Okazuje się,
że znalezienie wolnego pokoju hotelowego w centrum Paryża na ostatni moment,
wcale nie jest takie łatwe jak bym to sobie wyobrażała. Z pozostałości
ostatniej wypłaty wykupuję, więc trzyosobowy pokój, który jest zdecydowanie za
duży (oraz za drogi jak na moją niewielką pensje za pracę w kawiarni) i od razu
rezerwuje mniejszy, by móc się do niego wprowadzić już w sobotę popołudniu.
Moje konto nie
ucierpiała jednak praktycznie w ogóle, jeżeli wezmę pod uwagę moje
samopoczucie. Oczy bolą mnie od czytania i chyba również od płaczu, który
nieustannie nawiedza mnie za każdym razem, kiedy tylko pozwolę sobie choćby na
krótką drzemkę. Przez to wszystko kusi mnie nawet, żeby wyjść na miasto i zapić
swoje problemy, jak to zdarzało mi się postępować jeszcze kilka miesięcy temu.
Wiem jednak,
że tym razem nie mogę tego zrobić.
Po prostu
muszę się czymś zająć. Straszliwie mi
się nudzi.
Tak bardzo, że
sięgam po długopis i wypisuje na kartce przypadkowe rzeczy, o których w ogóle
nie warto pisać.
Jeden: tyle
osób ostatnio sprawiło, że moje życie wywróciło się o 180 stopni, a następnie
zaczęło zmierzać w niebezpiecznym kierunku (Lucas).
Dwa: tylu
osobom życzę złapania choroby wenerycznej (czy innej, równie mocno
nieprzyjemnej).
Trzy: tyle
wiadomości dostałam od Christiana w przeciągu ostatnich pięciu minut z kiepskimi
żartami.
Cztery: tyle
miesięcy minęło od zerwania z tym kłamliwym dupkiem, który był moim
chłopakiem.
Pięć: tyle
godzin minęło, od kiedy po raz ostatni rozmawiałam z Lucasem.
Sześć: tyle
razy ktoś zdążyła zapukać do moich drzwi w ciągu ostatnich dwudziestu
sekund.
Podnoszę się z
kanapy i pokonuję kilka kroków, by następnie otworzyć drzwi. Caroline nie
czeka, aż zaproszę ją do środka - uśmiecha się i przeciska obok mnie. W dłoniach
trzyma dwie białe, papierowe torby.
- Słyszałam,
że lody poprawiają humor, dlatego kupiłam każdy możliwy smak, jaki tylko mieli
w sklepie - rzuca, praktycznie wpychając mi w ręce zakupy i rozsiada się
wygodnie na kanapie.
Zdziwiona
podnoszę prawą brew i niepewnie zaglądam do papierowej torby.
- Skąd ty..?
- Skąd wiem,
że coś jest nie tak? - kiwam potwierdzająco głową - Widziałam cię rano w
recepcji. Początkowo myślałam, że po prostu masz zły dzień, ale po tym jak
przypadkowo podsłuchałam twoją rozmowę, wiedziałam, że jednak chodzi o coś
poważnego - mówi - Nie trudno się zresztą domyślić, jako że wykupiłaś sobie
pokój, będąc na miesiącu miodowym.
Zajmuję
miejsce obok niej i skupiam całą swoją uwagę na oglądaniu opakowania
ciasteczkowych lodów Ben&Jerry, by nie myśleć za dużo nad wypowiedzianymi
przed chwilą słowami.
Nie chce, by
Caroline zobaczyła jak się rozklejam.
- Skończyłam
już na dzisiaj pracę. Masz może ochotę iść na spacer?
Odchylam do
tyłu głowę i wzdycham głośno. Nie podoba mi się to, że dziewczyna wpadła do
mnie tylko dlatego, że jest jej mnie żal. Nie potrzebuje współczucia i nie chce
go.
- Nie musisz
mnie niańczyć, Caroline - rzucam - To naprawdę miłe, ale nic mi nie jest.
Poradzę sobie.
Blondynka
przestaje rozglądać się po pokoju i odwraca twarz w moją stronę.
- Nie
przyszłam tutaj bo jest mi ciebie żal i chce cię pocieszyć, Sky - odpowiada,
wywracając oczami - No może teraz mam wrażenie, że powinnam, ale głównie chce
po prostu spędzić z tobą czas. Zwłaszcza, że wczoraj naprawdę dobrze mi się z
tobą rozmawiało.
Uśmiecham się
delikatnie.
- Mi też się
naprawdę dobrze z tobą rozmawiało.
- To dobrze -
mówi ze śmiechem - W innym razie, kto uratowałby się od siedzenia tutaj i
myśleniu o Lucasie? A co gorsza - pisania Listy Życiowych Porażek - dodaje,
wskazując głową na kartkę papieru, którą wypełniłam tuż przed jej przyjściem.
Lucas.
Same imię
powoduje, że mam ochotę wrócić do mojej bezpiecznej pozycji, pisania Listy
Życiowych Porażek i oglądania bezsensownych Reality Show. A to naprawdę mnie przeraża,
ponieważ nie jestem nawet w nim zakochana.
Widząc moją
minę, Caroline zdaje sobie sprawę co powiedziała.
- Cholera,
przepraszam - rzuca, a następnie zaczyna pocierać moje ramię.
Podnoszę się z
kanapy, by uniknąć niezręcznej ciszy.
- To jak? Jemy
te lody? - pytam, ruszając do kuchni.
Dziewczyna
kiwa energicznie głową, podąża za mną i bierze się za rozpakowywanie lodów. Ja
w tym czasie wyciągam dwie duże łyżki (ponieważ te deserowe są zdecydowanie za
małe) i sięgam po swój kubeczek. Niedane jest mi jednak spróbować ciasteczkowej
masy, jako że kolorowe opakowanie z diabelskim młynem, wydaje się być dużo
bardziej interesujące. Przywołuj tak miłe chwile. A może po prostu pokazuje, że
gdybym oparła się urokowi Lucasa i bardziej zwracała uwagę na to co mówi czy
robi, tej całej sytuacji dałoby się uniknąć. Sprawy między nami mogłyby, bowiem
potoczyć się zupełnie inaczej. Teraz jednak mam wrażenie, że ciekawość
wydrążyła dziurę w moim sercu i tylko odpowiedzi mogą ją zaleczyć.
- Chcesz o tym
pogadać?
Podnoszę wzrok
na Caroline, która grzebie łyżką w swoim kubeczku i bacznie mnie obserwuje.
Wzruszam ramionami i udaje bardzo zainteresowaną lodami, by uniknąć jej
spojrzenia.
- Posłuchaj -
zaczyna, kładąc dłoń na mojej ręce - Nie będę Cię do niczego zmuszać, ale
jeżeli będziesz potrzebowała się wygadać to wiedz, że tu jestem. Obiecuje, że
nie będę się śmiać i postaram się ograniczyć wszystkie swoje uwagi do minimum.
Wzdycham,
wpychając do buzi łyżkę pełną lodów.
Nie wiem czy
mogę jej zaufać i zawierzyć mniej lub bardziej zawstydzające fakty na temat
mojego życia. A co ważniejsze nie wiem czy w ogóle chce o tym komukolwiek
mówić. Z własnego doświadczenia wiem
jednak, że trzymanie wszystkiego dla siebie nie jest najlepszym rozwiązaniem i
czasami trzeba po prostu się otworzyć - nawet, jeżeli bardzo tego nie chcemy. Dlatego
też opowiadam jej o wszystkim. O eksperymencie, o nieprawdziwym ślubie i o
niechętnym opowiadaniu Lucasa o samym sobie. Mówię otwarcie o moich uczuciach,
o naszej pierwszej kłótni, o wycieczce do wesołego miasteczka i o wieczornych
lekcjach pływania. Wreszcie, starając się nie pominąć żadnych ważnych
szczegółów, opowiadam jej o wydarzeniach z dzisiejszego ranka.
Kiedy kończę w
pomieszczeniu zapada cisza. Blondynka ma poważny wyraz twarzy i wydaje się
myśleć nad wszystkim, o czym jej właśnie opowiedziałam. Jestem troszkę
zdenerwowana, jako że dotychczas jedyną osobą, której zwierzałam się ze swoich
problemów, był Christian.
- Rozumiem, że
Lucas nie jest najbardziej otwartą osobą, ale nie rozumiem, dlaczego tak po
prostu uciekłaś...
Już jej
pierwsze słowa bardzo mnie zaskakują.
- Po pierwsze,
nie uciekłam - mówię twardo, wymierzając w nią łyżką - A po drugie nie byłoby
problemu gdyby Lucas był tylko zamknięty w sobie. To jeszcze bym zrozumiała. On
jednak wyraźnie nie chce bym ja cokolwiek o nim wiedziała.
- A jak
nazwałabyś to, co zrobiłaś? - pyta, ignorując większość mojej wypowiedzi -
Przestraszyłaś się, że Lucas nie chce opowiedzieć ci niczego o sobie, ponieważ
nie ma zamiaru angażować się w żaden związek, a na końcu po prostu weźmie
pieniądze i zniknie. Ty zostaniesz natomiast ze złamanym sercem jak to stało
się już wcześniej...
Podnoszę
energicznie głowę, przez chwilę mając nawet wrażenie, że się przesłyszałam. Tak
się jednak nie dzieje. Zszokowana rozchylam, a następnie zamykam usta niczym
ryba, nie wiedząc co powinnam odpowiedzieć. Caroline nie tylko wypowiedziała na
głos wszystkie moje obawy, ale również przejrzała przez mur, który zbudowałam
wokół siebie cztery miesiące temu.
Do tego
momentu jedyną osobą, której się to udało był Christian i chciałam żeby tak też
zostało.
- Sky? -
blondynka pochyla się, by zwrócić moją uwagę - Wszystko w porządku?
Potrząsam
delikatnie głową.
- Skąd wiesz? -
pytam, nerwowo zaciskając palce na końcu blatu. Nagle mam bowiem wrażenie, że
jej błękitne oczy umieją przejrzeć mnie na wśród i jestem przed nią... naga.
- Twoje oczy -
mówi krótko, wsadzając łyżkę pełną lodów do buzi - Za dobrze znam spojrzenie
zranionej duszy, by go nie zauważyć.
Marszczę brwi,
starając się dokładniej rozgryźć, o co jej chodzi, jako że ta najwyraźniej dojrzała
już wszystkie moje sekrety. Nie idzie mi
jednak chyba najlepiej.
- Nie ty
jedyna zakochałaś się w nieodpowiedniej osobie, Sky - wyjaśnia Caroline -
Dlatego też rozumiem, dlaczego zrobiłaś to co zrobiłaś, jednak to dalej nie
sprawia, że jest to w porządku.
Wzdycham,
nabierając kolejną łyżkę lodów.
- Co w takim
razie mam zrobić? Ponieważ za każdym razem, kiedy Lucas unika odpowiedzi nie
mogę przestać myśleć o tym, że cała historia zaraz się powtórzy - przyznaje - Czy
to uczucie kiedykolwiek minie?
- Chce
powiedzieć, że tak, ale skłamałabym to robiąc, ponieważ są momenty, kiedy
wspomnienia wracają i nawet po roku potrafię rozpłakać się z byle powodu -
wyznaje, a na jej twarzy pojawia się niewielki uśmiech, który bardzo mnie
zaskakuje - Wierze jednak, że kiedy znajdziemy to jedyną osobę, wszystkie inne
miłostki przestaną mieć znaczenie i odejdą w zapomnienie.
Nie jest to
najbardziej zadowalająca odpowiedź, jednak daje mi nadzieję, która ostatnio
wydawała się mnie omijać. Jednocześnie ta cała rozmowa powoduje, że staje się
odrobinę zawstydzona swoją reakcją i działaniami. Z drugiej strony wiem jednak,
że Caroline pomogła mi zrozumieć niektóre rzeczy, dzięki czemu powinnam bez
problemu ruszyć naprzód. Zdecydowanie będę potrzebować więcej takich sesji
zanim wrócę do domu.
- Nienawidzę
tych uczuć.
Dziewczyna
śmieje się i kiwa głową w zrozumieniu.
- I też
właśnie dla tego niezobowiązujące i krótkie relacje ostatnie stały się moimi
ulubionymi.
Prycham i
odkładam srebrną łyżeczkę oraz pusty kubeczek lodów.
- Ten spacer
to chyba jednak nie taki zły pomysł, Caroline - rzucam z uśmiechem - Może uda
nam się zaradzić coś i na twój problem.
- Jeszcze raz naprawdę dziękuje -
powtarzam chyba po raz piąty w przeciągu ostatnich dziesięciu minut - Gdyby nie
ty najprawdopodobniej dalej bym leżała na tej niewygodnej kanapie i uzupełniała
Listę Życiowych Porażek.
Caroline prycha śmiechem i
niewiele brakuje, by czekoladowe ciasta, które zakupiłyśmy w drodze powrotnej
wylądowały na ziemi.
- Podziękujesz mi dopiero wtedy,
kiedy między tobą, a Lucasem wszytko się ułoży - mówi, kiedy przekraczamy drzwi frontowe hotelu - Żeby jednak to się udało, będziesz najpierw musiała
przeprosić za swoją ucieczkę.
-Wiem, tylko... Nie jestem za
dobra w tych sprawach. Zawsze plotę o bzdurach zamiast przejść prosto do
rzeczy.
- Jestem pewna, że Lucas doceni
sam fakt, że przyznajesz się do błędu i chcesz to naprawić - stwierdza, a ja
niepewnie kiwam głową.
Oh, proszę. Niech tak naprawdę
będzie.
- Będę trzymać kciuki, Sky.
Koniecznie daj mi znać jak poszło - dodaje na końcu i rusza w kierunku swojego pokoju,
machając mi na pożegnanie.
Odwzajemniam gest i wchodzę do
wolej windy. Co prawda miałam ograniczyć korzystanie z nich, ale dzisiaj jestem
zdecydowanie zbyt zmęczona by wspiąć się na trzecie piętro, a następnie przemierzyć
jeszcze cały korytarz. Zwłaszcza teraz, kiedy mój nowy pokój znajduję się w
zupełnie innej części hotelu niż schody.
Drzwi zaczynają się powoli
zamykać, jednak w ostatnim momencie duża, męska dłoń wciska się pomiędzy metal.
Wzdycham z frustracji, ale grzecznie odsuwam się do tyłu i zwieszam głowę, jako
że nie mam ochoty na pogaduszki z nieznajomymi. Wraz z mężczyzną pojawia się
również intensywny zapach, który towarzyszy mi ostatnio zbyt często bym go nie rozpoznała.
Moje łokcie pieką, kiedy
energicznie i nieuważnie cofam się jeszcze bardziej do tyłu i wpadam na
metalową ścianę. Nie spodziewałam się, że ta rozmowa nadejdzie tak szybko i
miałam nadzieję, że wcześniej uda mi się przećwiczyć jej przebieg samą z sobą. Najwyraźniej
wszechświat nie jest jednak po mojej stronie.
Niepewnie ponoszę wzrok, by dostrzec Lucasa
stojącego tuż obok mnie i mogę przysiąc, że ten robi wszytko by tylko na mnie
nie spojrzeć. Po części mu się jednak nie dziwię. Układam, więc w głowie kilka
zdań by nie pogorszyć jeszcze bardziej sytuacji między nami, a następnie otwieram buzie
i...nic. Mam wręcz wrażenie, że w moim gardle powstała wielka gula i żadne
słowo się przez nią nie przedostanie. A to naprawdę frustrujące, ponieważ po
pierwsze chciałabym już mieć to za sobą, a po drugie (i co ważniejsze) Lucas
był naprawdę słodki przez ostatnie dni i zdecydowanie nie zasłużył sobie na to
wszystko. Szkoda tylko, że potrzebowałam wypłakać litry łez i kilkugodzinnej
rozmowy z Caroline by znać sobie z tego sprawy.
Drzwi windy ponownie się
otwierają, a Lucas pośpiesznie opuszcza jej cztery ściany, nawet nie oglądając
się za siebie. To troszkę boli.
- Przepraszam, Luc - szepcze, jednak
jest już za późno by to usłyszał.
Cholera.
Od autorki: Halo, halo :))
Z góry bardzo was przepraszam, że rozdział pojawił się z opóźnieniem, ale jako że miałam troszkę wolnego z powodu matur zrobiłam sobie małą wycieczkę i cóż... Na miejscu okazało się, że nie ma internetu. Czasami jednak chyba dobrze zrobić sobie taką przerwę i po prostu spędzić czas z najbliższymi :)
Jeżeli chodzi o sam rozdział to mam nadzieję, że wam się spodoba. Mam wrażenie, że jest troszkę inny niż reszta, ale to mogę być tylko ja.
Chciałabym wam jeszcze bardzo podziękować za wszystkie komentarze, które zostawiliście pod ostatnim rozdziałem. Nie spodziewałam się, że tyle was tu jeszcze będzie i przez to wszystko nie mogłam przestać się uśmiechać. Jesteście po prostu kochani!
Na waszych blogach pojawię się najprawdopodobniej w środę lub w czwartek.
Ściskam i życzę powodzenia wszystkim maturzystom! :*
Od razu przepraszam, ale komentuję z komórki.
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia o co chodzi Lucasowi. Ona zachowuje się trochę jak dziecko (chociaż na jej miejscu też bym się wyprowadziła, bo strzeliłabym kolesiowi, gdyby aż tak się na mnie zamykał), ale Luc ją przebił. Obraził się i co? Stać go tylko na tyle? Tak po prostu wyszedł z windy. Wybacz, ale chyba nie rozumiem o co mu chodzi. Sky powinna przestać płakać, wypić kilka drinków, pójść do niego i zmusić do tego, by się określił, bo jak dla mnie to on sam nie wie czego chce. Trochę dziwny typ.
Pozdrawiam i czekam na kolejną notkę
Ona się wyprowadziła, on udaje, że jej nie zna. W robieniu sobie na złość remis xD Ogolnie tak jak już wspominałam pod poprzednim rozdziałem, moim zdaniem ta wyprowadzka była kompletnie niepotrzebna. Zamiast usiąść i spokojnie porozmawiać to oni celowo utrudniają sobie życie. No, ale dzięki temu jest ciekawiej :D W sumie to nie spodziewałam się, że Sky tak szybko dojdzie do wniosku, że popełniła błąd. Ta rozmowa z Caroline była chyba dla niej zbawieniem, bo odnosiłam wrażenie, że wcześniej Sky nie bardzo wiedziała, czego w ogole chce. Dobrze jest czasem się komuś zwierzyć, zrzucić ciężar ze swoich barków. Caroline pojawiła się w najlepszym momencie. Uważam, że fajna z niej babka. Twardo stoi na ziemi i daje dobre rady. Polubiłam ją!
OdpowiedzUsuńTrochę bardziej zrozumiałam Sky dzięki temu rozdziałowi. Boi się, że znowu zostanie zraniona... Tylko moim zdaniem trochę oszukuje samą siebie. Mówi, że nie jest zauroczona w Lucasie, a ja uważam, że jest inaczej. Gdyby nic do niego nie czuła, to nie przeżywałaby wszystkiego tak bardzo.
Jestem bardzo ciekawa następnej części! ;*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCześć :)
UsuńOboje zachowują się jak dzieci: Sky swoją ucieczką, Lucaa ignorowaniem w windzie. Myślałam, że choć trochę powalczy. Dziwnie tak. Ale też poza fikcyjnym małżeństwem niewiele ich łączy. Da się wyczuć, że Sky jest zadurzona, w tym stanie zachowuje się odrobinę jak nastolatka.
Caroline jest fajna. Dobrze zna się na ludziach, twardo stąpa po ziemi i sprowadza na nią błądzących w chmurach.
Czekam na nn ^^
Pozdrawiam :)
Witam i cieszę się, że rozdział dodałaś tak szybko :)
OdpowiedzUsuńBardzo podobała mi się ta rozmowa Skyler z Caroline. Choć początkowo nie chciała tego przyznać, to dziewczyna potrzebowała się komuś wygadać. A pomimo, ze Car Noe zna długo, to przecież nie miała obok siebie nikogo lepszego, a ta okazała się być świetną spowiedniczką. W ogóle to nie wiedziałam, że Sky już kiedyś została tak poważnie zraniona przez faceta. Umknęło mi to, czy po prostu wcześniej o tym nie pisałaś?
A jak chodzi o Lucasa, to uważam, ze on tutaj też zachował się trochę po chamsku. To niby Sky zaczęła ten konflikt, ale on to ciągnie. Na zwykłe „cześć” go nie stać. I rozumiem ja, że żadne słowa nie mogły jej się przecisnąć przez gardło. Chociaż uważam, że powinna za nim iść i spróbować chociaż pogadać. Ja myślę, że on by docenił same starania, bo mu chodziło tylko o to, żeby to ona odezwała się pierwsza, żeby nie było, że się narzuca, czy coś. Tak teraz siedzę i myślę, że im naprawdę przydałaby się porządna rozmowa :P może nawet w obecności jakiegoś psychologa, albo Caroline, która już udowodniła, że potrafi świetnie człowieka zrozumieć i jako osoba stojąca obok i bezstronna wypowiedzieć się obiektywnie.
Pozdrawiam i przy okazji informuję, że u mnie również nowość :*
Cześć. Fan Greya i tandetnych pornosów wrócił - Nie no, żartuję, tylko się tak śmieję xD W tym rozdziale się nie doczepię do akcji, bo była, nawet w chwili, gdy wymierzała łyżką, którą jadła lody w koleżankę, bo cały czas wewnątrz bohaterki toczyła się walka. Zrobiło mi się jej żal, taka słodka, mała, krucha istotka, niepewna jutra. Wydaje mi się, że kryję się za tym jakaś przeszłość, bo ona wyraźnie potrzebuje kogoś obok siebie, ale nie tak jak kobieta pragnie mężczyzny czy to w łóżku, czy we wspólnym życiu. Ona trochę takiej troski wymaga, opieki, zainteresowania niczym dziecko od rodziców i obawiam się, że Lucas czemuś takiemu nie podoła. Szczerze, to chyba sam jestem za leniwy, by się na takie coś pisać, dlatego też bym od takiej uciekał jak najdalej, póki jeszcze by mnie z nią nic bliższego nie łączyło, bo jakby już łączyło i nie mógłbym odejść, nie z jej winy, a swojej woli, to... czuję, że byłby to związek mocno toksyczny. Luc jest skryty, ale to Sky jest toksyczna, taka niezdrowa, chorobliwie łaknąca jego uwagi, zainteresowania, pieszczot, a to choć jej mąż, to jednak obcy dla niej facet, bo ile oni się znają? 11 dni?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam:
saga-gangsterzy.blogspot.com
Aż żałuję, że nie miałam do nadrobienia więcej, poza tymi ostatnimi dwoma rozdziałami. Przynajmniej może przeczytałabym o pogodzeniu się tej dwójki, a tak... Muszę czekać na to, co przyniesie im los. Swoją drogą zachowanie Sky było trochę... W sumie to nawet nie wiem, jak to ująć, ale ucieczka od problemów wcale nie jest rozwiązaniem. Fakt Luc na swój sposób jest zbyt tajemniczy, ale... No właśnie. Przynajmniej ktoś przemówił jej do rozumu. Chociaż ja bez żadnej depresji z chęcią sięgnęłabym po te wszystkie lody, którymi dziewczyny się raczyły. Cóż - łakomczuch ze mnie :)
OdpowiedzUsuńA i tak swoją drogą zaskoczyłaś mnie nawiązaniem do Greya. Choć nie powiem scena była przednia. No i ogólnie z miłą chęcią pochłonęłam oba rozdziały. Jakoś tak ta historia zapada w pamięć i jestem niezmiernie ciekawa, jak ona się skończy. Osobiście liczę na "happy end". Ale ja już mam w zwyczaju ich wyczekiwać. Niemniej jednak uwielbiam po drodze zagłębiać się w perypetie bohaterów.
Pozdrawiam i weny życzę! Oby niebawem pojawił się ciąg dalszy :)
jesteś tu jeszcze czy porzuciłaś blog? Od dawna nic się nie pojawiło, więc się martwię o ciebie :(
OdpowiedzUsuńHej słoneczko pamiętasz jeszcze mnie i mojego bloga? Odezwij się, brakuje mi twoich wypocin :'( (napisz chociaż na priv czy wszyatko w porządku i co z pisaniem, też miałam przerwę więc chętnie o tym pogadamy jeśli znajdziesz czas i checi)
OdpowiedzUsuńLuna z bloga between (got-any-more-bad-ideas.blogspot.com)
UsuńHalo!:* Nawet nie wiesz jak ucieszył mnie twój komentarz. Po prostu nie umiem przestać się uśmiechać!
UsuńBardzo chętnie porozmawiam. Musiałabyś tylko padać mi jakiś adres mailowy czy coś, bo nie wiem jak miałybyśmy to inaczej zrobić :D
Ściskam i czekam na odpowiedź !
O kurcze, tak zaglądam i widzę, że moja odpowiedź sie jednak nie dodała :/ jeśli wciąż masz ochotę to pisz: marlekna4@gmail.com <3
UsuńBuziaki