piątek, 3 kwietnia 2015

Fourth Day


Beta: Alicja

Przystaję, krzyżując nogi i przykładam zausznik moich czarnych okularów do ust.
Wystawne, wręcz wylane złotem pomieszczenie rozpoczynające się u moich stóp, przypomina jedną z sal balowych, o których można usłyszeć tylko w baśniach. Popołudniowe słońce wślizgujące się przez okna, odbija się od wiszących na ścianie wschodniej luster i rozświetla ozdobne liście oraz olbrzymie kryształowe żyrandole, dodając tylko temu wyjątkowemu miejscu jeszcze więcej uroku. Wisienką na tym wielkim torcie jest ogromne malowidło pokrywające cały sufit. Krótko mówiąc Sala Lustrzana zapiera dech w piersi. Jest po prostu magiczna.
– Początkowo skromny pawilon myśliwski, został przekształcony przez Króla Słońce w okazałą, pełną przepychu siedzibę władcy, a wkrótce stał się świadkiem upadku monarchii absolutnej – cytuje Lucas, czytając fragment jednej z ulotek, które zdążył pozbierać podczas zwiedzania tego niesamowitego pałacu.
Muszę przyznać, że nie rozumiem tego do końca, ponieważ osobiście mam wrażenie, że zbieranie tych papierków, jest dla niego najważniejszym punktem naszych wycieczek, jednak nigdy nie udaje mu się przynieść ich do hotelu. Jak długo sprawia mu to jednak radość, tak długo ja nie będę narzekać.
– Piękny prawda? – pytam, odwracając głowę w jego stronę.
– Kto? – mamrocze rozkojarzony, wpatrując się w przestrzeń nad moim ramieniem.
Marszczę brwi i delikatnie uderzam go w ramię.
– Kto? O czym ty myślisz Luc? – wzdycham. – Wersal. Czyż Wersal nie jest piękny?
– Tak. Tak... Cudowny.
Scott praktycznie mnie zbywa, zbyt zainteresowany wszystkim innym niż swoją żoną. Podążam, więc za jego wzrokiem, by dowiedzieć się, co jest tak bardzo ciekawe, że nie może nawet udawać, że słucha tego co mówię.
Kiedy napotykam na grupę młodych, ubranych w skąpe, letnie ubranka dziewczyn, jego zachowanie staje się oczywiste, a mój dobry humor momentalnie znika.
Przez te parę krótkich dni kilkukrotnie miałam już okazję się przekonać, że nie jestem wyjątkiem – Lucas potrafi działać na kobiety i on sam doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Jest niczym wieża Eiffla, której nie można przegapić. Czasami jednak żałuję, że nie ma śmiesznych okularków na nosie i skarpetek z sandałami, by te wszystkiego paniusie przeniosły swój wzrok na kogoś innego. Cóż wielki tatuaż na czole z wiadomością, że jest zamężny również by się nadał, ale raczej trudno byłoby mi go do tego przekonać.
Obecnie nie mam jednak, żadnej z tych rzeczy, dlatego muszę sobie radzić inaczej.
Mrużę oczy i krzyżuję ręce pod piersiami, przez co moja sukienka troszeczkę się podnosi, jednak w tym momencie wyjątkowo mi to nie przeszkadza.
– Naprawdę? – warczę, zgniatając jedną z jego ulotek w dłoni – Oglądasz się za innymi kobietami w moim towarzystwie?
Lucas reaguje niespodziewanie szybko – jego głowa obraca się w moją stronę, usta otwierają, a ręce oplatają moją talię i przyciągają do siebie.
– Co? – pyta bardziej siebie niż mnie. – Oczywiście, że nie! Jak możesz w ogóle tak myśleć Sky?
– Cóż może dlatego, że wręcz ślinisz się gapiąc na te paniusie!
– Nie gapię się na te paniusie! – zaprzecza natychmiastowo. – Obserwuję tych panów...
Marszczę brwi i nie chcę nawet wiedzieć, jak musi wyglądać moja twarz po usłyszeniu czegoś takiego. Szok, zdziwienie, kompletne zaskoczenie to uczucia, które nawet w połowie nie oddają tego co dzieje się w mojej głowie. Czyżbym od teraz musiała martwić się nie tylko o kobiety?
– To chyba nawet gorzej... – szepczę, uświadamiając sobie, że jeżeli Lucas okazałby się zainteresowany jakimkolwiek mężczyzną, oznaczałoby to natychmiastowy koniec naszego małżeństwa. A ja nie miałabym nawet na to wpływu.
– Boże, Skylar! Nie to miałem na myśli – mówi, kręcąc głową. – Oni wydają się bardziej zainteresowani tobą niż mną.
Wydyma wargi, przez co wygląda jak małe dziecko, któremu zabrano lizaka i mimo próby, nie umiem powstrzymać cichego chichotu, który wydobywa się z moich ust.
– Naprawdę? – piszczę, chcąc zobaczyć jak zareaguje.
– Nawet nie próbuj – szepcze do mojego ucha, przy okazji delikatnie je przygryzając. – Mam ochotę wziąć cię tu i teraz, by wszyscy wiedzieli, że jesteś moja, a ty nawet na nich nie spojrzałaś.
Uśmiecham się i zarzucam ręce na jego szyję, przypadkowo ocierając się udem o jego krocze.
– Spójrz na ten cudowny obraz, kochanie! Musimy go zobaczyć – rzuca i wypuszczając świst z pomiędzy warg, ciągnie mnie w wybranym przez siebie kierunku.


Christian
Naprawdę podoba mi się relacja, którą udało nam się zbudować od wczoraj. Chyba obydwoje potrzebowaliśmy powiedzieć sobie kilka rzeczy, żeby ruszyć do przodu i spróbować przeżyć te pięćdziesiąt dni jak prawdziwe małżeństwo. Dzięki temu jestem również pewniejsza i jednocześnie nie boję się zaangażować mojego serca. A przynajmniej spróbować to zrobić. Lucas w końcu nie może aż tak dobrze kłamać, prawda? To niemożliwe, żeby ciągle liczył tylko na te głupie pieniądze.
Przy okazji czy oglądałeś najnowszy odcinek Girl In Big City? Jak to możliwe, że Katherina ponownie dała radę wszystkich oszukać?! Łącznie z Samem! :O
Kocham i tęsknię!
Sky Scott
 (Kocham ten podpis!)


– Sky, jesteś gotowa? – pyta blondyn, poprawiając swój idealnie wyprasowany szary krawat przed lustrem.
Chloe – organizatorka eksperymentu – postanowiła zrobić nam przemiłą niespodziankę. Mianowicie zarezerwowała stolik w jednej z restauracji w centrum Paryża i muszę przyznać, że jestem tym troszeczkę – może nawet bardzo – podekscytowana. Nie chodzi tylko o to, że Epicure jest jedną z najbardziej polecanych oraz wystawnych restauracji, co sprawia, że czuję się jak księżniczka i zaczynam odrobinę wariować. Jak się niedawno dowiedziałam czytając pamiętnik mojej świętej pamięci babci, który dostałam od niej w spadku, dziadek oświadczył jej się właśnie w tej, wtedy jeszcze niewielkiej, knajpce. Z dumą w głosie wielokrotnie powtarzała, że to był najcudowniejszy i najważniejszy wieczór w jej życiu. Mam więc cichą nadzieje, że magia tego miejsca udzieli się również nam.
– Tak. Tak – odpowiadam pośpiesznie – Mógłbyś mi tylko zapiąć sukienkę?
Potrząsam białym materiałem, który obecnie podtrzymywany jest jedynie przez moje ramiona i biust, by zwrócić jego uwagę.
– Pewnie.
Powoli rusza w moją stronę, poruszając się z gracją i wdziękiem, przez co moje ciało przebiega dreszcz zanim ten zdąży mnie dotknąć.
Kiedy jednak to robi uczucie, które mnie ogarnia jest tak niesamowite, że ledwo udaje mi się stłumić cichy jęk. Ta reakcja jest niemal przesadna, jednak po wszystkim co zrobił rano i jak bardzo się tego wypierał sprawiło, że zaczęłam wierzyć, że to wszystko to nie jest tylko przepustka do lepszej przyszłości, że nie chodzi tu tylko o pieniądze, że może naprawdę chce przynajmniej spróbować.
– Ślicznie pachniesz – szepcze, zagarniając moje włosy na jedną stronę, by móc przesunąć nosem po mojej szyi.
Jego ciepła dłoń ląduje na moich plechach w tym samym momencie, kiedy zaczyna kreślić wzorki na moim obojczyku. Moje zmysły zaczynają wariować i nie jest to standardowa reakcja, do której jestem przyzwyczajona. Odrętwienie – tak. Gęsia skórka – tak.  Szybko bijące serce – oczywiście, że tak. Nigdy w życiu nie było mi dane poczuć jednak czegoś takiego...
Każde miejsce, którego dotyka wydaje się płonąć. Nogi zaczynają mi drżeć jakbym wypiła wystarczająco dużo alkoholu, by stracić moralną i tą dobrze wychowaną część siebie. Mój oddech jest głośny i urywany. Kiedy jednak dokłada do tego wszystkiego swoje usta, które początkowo delikatnie kąsają moją skórę, by następnie znaleźć to idealne miejsce tuż za uchem, gdzie pozostawiają duży, fioletowy ślad, wszystko we mnie wybucha, przez co czuję tylko jedno, pragnę tylko jednego – jego.
Odwracam się gwałtownie, po raz drugi tego dnia wpadając na jego klatkę piersiową. Tym razem nie powoduje to lekkich rumieńców. To co Luc może zobaczyć na mojej twarzy musi mówić wystarczająco, o tym jak bardzo pragnę jego dotyku, ponieważ zielonooki nie potrzebuje więcej niż minuty, a jego wargi ponownie stykają się z moją rozgrzaną skórą.
Tym razem nie jest już jednak nadto ostrożny. Obejmuje mnie w talii i w zaborczym geście przyciąga do siebie. Ja podążam tuż zanim. Podnoszę ręce i wsuwam je w jego włosy, by móc delikatnie pociągnąć za ich końcówki. Jest to niewinny gest, jednak wystarcza, by z jego ust wydobył się przeciągły jęk.
To niewypowiedziane zapewnianie sprawia, że tracę dla niego głowę, a wszystko zaczyna toczyć się bardzo szybko.
Prawe ramiączko sukienki opada na moje ramię, a Lucas podążając za nim tworzy trzy znaki, by następnie przenieść się za ucho, gdzie pozostawia jeszcze jedno fioletowe znamię. Jego dłonie zjeżdżają na sam dół moich pleców, gdzie smukłe palce kręcą rozmaite wzorki, kiedy ja gorączkowo poluźniam jego krawat, a moje usta otwierają się, by uwolnić krótkie westchnienie.
– Pocałuj mnie – szepczę i nawet ja słyszę desperacje w moim głosie – Pocałuj mnie Lucas.
– Tutaj? – pyta, szturchając nosem moją szyję.
– Nie.
– Tutaj? – powtarza, tym razem całując moją szczękę.
– Nie – zaprzeczam, podciągając jego głowę do góry, dzięki czemu nasze usta są na tej samej wysokości, a jego miętowy oddech łaskocze moją skórę – Tutaj.
Ostatni raz się do niego uśmiecham i przymykam oczy, przygotowując się na to, co ma właśnie nadejść. Jego usta na moich... Och, na samą myśl o tym mój oddech przyśpiesza, a dłonie zaczynają się trząść.
Nie mogę uwierzyć, że to naprawdę się dzieje. Nareszcie pocałuję mojego męża i nie jest to wymuszona na mnie czynność. Ja tego chcę. Ja naprawdę chcę rzucić się na tego niesamowicie przystojnego mężczyznę i udowodnić mu raz na zawsze, że moje rumieńce nie były spowodowane tak wielkim brakiem doświadczenia, jak mu się wydawało.
Kiedy więc jego nos styka się z moim, wstrzymuję powietrze i zaczynam odliczać... 1... 2... 3 ... 20?!
Zdezorientowana otwieram oczy i marszczę brwi.
– Co do ..?!
Lucas stoi tak blisko jak to możliwe, jego biodra napierają na moje, a na jego twarzy widnieje szeroki uśmiech, który sprawia, że ta sytuacja staje się jeszcze bardziej niejasna i denerwująca.
– Nie pocałuję cię, Skylar – szepcze, jednocześnie przyciągając mnie bliżej siebie – Obiecałem sobie, że tego nie zrobię. Nie, kiedy oboje jesteśmy pobudzeni i najprawdopodobniej zaraz skończy się to tak, jak się skończy, przez co ominiemy kolacje, a następnego dnia ty będziesz na mnie wściekła. Naprawdę wściekła, ale przede wszystkim będziesz czuła się wykorzystana – dodaje. – Nie przypuszczałem jednak, że trzymanie się od ciebie z daleka będzie takie trudne.
– Dlaczego to ty podejmujesz w tej sprawie decyzje? – pytam, wydymając dolną wargę, jak mają to w zwyczaju robić małe dzieci, kiedy są niezadowolone.
– Jestem starszy. Mądrzejszy. Bardziej doświadczony – rzuca i jednym płynnym ruchem zapina moją sukienkę.
– Jeszcze zobaczymy.
Łapię wcześniej przygotowaną kopertówkę i ruszam za Lucasem, który czeka w drzwiach, poprawiając swój krawat.


Epicure jest dokładnie wszystkim, czego można się spodziewać, po najbardziej obleganej restauracji w Paryżu. Wystawna, bogata, przypomina raczej wnętrze pałacu niż niewielką knajpkę, o której opowiadała mi babcia, jednak dalej przywołuje tak wiele wspomnień.
Główny punkt stanowi niewielka, okrągła scena, którą zajmuje elegancko ubrany zespół, najprawdopodobniej wygrywający jedynie muzykę klasyczną. Wokół, w wymierzonej odległości, by nie przeszkadzać nikomu w rozmowie, ustawione są masywne stoły, zakryte kosztowną zastawą i białymi kwiatami. Wisienkę na torcie stanowią wielkie obrazy w mosiężnych ramkach oraz kryształowe, rozświetlające pomieszczenie żyrandole.
– Pięknie tutaj – szepczę, zaciskając z zachwytu palce na dłoni Lucasa.
– To prawda – przyznaje. – Pójdę jeszcze tylko do toalety. Poczekaj tutaj, proszę.
Przytakuję i krzyżując nogi, zaczynam przyglądać się jedzącym czy czekającym na posiłek ludziom.
Moją uwagę przyciąga starsze małżeństwo, które prowadzi spokojną rozmowę, popijając wino. Oboje wydają się szczęśliwi i mimo wielu lat spędzonych razem ciągle zakochani. Przypominają po części moich dziadków – mimo, zmarszczek, worków pod oczami oraz siwych włosy oni ciągle traktowali się jak by byli młodzi i piękni – którym zawsze zazdrościłam wytrwałości.
Naprawdę chciałabym umieć powiedzieć, że chce spędzić z tą jedną osobą resztę moich dni.
– Możemy iść – szepcze blondyn, przystając tuż za moimi plecami.
Ujmuję wystawioną dłoń Lucasa i pozwalam prowadzić się do zarezerwowanego stolika w cichszej części restauracji, gdzie chłopak odsuwa mi krzesło i czeka, aż usiądę.
– Dziękuje – mówię.
– Mówiłem ci już, że ślicznie wyglądasz?
Podnoszę na niego wzrok i przygryzam wargę. Scott kilkukrotnie tego dnia zapewnił mnie już o mojej urodzie, co muszę przyznać, jest naprawdę miłe. Mimo wszystko zapewnienie, że jesteś atrakcyjna dla kogoś, na kim ci zależy, znaczy naprawdę wiele. Dlatego też między innymi rano nie mogłam się na niego zezłościć, nawet, jeżeli zachowywał się jak totalny macho.
– Dziękuje – powtarzam – Ty również wyglądasz...
Fantastycznie. Wspaniale. Niesamowicie. Cholernie seksownie.
– Podoba mi się jak wyglądasz – mamroczę, pozostając przy prostej formułce, która jako jedyna wydaje się nie brzmieć jak słowa, które zostały wypowiedziane przez napaloną nastolatkę.
– Niezmiernie się z tego cieszę kochanie – rzuca, uśmiechając się w moją stronę – Zwłaszcza, że mamy przed sobą jeszcze czterdzieści sześć dni małżeństwa, a bez tego małego atutu, ten eksperyment nie byłby całkowicie uczciwy, nie uważasz? Wydawało mi się jednak, że ustaliliśmy to wczoraj wieczorem, kiedy tak słodko mi to wyznałaś.
Spuszczam głowę, kiedy moje policzki zmieniają kolor na jasno różowy. Od kiedy Scott dowiedział się o tym małym szczególe, który miał jeszcze przez dłuższy czas pozostać wyłącznie w mojej głowie, wykorzystuje to w każdym możliwym momencie, nie dając mi zapomnieć.
– Cóż ja na pewno to zrobiłam – szepczę. Atak jest w końcu najlepszą formą obrony, prawda?
– Chcesz, żebym to powiedział, skarbie? – pyta. – Jak bardzo mi się podobasz? Jak bardzo podniecasz mnie za każdym razem, kiedy rumienisz się bądź przygryzasz tą swoją dolną wargę? Jak bardzo mam ochotę, właśnie w tym momencie...
– Lucas! – warczę cicho, nie chcąc nawet wiedzieć, jak miał zamiar dokończyć to znanie.
Przecież to takie... No dobrze – chcę wiedzieć, ale nie w publicznym, pełnym ludzi miejscu!
– Oni nas nawet nie rozumieją Sky.
– Tego nie wiesz na pewno – upieram się przy swoim. – Nie jesteś jedyną osobą, która umie posługiwać się tym językiem. Ludzie się uczą, wiesz?
Mam wrażenie, że jestem nadto niemiła, jednak jeżeli jest to konieczne by uniknąć wielkiego upokorzenia, jestem gotowa się poświęcić. Prawda jest bowiem taka, że jestem jedną z najbardziej wstydliwych osób, jeżeli chodzi o rozmowy na temat intymnych sytuacji między kobietą, a mężczyzną i musiałabym się naprawdę mocno uderzyć główkę, by to zmienić.
– Jesteś cholernie seksowna, kiedy się denerwujesz, skarbie.
Mrużę oczy i uderzam go delikatnie w prawe ramię.
Z nieznanych mi powodów Lucas miewa chwile, w których po prostu uwielbia się ze mną droczyć. Robię się wtedy cała czerwona – bardziej z zażenowania niż złości – ponieważ najczęściej porusza niekomfortowe i bardzo niewygodne tematy. Nie chodzi o to, że nie chcę go podniecać – bo chce i to bardzo, ale nie w ten sposób.
– Nie bój się, dokończymy to w pokoju – dodaje, puszczając mi oczko.
– Nie pocałuję cię, Lucas... Obiecałam to sobie – przedrzeźniam go. – Trzeba było korzystać, kiedy miałeś okazję, Scott.
Mam wielką ochotę wytknąć do niego język i po prostu podrażnić się z nim przez najbliższy czas, by pobudzić do życia, każdy nerw w jego ciele, a następnie zostawić go w stanie zawieszenia. Och... zemsta może być taka słodka.
– Chyba nie uważałaś na biologii, Sky – stwierdza – Do tego, o czym myślę, wcale nie musimy się całować.
Kręcę jedynie głową, starając się nie zwracać większej uwagi na jego kąśliwe uwagi, które mają jedynie na celu zaróżowienie moich policzków, co – według niego – jest niesamowicie słodkie.
W środku mam jednak ochotę rzucić się na niego, wcisnąć mu coś do budzi czy nawet go uderzyć... Cokolwiek, by zamknąć te jego boskie usta.
Na razie muszę jednak odłożyć swoje plany na później i skupić się na wyborze posiłku.


– Dziękuje za dzisiaj – szepczę, wskakując odświeżona do łóżka, gdzie Lucas obecnie ogląda jeden z programów. – Było bardzo, bardzo miło.
Wtulam się w jego pierś, przez co praktycznie leżę na jego klatce piersiowej i bez chwili zawahania wyciągam szyję, by ucałować jego policzek. Nie mogę się powstrzymać. Jego skóra jest taka miękka, że czasami mam ochotę otulić się Scottem jak moim ukochanym, różowym kocykiem.
– Ja też się świetnie bawiłem kochanie – mruczy, obejmując mnie ramieniem. – Wolę cię jednak mieć tylko dla siebie – dodaje. – Dokładnie taką jak teraz. Bez makijażu, w mojej za dużej koszulce i majtkach.
Nie wiem nawet, kiedy na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech, którego nie umiem powstrzymać. Żaden mężczyzna nigdy nie powiedział mi, że wyglądam dobrze bez wszystkich zbędnych dodatków, że mu się podobam w tym wydaniu.
– Przy okazji twój tyłek wygląda w nich cholernie dobrze – mruczy, przesuwając swoją prawą dłoń w te rejony.
Nie potrzebuję nawet sekundy, by wyswobodzić jedną rękę i trzepnąć go delikatnie w ramię.
– Och, ty mój wstydzioszku...
– To wcale nie jest zabawne! – protestuję. – Nienawidzę o tym rozmawiać.
Wydymam wargi i mam wielką ochotę skrzyżować ręce na piersiach, by dopełnić wygląd obrażonego dziecka.
– Wiem kochanie – rzuca. – Czerwienisz się za każdym razem, kiedy chociaż wspomnę o bliższym kontakcie cielesnym. Nie mówiąc już o rzeczach, które chciałbym z tobą robić.
Na dowód słów, jego ręka zaczyna wodzić po moich plecach, przesyłając tysiące iskierek prądu wzdłuż kręgosłupa.
– Nie lubię o tym rozmawiać – powtarzam, praktycznie rozpływając się z przyjemności, którą zapewniają mi jego ręce.
Jest w ty naprawdę dobry. To prawie tak, jakby zajmował się mną profesjonalny masażysta, którym Lucas na pewno nie jest. Może jednak zależy to bardziej od osoby, która dotyka nas w ten wyjątkowy sposób, a nie z umiejętności..?
– Tutaj? – pyta blondyn, pocierając miejscu u dołu mojego kręgosłupa, które wydaje się nadto wrażliwe na jego dotyk.
– Mhmm... – mruczę, mocniej się do niego przytulając.
Chwila taka jak ta, jest czymś naprawdę niesamowitym po męczącym dniu. Nie mówiąc już o tym, że mogę ją spędzić z mężczyzną, którego jest mi dane nazwać moim mężem, a w przyszłości – mam nadzieję – pokocham.
Na razie mogę jedynie powiedzieć, że go lubię, a nasza relacja opiera się głównie na fascynacji i zainteresowaniu, czyli wszystkim co odczuwamy kiedy poznajemy nową osobę, która nie ma pozostać jedynie w kręgu przyjaźni. Muszę więc przyznać, że czuję się naprawdę dziwnie nazywając mężczyznę obok mnie moim mężem, kiedy tak naprawdę wszystkie podstawowe rzeczy mamy dopiero przed sobą. Cóż... od dzisiaj już o jedną mniej.
Najważniejszym wydarzeniem, które decyduje o dalszym rozwoju znajomości lub jego braku jest bowiem pierwsza randka, a nasza – jeżeli mogę tak nazwać dzisiejszą kolację – była najlepszą pierwszą randką w historii pierwszych randek. I nie chodzi tu wcale o wystawną restaurację, dobre jedzenie czy muzykę... Wszystko było tak jak powinno, ponieważ spędziłam ten czas z odpowiednia osobą.
– Śpij, maleńka – szepcze Luc, całując moje czoło.
Jak zaczarowana przymykam oczy i daję się porwać ciemności.

Od autorki: Nie wyobrażam sobie zacząć tej notki od innego słowa niż dziękuje ! Miłe słowa, które zostały mi przekazane w komentarzach pod ostatnim rozdziałem znaczą dla mnie więcej niż możecie sobie wyobrazić i nawet nie wiem jak powinnam wam się za nie odwdzięczyć. Dziękuje. Naprawdę dziękuje każdej osobie z osobna !
Przechodząc jednak do rozdziału. Starałam się wprowadzić poprawki, które mi sugerowaliście jak na przykład graficzny układ tekstu - mam nadzieję, że teraz czytanie będzie przyjemniejsze. Pojawił się również nowy wygląd i zwiastun bloga - było by mi bardzo miło gdybyście wyrazili swoje opinie na ich temat.
Mam również nadzieję, że udało mi się nadrobić wszystkie wasze rozdziały. Jeżeli kogoś pominęłam to proszę, przypomnij mi o tym w komentarzu. 
Jeszcze raz naprawdę dziękuje i życzę wesołych świąt !
Całuje !