niedziela, 8 maja 2016

Eleventh Day

Okazuje się, że znalezienie wolnego pokoju hotelowego w centrum Paryża na ostatni moment, wcale nie jest takie łatwe jak bym to sobie wyobrażała. Z pozostałości ostatniej wypłaty wykupuję, więc trzyosobowy pokój, który jest zdecydowanie za duży (oraz za drogi jak na moją niewielką pensje za pracę w kawiarni) i od razu rezerwuje mniejszy, by móc się do niego wprowadzić już w sobotę popołudniu.
Moje konto nie ucierpiała jednak praktycznie w ogóle, jeżeli wezmę pod uwagę moje samopoczucie. Oczy bolą mnie od czytania i chyba również od płaczu, który nieustannie nawiedza mnie za każdym razem, kiedy tylko pozwolę sobie choćby na krótką drzemkę. Przez to wszystko kusi mnie nawet, żeby wyjść na miasto i zapić swoje problemy, jak to zdarzało mi się postępować jeszcze kilka miesięcy temu.
Wiem jednak, że tym razem nie mogę tego zrobić.
Po prostu muszę się czymś zająć. Straszliwie mi się nudzi.
Tak bardzo, że sięgam po długopis i wypisuje na kartce przypadkowe rzeczy, o których w ogóle nie warto pisać.
Jeden: tyle osób ostatnio sprawiło, że moje życie wywróciło się o 180 stopni, a następnie zaczęło zmierzać w niebezpiecznym kierunku (Lucas).
Dwa: tylu osobom życzę złapania choroby wenerycznej (czy innej, równie mocno nieprzyjemnej).
Trzy: tyle wiadomości dostałam od Christiana w przeciągu ostatnich pięciu minut z kiepskimi żartami.  
Cztery: tyle miesięcy minęło od zerwania z tym kłamliwym dupkiem, który był moim chłopakiem.
Pięć: tyle godzin minęło, od kiedy po raz ostatni rozmawiałam z Lucasem.
Sześć: tyle razy ktoś zdążyła zapukać do moich drzwi w ciągu ostatnich dwudziestu sekund.
Podnoszę się z kanapy i pokonuję kilka kroków, by następnie otworzyć drzwi. Caroline nie czeka, aż zaproszę ją do środka - uśmiecha się i przeciska obok mnie. W dłoniach trzyma dwie białe, papierowe torby.
- Słyszałam, że lody poprawiają humor, dlatego kupiłam każdy możliwy smak, jaki tylko mieli w sklepie - rzuca, praktycznie wpychając mi w ręce zakupy i rozsiada się wygodnie na kanapie.
Zdziwiona podnoszę prawą brew i niepewnie zaglądam do papierowej torby.
- Skąd ty..?
- Skąd wiem, że coś jest nie tak? - kiwam potwierdzająco głową - Widziałam cię rano w recepcji. Początkowo myślałam, że po prostu masz zły dzień, ale po tym jak przypadkowo podsłuchałam twoją rozmowę, wiedziałam, że jednak chodzi o coś poważnego - mówi - Nie trudno się zresztą domyślić, jako że wykupiłaś sobie pokój, będąc na miesiącu miodowym.
Zajmuję miejsce obok niej i skupiam całą swoją uwagę na oglądaniu opakowania ciasteczkowych lodów Ben&Jerry, by nie myśleć za dużo nad wypowiedzianymi przed chwilą słowami.
Nie chce, by Caroline zobaczyła jak się rozklejam.
- Skończyłam już na dzisiaj pracę. Masz może ochotę iść na spacer?
Odchylam do tyłu głowę i wzdycham głośno. Nie podoba mi się to, że dziewczyna wpadła do mnie tylko dlatego, że jest jej mnie żal. Nie potrzebuje współczucia i nie chce go.
- Nie musisz mnie niańczyć, Caroline - rzucam - To naprawdę miłe, ale nic mi nie jest. Poradzę sobie.
Blondynka przestaje rozglądać się po pokoju i odwraca twarz w moją stronę.
- Nie przyszłam tutaj bo jest mi ciebie żal i chce cię pocieszyć, Sky - odpowiada, wywracając oczami - No może teraz mam wrażenie, że powinnam, ale głównie chce po prostu spędzić z tobą czas. Zwłaszcza, że wczoraj naprawdę dobrze mi się z tobą rozmawiało.
Uśmiecham się delikatnie.
- Mi też się naprawdę dobrze z tobą rozmawiało.
- To dobrze - mówi ze śmiechem - W innym razie, kto uratowałby się od siedzenia tutaj i myśleniu o Lucasie? A co gorsza - pisania Listy Życiowych Porażek - dodaje, wskazując głową na kartkę papieru, którą wypełniłam tuż przed jej przyjściem.
Lucas.
Same imię powoduje, że mam ochotę wrócić do mojej bezpiecznej pozycji, pisania Listy Życiowych Porażek i oglądania bezsensownych Reality Show. A to naprawdę mnie przeraża, ponieważ nie jestem nawet w nim zakochana.
Widząc moją minę, Caroline zdaje sobie sprawę co powiedziała.
- Cholera, przepraszam - rzuca, a następnie zaczyna pocierać moje ramię.
Podnoszę się z kanapy, by uniknąć niezręcznej ciszy.
- To jak? Jemy te lody? - pytam, ruszając do kuchni.
Dziewczyna kiwa energicznie głową, podąża za mną i bierze się za rozpakowywanie lodów. Ja w tym czasie wyciągam dwie duże łyżki (ponieważ te deserowe są zdecydowanie za małe) i sięgam po swój kubeczek. Niedane jest mi jednak spróbować ciasteczkowej masy, jako że kolorowe opakowanie z diabelskim młynem, wydaje się być dużo bardziej interesujące. Przywołuj tak miłe chwile. A może po prostu pokazuje, że gdybym oparła się urokowi Lucasa i bardziej zwracała uwagę na to co mówi czy robi, tej całej sytuacji dałoby się uniknąć. Sprawy między nami mogłyby, bowiem potoczyć się zupełnie inaczej. Teraz jednak mam wrażenie, że ciekawość wydrążyła dziurę w moim sercu i tylko odpowiedzi mogą ją zaleczyć.
- Chcesz o tym pogadać?
Podnoszę wzrok na Caroline, która grzebie łyżką w swoim kubeczku i bacznie mnie obserwuje. Wzruszam ramionami i udaje bardzo zainteresowaną lodami, by uniknąć jej spojrzenia.
- Posłuchaj - zaczyna, kładąc dłoń na mojej ręce - Nie będę Cię do niczego zmuszać, ale jeżeli będziesz potrzebowała się wygadać to wiedz, że tu jestem. Obiecuje, że nie będę się śmiać i postaram się ograniczyć wszystkie swoje uwagi do minimum.
Wzdycham, wpychając do buzi łyżkę pełną lodów.
Nie wiem czy mogę jej zaufać i zawierzyć mniej lub bardziej zawstydzające fakty na temat mojego życia. A co ważniejsze nie wiem czy w ogóle chce o tym komukolwiek mówić.  Z własnego doświadczenia wiem jednak, że trzymanie wszystkiego dla siebie nie jest najlepszym rozwiązaniem i czasami trzeba po prostu się otworzyć - nawet, jeżeli bardzo tego nie chcemy. Dlatego też opowiadam jej o wszystkim. O eksperymencie, o nieprawdziwym ślubie i o niechętnym opowiadaniu Lucasa o samym sobie. Mówię otwarcie o moich uczuciach, o naszej pierwszej kłótni, o wycieczce do wesołego miasteczka i o wieczornych lekcjach pływania. Wreszcie, starając się nie pominąć żadnych ważnych szczegółów, opowiadam jej o wydarzeniach z dzisiejszego ranka.
Kiedy kończę w pomieszczeniu zapada cisza. Blondynka ma poważny wyraz twarzy i wydaje się myśleć nad wszystkim, o czym jej właśnie opowiedziałam. Jestem troszkę zdenerwowana, jako że dotychczas jedyną osobą, której zwierzałam się ze swoich problemów, był Christian.
- Rozumiem, że Lucas nie jest najbardziej otwartą osobą, ale nie rozumiem, dlaczego tak po prostu uciekłaś...
Już jej pierwsze słowa bardzo mnie zaskakują.
- Po pierwsze, nie uciekłam - mówię twardo, wymierzając w nią łyżką - A po drugie nie byłoby problemu gdyby Lucas był tylko zamknięty w sobie. To jeszcze bym zrozumiała. On jednak wyraźnie nie chce bym ja cokolwiek o nim wiedziała.   
- A jak nazwałabyś to, co zrobiłaś? - pyta, ignorując większość mojej wypowiedzi - Przestraszyłaś się, że Lucas nie chce opowiedzieć ci niczego o sobie, ponieważ nie ma zamiaru angażować się w żaden związek, a na końcu po prostu weźmie pieniądze i zniknie. Ty zostaniesz natomiast ze złamanym sercem jak to stało się już wcześniej...  
Podnoszę energicznie głowę, przez chwilę mając nawet wrażenie, że się przesłyszałam. Tak się jednak nie dzieje. Zszokowana rozchylam, a następnie zamykam usta niczym ryba, nie wiedząc co powinnam odpowiedzieć. Caroline nie tylko wypowiedziała na głos wszystkie moje obawy, ale również przejrzała przez mur, który zbudowałam wokół siebie cztery miesiące temu.
Do tego momentu jedyną osobą, której się to udało był Christian i chciałam żeby tak też zostało.
- Sky? - blondynka pochyla się, by zwrócić moją uwagę - Wszystko w porządku?
Potrząsam delikatnie głową. 
- Skąd wiesz? - pytam, nerwowo zaciskając palce na końcu blatu. Nagle mam bowiem wrażenie, że jej błękitne oczy umieją przejrzeć mnie na wśród i jestem przed nią... naga.
- Twoje oczy - mówi krótko, wsadzając łyżkę pełną lodów do buzi - Za dobrze znam spojrzenie zranionej duszy, by go nie zauważyć.
Marszczę brwi, starając się dokładniej rozgryźć, o co jej chodzi, jako że ta najwyraźniej dojrzała już wszystkie moje sekrety.  Nie idzie mi jednak chyba najlepiej.
- Nie ty jedyna zakochałaś się w nieodpowiedniej osobie, Sky - wyjaśnia Caroline - Dlatego też rozumiem, dlaczego zrobiłaś to co zrobiłaś, jednak to dalej nie sprawia, że jest to w porządku.
Wzdycham, nabierając kolejną łyżkę lodów.
- Co w takim razie mam zrobić? Ponieważ za każdym razem, kiedy Lucas unika odpowiedzi nie mogę przestać myśleć o tym, że cała historia zaraz się powtórzy - przyznaje - Czy to uczucie kiedykolwiek minie?
- Chce powiedzieć, że tak, ale skłamałabym to robiąc, ponieważ są momenty, kiedy wspomnienia wracają i nawet po roku potrafię rozpłakać się z byle powodu - wyznaje, a na jej twarzy pojawia się niewielki uśmiech, który bardzo mnie zaskakuje - Wierze jednak, że kiedy znajdziemy to jedyną osobę, wszystkie inne miłostki przestaną mieć znaczenie i odejdą w zapomnienie.
Nie jest to najbardziej zadowalająca odpowiedź, jednak daje mi nadzieję, która ostatnio wydawała się mnie omijać. Jednocześnie ta cała rozmowa powoduje, że staje się odrobinę zawstydzona swoją reakcją i działaniami. Z drugiej strony wiem jednak, że Caroline pomogła mi zrozumieć niektóre rzeczy, dzięki czemu powinnam bez problemu ruszyć naprzód. Zdecydowanie będę potrzebować więcej takich sesji zanim wrócę do domu.
- Nienawidzę tych uczuć.
Dziewczyna śmieje się i kiwa głową w zrozumieniu.
- I też właśnie dla tego niezobowiązujące i krótkie relacje ostatnie stały się moimi ulubionymi.
Prycham i odkładam srebrną łyżeczkę oraz pusty kubeczek lodów.
- Ten spacer to chyba jednak nie taki zły pomysł, Caroline - rzucam z uśmiechem - Może uda nam się zaradzić coś i na twój problem. 
- Jeszcze raz naprawdę dziękuje - powtarzam chyba po raz piąty w przeciągu ostatnich dziesięciu minut - Gdyby nie ty najprawdopodobniej dalej bym leżała na tej niewygodnej kanapie i uzupełniała Listę Życiowych Porażek.
Caroline prycha śmiechem i niewiele brakuje, by czekoladowe ciasta, które zakupiłyśmy w drodze powrotnej wylądowały na ziemi.
- Podziękujesz mi dopiero wtedy, kiedy między tobą, a Lucasem wszytko się ułoży - mówi, kiedy przekraczamy drzwi frontowe hotelu - Żeby jednak to się udało, będziesz najpierw musiała przeprosić za swoją ucieczkę.
-Wiem, tylko... Nie jestem za dobra w tych sprawach. Zawsze plotę o bzdurach zamiast przejść prosto do rzeczy.
- Jestem pewna, że Lucas doceni sam fakt, że przyznajesz się do błędu i chcesz to naprawić - stwierdza, a ja niepewnie kiwam głową.
Oh, proszę. Niech tak naprawdę będzie.
- Będę trzymać kciuki, Sky. Koniecznie daj mi znać jak poszło - dodaje na końcu i rusza w kierunku swojego pokoju, machając mi na pożegnanie.
Odwzajemniam gest i wchodzę do wolej windy. Co prawda miałam ograniczyć korzystanie z nich, ale dzisiaj jestem zdecydowanie zbyt zmęczona by wspiąć się na trzecie piętro, a następnie przemierzyć jeszcze cały korytarz. Zwłaszcza teraz, kiedy mój nowy pokój znajduję się w zupełnie innej części hotelu niż schody.
Drzwi zaczynają się powoli zamykać, jednak w ostatnim momencie duża, męska dłoń wciska się pomiędzy metal. Wzdycham z frustracji, ale grzecznie odsuwam się do tyłu i zwieszam głowę, jako że nie mam ochoty na pogaduszki z nieznajomymi. Wraz z mężczyzną pojawia się również intensywny zapach, który towarzyszy mi ostatnio zbyt często bym go nie rozpoznała.
Moje łokcie pieką, kiedy energicznie i nieuważnie cofam się jeszcze bardziej do tyłu i wpadam na metalową ścianę. Nie spodziewałam się, że ta rozmowa nadejdzie tak szybko i miałam nadzieję, że wcześniej uda mi się przećwiczyć jej przebieg samą z sobą. Najwyraźniej wszechświat nie jest jednak po mojej stronie.
 Niepewnie ponoszę wzrok, by dostrzec Lucasa stojącego tuż obok mnie i mogę przysiąc, że ten robi wszytko by tylko na mnie nie spojrzeć. Po części mu się jednak nie dziwię. Układam, więc w głowie kilka zdań by nie pogorszyć jeszcze bardziej sytuacji między nami, a następnie otwieram buzie i...nic. Mam wręcz wrażenie, że w moim gardle powstała wielka gula i żadne słowo się przez nią nie przedostanie. A to naprawdę frustrujące, ponieważ po pierwsze chciałabym już mieć to za sobą, a po drugie (i co ważniejsze) Lucas był naprawdę słodki przez ostatnie dni i zdecydowanie nie zasłużył sobie na to wszystko. Szkoda tylko, że potrzebowałam wypłakać litry łez i kilkugodzinnej rozmowy z Caroline by znać sobie z tego sprawy.
Drzwi windy ponownie się otwierają, a Lucas pośpiesznie opuszcza jej cztery ściany, nawet nie oglądając się za siebie. To troszkę boli.
- Przepraszam, Luc - szepcze, jednak jest już za późno by to usłyszał.
Cholera. 
Od autorki: Halo, halo :))
Z góry bardzo was przepraszam, że rozdział pojawił się z opóźnieniem, ale jako że miałam troszkę wolnego z powodu matur zrobiłam sobie małą wycieczkę i cóż... Na miejscu okazało się, że nie ma internetu. Czasami jednak chyba dobrze zrobić sobie taką przerwę i po prostu spędzić czas z najbliższymi :)
Jeżeli chodzi o sam rozdział to mam nadzieję, że wam się spodoba. Mam wrażenie, że jest troszkę inny niż reszta, ale to mogę być tylko ja.
Chciałabym wam jeszcze bardzo podziękować za wszystkie komentarze, które zostawiliście pod ostatnim rozdziałem. Nie spodziewałam się, że tyle was tu jeszcze będzie i przez to wszystko nie mogłam przestać się uśmiechać. Jesteście po prostu kochani!
Na waszych blogach pojawię się najprawdopodobniej w środę lub w czwartek.
Ściskam i życzę powodzenia wszystkim maturzystom! :* 

12 komentarzy:

  1. Od razu przepraszam, ale komentuję z komórki.
    Nie mam pojęcia o co chodzi Lucasowi. Ona zachowuje się trochę jak dziecko (chociaż na jej miejscu też bym się wyprowadziła, bo strzeliłabym kolesiowi, gdyby aż tak się na mnie zamykał), ale Luc ją przebił. Obraził się i co? Stać go tylko na tyle? Tak po prostu wyszedł z windy. Wybacz, ale chyba nie rozumiem o co mu chodzi. Sky powinna przestać płakać, wypić kilka drinków, pójść do niego i zmusić do tego, by się określił, bo jak dla mnie to on sam nie wie czego chce. Trochę dziwny typ.
    Pozdrawiam i czekam na kolejną notkę

    OdpowiedzUsuń
  2. Ona się wyprowadziła, on udaje, że jej nie zna. W robieniu sobie na złość remis xD Ogolnie tak jak już wspominałam pod poprzednim rozdziałem, moim zdaniem ta wyprowadzka była kompletnie niepotrzebna. Zamiast usiąść i spokojnie porozmawiać to oni celowo utrudniają sobie życie. No, ale dzięki temu jest ciekawiej :D W sumie to nie spodziewałam się, że Sky tak szybko dojdzie do wniosku, że popełniła błąd. Ta rozmowa z Caroline była chyba dla niej zbawieniem, bo odnosiłam wrażenie, że wcześniej Sky nie bardzo wiedziała, czego w ogole chce. Dobrze jest czasem się komuś zwierzyć, zrzucić ciężar ze swoich barków. Caroline pojawiła się w najlepszym momencie. Uważam, że fajna z niej babka. Twardo stoi na ziemi i daje dobre rady. Polubiłam ją!
    Trochę bardziej zrozumiałam Sky dzięki temu rozdziałowi. Boi się, że znowu zostanie zraniona... Tylko moim zdaniem trochę oszukuje samą siebie. Mówi, że nie jest zauroczona w Lucasie, a ja uważam, że jest inaczej. Gdyby nic do niego nie czuła, to nie przeżywałaby wszystkiego tak bardzo.
    Jestem bardzo ciekawa następnej części! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć :)
      Oboje zachowują się jak dzieci: Sky swoją ucieczką, Lucaa ignorowaniem w windzie. Myślałam, że choć trochę powalczy. Dziwnie tak. Ale też poza fikcyjnym małżeństwem niewiele ich łączy. Da się wyczuć, że Sky jest zadurzona, w tym stanie zachowuje się odrobinę jak nastolatka.
      Caroline jest fajna. Dobrze zna się na ludziach, twardo stąpa po ziemi i sprowadza na nią błądzących w chmurach.

      Czekam na nn ^^
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Witam i cieszę się, że rozdział dodałaś tak szybko :)
    Bardzo podobała mi się ta rozmowa Skyler z Caroline. Choć początkowo nie chciała tego przyznać, to dziewczyna potrzebowała się komuś wygadać. A pomimo, ze Car Noe zna długo, to przecież nie miała obok siebie nikogo lepszego, a ta okazała się być świetną spowiedniczką. W ogóle to nie wiedziałam, że Sky już kiedyś została tak poważnie zraniona przez faceta. Umknęło mi to, czy po prostu wcześniej o tym nie pisałaś?
    A jak chodzi o Lucasa, to uważam, ze on tutaj też zachował się trochę po chamsku. To niby Sky zaczęła ten konflikt, ale on to ciągnie. Na zwykłe „cześć” go nie stać. I rozumiem ja, że żadne słowa nie mogły jej się przecisnąć przez gardło. Chociaż uważam, że powinna za nim iść i spróbować chociaż pogadać. Ja myślę, że on by docenił same starania, bo mu chodziło tylko o to, żeby to ona odezwała się pierwsza, żeby nie było, że się narzuca, czy coś. Tak teraz siedzę i myślę, że im naprawdę przydałaby się porządna rozmowa :P może nawet w obecności jakiegoś psychologa, albo Caroline, która już udowodniła, że potrafi świetnie człowieka zrozumieć i jako osoba stojąca obok i bezstronna wypowiedzieć się obiektywnie.
    Pozdrawiam i przy okazji informuję, że u mnie również nowość :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć. Fan Greya i tandetnych pornosów wrócił - Nie no, żartuję, tylko się tak śmieję xD W tym rozdziale się nie doczepię do akcji, bo była, nawet w chwili, gdy wymierzała łyżką, którą jadła lody w koleżankę, bo cały czas wewnątrz bohaterki toczyła się walka. Zrobiło mi się jej żal, taka słodka, mała, krucha istotka, niepewna jutra. Wydaje mi się, że kryję się za tym jakaś przeszłość, bo ona wyraźnie potrzebuje kogoś obok siebie, ale nie tak jak kobieta pragnie mężczyzny czy to w łóżku, czy we wspólnym życiu. Ona trochę takiej troski wymaga, opieki, zainteresowania niczym dziecko od rodziców i obawiam się, że Lucas czemuś takiemu nie podoła. Szczerze, to chyba sam jestem za leniwy, by się na takie coś pisać, dlatego też bym od takiej uciekał jak najdalej, póki jeszcze by mnie z nią nic bliższego nie łączyło, bo jakby już łączyło i nie mógłbym odejść, nie z jej winy, a swojej woli, to... czuję, że byłby to związek mocno toksyczny. Luc jest skryty, ale to Sky jest toksyczna, taka niezdrowa, chorobliwie łaknąca jego uwagi, zainteresowania, pieszczot, a to choć jej mąż, to jednak obcy dla niej facet, bo ile oni się znają? 11 dni?

    Pozdrawiam i zapraszam:
    saga-gangsterzy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Aż żałuję, że nie miałam do nadrobienia więcej, poza tymi ostatnimi dwoma rozdziałami. Przynajmniej może przeczytałabym o pogodzeniu się tej dwójki, a tak... Muszę czekać na to, co przyniesie im los. Swoją drogą zachowanie Sky było trochę... W sumie to nawet nie wiem, jak to ująć, ale ucieczka od problemów wcale nie jest rozwiązaniem. Fakt Luc na swój sposób jest zbyt tajemniczy, ale... No właśnie. Przynajmniej ktoś przemówił jej do rozumu. Chociaż ja bez żadnej depresji z chęcią sięgnęłabym po te wszystkie lody, którymi dziewczyny się raczyły. Cóż - łakomczuch ze mnie :)
    A i tak swoją drogą zaskoczyłaś mnie nawiązaniem do Greya. Choć nie powiem scena była przednia. No i ogólnie z miłą chęcią pochłonęłam oba rozdziały. Jakoś tak ta historia zapada w pamięć i jestem niezmiernie ciekawa, jak ona się skończy. Osobiście liczę na "happy end". Ale ja już mam w zwyczaju ich wyczekiwać. Niemniej jednak uwielbiam po drodze zagłębiać się w perypetie bohaterów.
    Pozdrawiam i weny życzę! Oby niebawem pojawił się ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. jesteś tu jeszcze czy porzuciłaś blog? Od dawna nic się nie pojawiło, więc się martwię o ciebie :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej słoneczko pamiętasz jeszcze mnie i mojego bloga? Odezwij się, brakuje mi twoich wypocin :'( (napisz chociaż na priv czy wszyatko w porządku i co z pisaniem, też miałam przerwę więc chętnie o tym pogadamy jeśli znajdziesz czas i checi)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Luna z bloga between (got-any-more-bad-ideas.blogspot.com)

      Usuń
    2. Halo!:* Nawet nie wiesz jak ucieszył mnie twój komentarz. Po prostu nie umiem przestać się uśmiechać!
      Bardzo chętnie porozmawiam. Musiałabyś tylko padać mi jakiś adres mailowy czy coś, bo nie wiem jak miałybyśmy to inaczej zrobić :D
      Ściskam i czekam na odpowiedź !

      Usuń
    3. O kurcze, tak zaglądam i widzę, że moja odpowiedź sie jednak nie dodała :/ jeśli wciąż masz ochotę to pisz: marlekna4@gmail.com <3
      Buziaki

      Usuń