jak to stało się już wcześniej...  
Podnoszę energicznie głowę, przez chwilę mając nawet wrażenie, że się przesłyszałam. Tak się jednak nie dzieje. Zszokowana rozchylam, a następnie zamykam usta niczym ryba, nie wiedząc co powinnam odpowiedzieć. Caroline nie tylko wypowiedziała na głos wszystkie moje obawy, ale również przejrzała przez mur, który zbudowałam wokół siebie cztery miesiące temu.
Do tego momentu jedyną osobą, której się to udało był Christian i chciałam żeby tak też zostało.
- Sky? - blondynka pochyla się, by zwrócić moją uwagę - Wszystko w porządku?
Potrząsam delikatnie głową. 
- Skąd wiesz? - pytam, nerwowo zaciskając palce na końcu blatu. Nagle mam bowiem wrażenie, że jej błękitne oczy umieją przejrzeć mnie na wśród i jestem przed nią... naga.
- Twoje oczy - mówi krótko, wsadzając łyżkę pełną lodów do buzi - Za dobrze znam spojrzenie zranionej duszy, by go nie zauważyć.
Marszczę brwi, starając się dokładniej rozgryźć, o co jej chodzi, jako że ta najwyraźniej dojrzała już wszystkie moje sekrety.  Nie idzie mi jednak chyba najlepiej.
- Nie ty jedyna zakochałaś się w nieodpowiedniej osobie, Sky - wyjaśnia Caroline - Dlatego też rozumiem, dlaczego zrobiłaś to co zrobiłaś, jednak to dalej nie sprawia, że jest to w porządku.
Wzdycham, nabierając kolejną łyżkę lodów.
- Co w takim razie mam zrobić? Ponieważ za każdym razem, kiedy Lucas unika odpowiedzi nie mogę przestać myśleć o tym, że cała historia zaraz się powtórzy - przyznaje - Czy to uczucie kiedykolwiek minie?
- Chce powiedzieć, że tak, ale skłamałabym to robiąc, ponieważ są momenty, kiedy wspomnienia wracają i nawet po roku potrafię rozpłakać się z byle powodu - wyznaje, a na jej twarzy pojawia się niewielki uśmiech, który bardzo mnie zaskakuje - Wierze jednak, że kiedy znajdziemy to jedyną osobę, wszystkie inne miłostki przestaną mieć znaczenie i odejdą w zapomnienie.
Nie jest to najbardziej zadowalająca odpowiedź, jednak daje mi nadzieję, która ostatnio wydawała się mnie omijać. Jednocześnie ta cała rozmowa powoduje, że staje się odrobinę zawstydzona swoją reakcją i działaniami. Z drugiej strony wiem jednak, że Caroline pomogła mi zrozumieć niektóre rzeczy, dzięki czemu powinnam bez problemu ruszyć naprzód. Zdecydowanie będę potrzebować więcej takich sesji zanim wrócę do domu.
- Nienawidzę tych uczuć.
Dziewczyna śmieje się i kiwa głową w zrozumieniu.
- I też właśnie dla tego niezobowiązujące i krótkie relacje ostatnie stały się moimi ulubionymi.
Prycham i odkładam srebrną łyżeczkę oraz pusty kubeczek lodów.
- Ten spacer to chyba jednak nie taki zły pomysł, Caroline - rzucam z uśmiechem - Może uda nam się zaradzić coś i na twój problem. 
- Jeszcze raz naprawdę dziękuje - powtarzam chyba po raz piąty w przeciągu ostatnich dziesięciu minut - Gdyby nie ty najprawdopodobniej dalej bym leżała na tej niewygodnej kanapie i uzupełniała Listę Życiowych Porażek.
Caroline prycha śmiechem i niewiele brakuje, by czekoladowe ciasta, które zakupiłyśmy w drodze powrotnej wylądowały na ziemi.
- Podziękujesz mi dopiero wtedy, kiedy między tobą, a Lucasem wszytko się ułoży - mówi, kiedy przekraczamy drzwi frontowe hotelu - Żeby jednak to się udało, będziesz najpierw musiała przeprosić za swoją ucieczkę.
-Wiem, tylko... Nie jestem za dobra w tych sprawach. Zawsze plotę o bzdurach zamiast przejść prosto do rzeczy.
- Jestem pewna, że Lucas doceni sam fakt, że przyznajesz się do błędu i chcesz to naprawić - stwierdza, a ja niepewnie kiwam głową.
Oh, proszę. Niech tak naprawdę będzie.
- Będę trzymać kciuki, Sky. Koniecznie daj mi znać jak poszło - dodaje na końcu i rusza w kierunku swojego pokoju, machając mi na pożegnanie.
Odwzajemniam gest i wchodzę do wolej windy. Co prawda miałam ograniczyć korzystanie z nich, ale dzisiaj jestem zdecydowanie zbyt zmęczona by wspiąć się na trzecie piętro, a następnie przemierzyć jeszcze cały korytarz. Zwłaszcza teraz, kiedy mój nowy pokój znajduję się w zupełnie innej części hotelu niż schody.
Drzwi zaczynają się powoli zamykać, jednak w ostatnim momencie duża, męska dłoń wciska się pomiędzy metal. Wzdycham z frustracji, ale grzecznie odsuwam się do tyłu i zwieszam głowę, jako że nie mam ochoty na pogaduszki z nieznajomymi. Wraz z mężczyzną pojawia się również intensywny zapach, który towarzyszy mi ostatnio zbyt często bym go nie rozpoznała.
Moje łokcie pieką, kiedy energicznie i nieuważnie cofam się jeszcze bardziej do tyłu i wpadam na metalową ścianę. Nie spodziewałam się, że ta rozmowa nadejdzie tak szybko i miałam nadzieję, że wcześniej uda mi się przećwiczyć jej przebieg samą z sobą. Najwyraźniej wszechświat nie jest jednak po mojej stronie.
 Niepewnie ponoszę wzrok, by dostrzec Lucasa stojącego tuż obok mnie i mogę przysiąc, że ten robi wszytko by tylko na mnie nie spojrzeć. Po części mu się jednak nie dziwię. Układam, więc w głowie kilka zdań by nie pogorszyć jeszcze bardziej sytuacji między nami, a następnie otwieram buzie i...nic. Mam wręcz wrażenie, że w moim gardle powstała wielka gula i żadne słowo się przez nią nie przedostanie. A to naprawdę frustrujące, ponieważ po pierwsze chciałabym już mieć to za sobą, a po drugie (i co ważniejsze) Lucas był naprawdę słodki przez ostatnie dni i zdecydowanie nie zasłużył sobie na to wszystko. Szkoda tylko, że potrzebowałam wypłakać litry łez i kilkugodzinnej rozmowy z Caroline by znać sobie z tego sprawy.
Drzwi windy ponownie się otwierają, a Lucas pośpiesznie opuszcza jej cztery ściany, nawet nie oglądając się za siebie. To troszkę boli.
- Przepraszam, Luc - szepcze, jednak jest już za późno by to usłyszał.
Cholera. 
Od autorki: Halo, halo :))
Z góry bardzo was przepraszam, że rozdział pojawił się z opóźnieniem, ale jako że miałam troszkę wolnego z powodu matur zrobiłam sobie małą wycieczkę i cóż... Na miejscu okazało się, że nie ma internetu. Czasami jednak chyba dobrze zrobić sobie taką przerwę i po prostu spędzić czas z najbliższymi :)
Jeżeli chodzi o sam rozdział to mam nadzieję, że wam się spodoba. Mam wrażenie, że jest troszkę inny niż reszta, ale to mogę być tylko ja.
Chciałabym wam jeszcze bardzo podziękować za wszystkie komentarze, które zostawiliście pod ostatnim rozdziałem. Nie spodziewałam się, że tyle was tu jeszcze będzie i przez to wszystko nie mogłam przestać się uśmiechać. Jesteście po prostu kochani!
Na waszych blogach pojawię się najprawdopodobniej w środę lub w czwartek.
Ściskam i życzę powodzenia wszystkim maturzystom! :*