Beta: Alicja
Przystaję,
krzyżując nogi i przykładam zausznik moich czarnych okularów do ust.
Wystawne,
wręcz wylane złotem pomieszczenie rozpoczynające się u moich stóp, przypomina
jedną z sal balowych, o których można usłyszeć tylko w baśniach. Popołudniowe
słońce wślizgujące się przez okna, odbija się od wiszących na ścianie
wschodniej luster i rozświetla ozdobne liście oraz olbrzymie kryształowe
żyrandole, dodając tylko temu wyjątkowemu miejscu jeszcze więcej uroku.
Wisienką na tym wielkim torcie jest ogromne malowidło pokrywające cały sufit.
Krótko mówiąc Sala Lustrzana zapiera dech w piersi. Jest po prostu magiczna.
– Początkowo
skromny pawilon myśliwski, został przekształcony przez Króla Słońce w okazałą,
pełną przepychu siedzibę władcy, a wkrótce stał się świadkiem upadku monarchii
absolutnej – cytuje Lucas, czytając fragment jednej z ulotek, które zdążył
pozbierać podczas zwiedzania tego niesamowitego pałacu.
Muszę
przyznać, że nie rozumiem tego do końca, ponieważ osobiście mam wrażenie, że zbieranie
tych papierków, jest dla niego najważniejszym punktem naszych wycieczek, jednak
nigdy nie udaje mu się przynieść ich do hotelu. Jak długo sprawia mu to jednak
radość, tak długo ja nie będę narzekać.
– Piękny
prawda? – pytam, odwracając głowę w jego stronę.
– Kto?
– mamrocze rozkojarzony, wpatrując się w przestrzeń nad moim ramieniem.
Marszczę
brwi i delikatnie uderzam go w ramię.
– Kto?
O czym ty myślisz Luc? – wzdycham. – Wersal. Czyż Wersal nie jest piękny?
– Tak.
Tak... Cudowny.
Scott
praktycznie mnie zbywa, zbyt zainteresowany wszystkim innym niż swoją żoną.
Podążam, więc za jego wzrokiem, by dowiedzieć się, co jest tak bardzo ciekawe,
że nie może nawet udawać, że słucha tego co mówię.
Kiedy
napotykam na grupę młodych, ubranych w skąpe, letnie ubranka dziewczyn, jego
zachowanie staje się oczywiste, a mój dobry humor momentalnie znika.
Przez
te parę krótkich dni kilkukrotnie miałam już okazję się przekonać, że nie
jestem wyjątkiem – Lucas potrafi działać na kobiety i on sam doskonale zdaje
sobie z tego sprawę. Jest niczym wieża Eiffla, której nie można przegapić. Czasami
jednak żałuję, że nie ma śmiesznych okularków na nosie i skarpetek z sandałami,
by te wszystkiego paniusie przeniosły swój wzrok na kogoś innego. Cóż wielki tatuaż
na czole z wiadomością, że jest zamężny również by się nadał, ale raczej trudno
byłoby mi go do tego przekonać.
Obecnie
nie mam jednak, żadnej z tych rzeczy, dlatego muszę sobie radzić inaczej.
Mrużę
oczy i krzyżuję ręce pod piersiami, przez co moja sukienka troszeczkę się
podnosi, jednak w tym momencie wyjątkowo mi to nie przeszkadza.
– Naprawdę?
– warczę, zgniatając jedną z jego ulotek w dłoni – Oglądasz się za innymi
kobietami w moim towarzystwie?
Lucas
reaguje niespodziewanie szybko – jego głowa obraca się w moją stronę, usta
otwierają, a ręce oplatają moją talię i przyciągają do siebie.
– Co?
– pyta bardziej siebie niż mnie. – Oczywiście, że nie! Jak możesz w ogóle tak
myśleć Sky?
– Cóż
może dlatego, że wręcz ślinisz się gapiąc na te paniusie!
– Nie
gapię się na te paniusie! – zaprzecza natychmiastowo. – Obserwuję tych panów...
Marszczę
brwi i nie chcę nawet wiedzieć, jak musi wyglądać moja twarz po usłyszeniu
czegoś takiego. Szok, zdziwienie, kompletne zaskoczenie to uczucia, które nawet
w połowie nie oddają tego co dzieje się w mojej głowie. Czyżbym od teraz
musiała martwić się nie tylko o kobiety?
– To
chyba nawet gorzej... – szepczę, uświadamiając sobie, że jeżeli Lucas okazałby
się zainteresowany jakimkolwiek mężczyzną, oznaczałoby to natychmiastowy koniec
naszego małżeństwa. A ja nie miałabym nawet na to wpływu.
– Boże,
Skylar! Nie to miałem na myśli – mówi, kręcąc głową. – Oni wydają się bardziej
zainteresowani tobą niż mną.
Wydyma
wargi, przez co wygląda jak małe dziecko, któremu zabrano lizaka i mimo próby,
nie umiem powstrzymać cichego chichotu, który wydobywa się z moich ust.
– Naprawdę?
– piszczę, chcąc zobaczyć jak zareaguje.
– Nawet
nie próbuj – szepcze do mojego ucha, przy okazji delikatnie je przygryzając. –
Mam ochotę wziąć cię tu i teraz, by wszyscy wiedzieli, że jesteś moja, a ty
nawet na nich nie spojrzałaś.
Uśmiecham
się i zarzucam ręce na jego szyję, przypadkowo ocierając się udem o jego krocze.
– Spójrz
na ten cudowny obraz, kochanie! Musimy go zobaczyć – rzuca i wypuszczając świst
z pomiędzy warg, ciągnie mnie w wybranym przez siebie kierunku.
Christian
Naprawdę
podoba mi się relacja, którą udało nam się zbudować od wczoraj. Chyba obydwoje
potrzebowaliśmy powiedzieć sobie kilka rzeczy, żeby ruszyć do przodu i
spróbować przeżyć te pięćdziesiąt dni jak prawdziwe małżeństwo. Dzięki temu
jestem również pewniejsza i jednocześnie nie boję się zaangażować mojego serca.
A przynajmniej spróbować to zrobić. Lucas w końcu nie może aż tak dobrze
kłamać, prawda? To niemożliwe, żeby ciągle liczył tylko na te głupie pieniądze.
Przy
okazji czy oglądałeś najnowszy odcinek Girl In Big City? Jak to możliwe, że
Katherina ponownie dała radę wszystkich oszukać?! Łącznie z Samem! :O
Kocham
i tęsknię!
Sky Scott
(Kocham ten podpis!)
– Sky,
jesteś gotowa? – pyta blondyn, poprawiając swój idealnie wyprasowany szary
krawat przed lustrem.
Chloe –
organizatorka eksperymentu – postanowiła zrobić nam przemiłą niespodziankę.
Mianowicie zarezerwowała stolik w jednej z restauracji w centrum Paryża i muszę
przyznać, że jestem tym troszeczkę – może nawet bardzo – podekscytowana. Nie
chodzi tylko o to, że Epicure jest
jedną z najbardziej polecanych oraz wystawnych restauracji, co sprawia, że
czuję się jak księżniczka i zaczynam odrobinę wariować. Jak się niedawno
dowiedziałam czytając pamiętnik mojej świętej pamięci babci, który dostałam od
niej w spadku, dziadek oświadczył jej się właśnie w tej, wtedy jeszcze
niewielkiej, knajpce. Z dumą w głosie wielokrotnie powtarzała, że to był najcudowniejszy i najważniejszy wieczór w jej życiu. Mam więc cichą nadzieje, że
magia tego miejsca udzieli się również nam.
– Tak.
Tak – odpowiadam pośpiesznie – Mógłbyś mi tylko zapiąć sukienkę?
Potrząsam
białym materiałem, który obecnie podtrzymywany jest jedynie przez moje ramiona i
biust, by zwrócić jego uwagę.
– Pewnie.
Powoli
rusza w moją stronę, poruszając się z gracją i wdziękiem, przez co moje ciało
przebiega dreszcz zanim ten zdąży mnie dotknąć.
Kiedy
jednak to robi uczucie, które mnie ogarnia jest tak niesamowite, że ledwo udaje
mi się stłumić cichy jęk. Ta reakcja jest niemal przesadna, jednak po wszystkim
co zrobił rano i jak bardzo się tego wypierał sprawiło, że zaczęłam wierzyć, że
to wszystko to nie jest tylko przepustka do lepszej przyszłości, że nie chodzi
tu tylko o pieniądze, że może naprawdę chce przynajmniej spróbować.
– Ślicznie
pachniesz – szepcze, zagarniając moje włosy na jedną stronę, by móc przesunąć
nosem po mojej szyi.
Jego
ciepła dłoń ląduje na moich plechach w tym samym momencie, kiedy zaczyna
kreślić wzorki na moim obojczyku. Moje zmysły zaczynają wariować i nie jest to
standardowa reakcja, do której jestem przyzwyczajona. Odrętwienie – tak. Gęsia
skórka – tak. Szybko bijące serce –
oczywiście, że tak. Nigdy w życiu nie było mi dane poczuć jednak czegoś takiego...
Każde
miejsce, którego dotyka wydaje się płonąć. Nogi zaczynają mi drżeć jakbym
wypiła wystarczająco dużo alkoholu, by stracić moralną i tą dobrze wychowaną
część siebie. Mój oddech jest głośny i urywany. Kiedy jednak dokłada do tego
wszystkiego swoje usta, które początkowo delikatnie kąsają moją skórę, by
następnie znaleźć to idealne miejsce tuż za uchem, gdzie pozostawiają duży,
fioletowy ślad, wszystko we mnie wybucha, przez co czuję tylko jedno, pragnę
tylko jednego – jego.
Odwracam
się gwałtownie, po raz drugi tego dnia wpadając na jego klatkę piersiową. Tym
razem nie powoduje to lekkich rumieńców. To co Luc może zobaczyć na mojej twarzy
musi mówić wystarczająco, o tym jak bardzo pragnę jego dotyku, ponieważ
zielonooki nie potrzebuje więcej niż minuty, a jego wargi ponownie stykają się
z moją rozgrzaną skórą.
Tym
razem nie jest już jednak nadto ostrożny. Obejmuje mnie w talii i w zaborczym
geście przyciąga do siebie. Ja podążam tuż zanim. Podnoszę ręce i wsuwam je w
jego włosy, by móc delikatnie pociągnąć za ich końcówki. Jest to niewinny gest,
jednak wystarcza, by z jego ust wydobył się przeciągły jęk.
To
niewypowiedziane zapewnianie sprawia, że tracę dla niego głowę, a wszystko
zaczyna toczyć się bardzo szybko.
Prawe
ramiączko sukienki opada na moje ramię, a Lucas podążając za nim tworzy trzy
znaki, by następnie przenieść się za ucho, gdzie pozostawia jeszcze jedno
fioletowe znamię. Jego dłonie zjeżdżają na sam dół moich pleców, gdzie smukłe
palce kręcą rozmaite wzorki, kiedy ja gorączkowo poluźniam jego krawat, a moje
usta otwierają się, by uwolnić krótkie westchnienie.
– Pocałuj
mnie – szepczę i nawet ja słyszę desperacje w moim głosie – Pocałuj mnie Lucas.
– Tutaj?
– pyta, szturchając nosem moją szyję.
– Nie.
– Tutaj?
– powtarza, tym razem całując moją szczękę.
– Nie
– zaprzeczam, podciągając jego głowę do góry, dzięki czemu nasze usta są na tej
samej wysokości, a jego miętowy oddech łaskocze moją skórę – Tutaj.
Ostatni
raz się do niego uśmiecham i przymykam oczy, przygotowując się na to, co ma
właśnie nadejść. Jego usta na moich... Och, na samą myśl o tym mój oddech
przyśpiesza, a dłonie zaczynają się trząść.
Nie
mogę uwierzyć, że to naprawdę się dzieje. Nareszcie pocałuję mojego męża i nie
jest to wymuszona na mnie czynność. Ja tego chcę. Ja naprawdę chcę rzucić się
na tego niesamowicie przystojnego mężczyznę i udowodnić mu raz na zawsze, że
moje rumieńce nie były spowodowane tak wielkim brakiem doświadczenia, jak mu
się wydawało.
Kiedy
więc jego nos styka się z moim, wstrzymuję powietrze i zaczynam odliczać...
1... 2... 3 ... 20?!
Zdezorientowana
otwieram oczy i marszczę brwi.
– Co
do ..?!
Lucas
stoi tak blisko jak to możliwe, jego biodra napierają na moje, a na jego twarzy
widnieje szeroki uśmiech, który sprawia, że ta sytuacja staje się jeszcze
bardziej niejasna i denerwująca.
– Nie
pocałuję cię, Skylar – szepcze, jednocześnie przyciągając mnie bliżej siebie – Obiecałem
sobie, że tego nie zrobię. Nie, kiedy oboje jesteśmy pobudzeni i
najprawdopodobniej zaraz skończy się to tak, jak się skończy, przez co ominiemy
kolacje, a następnego dnia ty będziesz na mnie wściekła. Naprawdę wściekła, ale
przede wszystkim będziesz czuła się wykorzystana – dodaje. – Nie przypuszczałem
jednak, że trzymanie się od ciebie z daleka będzie takie trudne.
– Dlaczego
to ty podejmujesz w tej sprawie decyzje? – pytam, wydymając dolną wargę, jak
mają to w zwyczaju robić małe dzieci, kiedy są niezadowolone.
– Jestem
starszy. Mądrzejszy. Bardziej doświadczony – rzuca i jednym płynnym ruchem
zapina moją sukienkę.
– Jeszcze
zobaczymy.
Łapię wcześniej
przygotowaną kopertówkę i ruszam za Lucasem, który czeka w drzwiach,
poprawiając swój krawat.
Epicure jest dokładnie
wszystkim, czego można się spodziewać, po najbardziej obleganej restauracji w
Paryżu. Wystawna, bogata, przypomina raczej wnętrze pałacu niż niewielką knajpkę,
o której opowiadała mi babcia, jednak dalej przywołuje tak wiele wspomnień.
Główny
punkt stanowi niewielka, okrągła scena, którą zajmuje elegancko ubrany zespół,
najprawdopodobniej wygrywający jedynie muzykę klasyczną. Wokół, w wymierzonej odległości,
by nie przeszkadzać nikomu w rozmowie, ustawione są masywne stoły, zakryte kosztowną
zastawą i białymi kwiatami. Wisienkę na torcie stanowią wielkie obrazy w
mosiężnych ramkach oraz kryształowe, rozświetlające pomieszczenie żyrandole.
– Pięknie
tutaj – szepczę, zaciskając z zachwytu palce na dłoni Lucasa.
– To
prawda – przyznaje. – Pójdę jeszcze tylko do toalety. Poczekaj tutaj, proszę.
Przytakuję
i krzyżując nogi, zaczynam przyglądać się jedzącym czy czekającym na posiłek
ludziom.
Moją
uwagę przyciąga starsze małżeństwo, które prowadzi spokojną rozmowę, popijając
wino. Oboje wydają się szczęśliwi i mimo wielu lat spędzonych razem ciągle
zakochani. Przypominają po części moich dziadków – mimo, zmarszczek, worków pod
oczami oraz siwych włosy oni ciągle traktowali się jak by byli młodzi i piękni –
którym zawsze zazdrościłam wytrwałości.
Naprawdę
chciałabym umieć powiedzieć, że chce spędzić z tą jedną osobą resztę moich dni.
– Możemy
iść – szepcze blondyn, przystając tuż za moimi plecami.
Ujmuję
wystawioną dłoń Lucasa i pozwalam prowadzić się do zarezerwowanego stolika w
cichszej części restauracji, gdzie chłopak odsuwa mi krzesło i czeka, aż
usiądę.
– Dziękuje
– mówię.
– Mówiłem
ci już, że ślicznie wyglądasz?
Podnoszę
na niego wzrok i przygryzam wargę. Scott kilkukrotnie tego dnia zapewnił mnie już
o mojej urodzie, co muszę przyznać, jest naprawdę miłe. Mimo wszystko
zapewnienie, że jesteś atrakcyjna dla kogoś, na kim ci zależy, znaczy naprawdę
wiele. Dlatego też między innymi rano nie mogłam się na niego zezłościć, nawet,
jeżeli zachowywał się jak totalny macho.
– Dziękuje
– powtarzam – Ty również wyglądasz...
Fantastycznie. Wspaniale. Niesamowicie. Cholernie
seksownie.
– Podoba
mi się jak wyglądasz – mamroczę, pozostając przy prostej formułce, która jako
jedyna wydaje się nie brzmieć jak słowa, które zostały wypowiedziane przez napaloną
nastolatkę.
– Niezmiernie
się z tego cieszę kochanie – rzuca, uśmiechając się w moją stronę – Zwłaszcza,
że mamy przed sobą jeszcze czterdzieści sześć dni małżeństwa, a bez tego małego
atutu, ten eksperyment nie byłby całkowicie uczciwy, nie uważasz? Wydawało mi
się jednak, że ustaliliśmy to wczoraj wieczorem, kiedy tak słodko mi to
wyznałaś.
Spuszczam
głowę, kiedy moje policzki zmieniają kolor na jasno różowy. Od kiedy Scott
dowiedział się o tym małym szczególe, który miał jeszcze przez dłuższy czas pozostać
wyłącznie w mojej głowie, wykorzystuje to w każdym możliwym momencie, nie dając
mi zapomnieć.
– Cóż
ja na pewno to zrobiłam – szepczę. Atak jest w końcu najlepszą formą obrony,
prawda?
– Chcesz,
żebym to powiedział, skarbie? – pyta. – Jak bardzo mi się podobasz? Jak bardzo
podniecasz mnie za każdym razem, kiedy rumienisz się bądź przygryzasz tą swoją
dolną wargę? Jak bardzo mam ochotę, właśnie w tym momencie...
– Lucas!
– warczę cicho, nie chcąc nawet wiedzieć, jak miał zamiar dokończyć to znanie.
Przecież
to takie... No dobrze – chcę wiedzieć, ale nie w publicznym, pełnym ludzi
miejscu!
– Oni
nas nawet nie rozumieją Sky.
– Tego
nie wiesz na pewno – upieram się przy swoim. – Nie jesteś jedyną osobą, która
umie posługiwać się tym językiem. Ludzie się uczą, wiesz?
Mam
wrażenie, że jestem nadto niemiła, jednak jeżeli jest to konieczne by uniknąć
wielkiego upokorzenia, jestem gotowa się poświęcić. Prawda jest bowiem taka, że
jestem jedną z najbardziej wstydliwych osób, jeżeli chodzi o rozmowy na temat
intymnych sytuacji między kobietą, a mężczyzną i musiałabym się naprawdę mocno uderzyć
główkę, by to zmienić.
– Jesteś
cholernie seksowna, kiedy się denerwujesz, skarbie.
Mrużę
oczy i uderzam go delikatnie w prawe ramię.
Z
nieznanych mi powodów Lucas miewa chwile, w których po prostu uwielbia się ze
mną droczyć. Robię się wtedy cała czerwona – bardziej z zażenowania niż złości –
ponieważ najczęściej porusza niekomfortowe i bardzo niewygodne tematy. Nie
chodzi o to, że nie chcę go podniecać – bo chce i to bardzo, ale nie w ten
sposób.
– Nie
bój się, dokończymy to w pokoju – dodaje, puszczając mi oczko.
– Nie
pocałuję cię, Lucas... Obiecałam to sobie – przedrzeźniam go. – Trzeba było
korzystać, kiedy miałeś okazję, Scott.
Mam
wielką ochotę wytknąć do niego język i po prostu podrażnić się z nim przez
najbliższy czas, by pobudzić do życia, każdy nerw w jego ciele, a następnie
zostawić go w stanie zawieszenia. Och... zemsta może być taka słodka.
– Chyba
nie uważałaś na biologii, Sky – stwierdza – Do tego, o czym myślę, wcale nie
musimy się całować.
Kręcę
jedynie głową, starając się nie zwracać większej uwagi na jego kąśliwe uwagi,
które mają jedynie na celu zaróżowienie moich policzków, co – według niego –
jest niesamowicie słodkie.
W środku
mam jednak ochotę rzucić się na niego, wcisnąć mu coś do budzi czy nawet go
uderzyć... Cokolwiek, by zamknąć te jego boskie usta.
Na
razie muszę jednak odłożyć swoje plany na później i skupić się na wyborze
posiłku.
– Dziękuje
za dzisiaj – szepczę, wskakując odświeżona do łóżka, gdzie Lucas obecnie ogląda
jeden z programów. – Było bardzo, bardzo miło.
Wtulam
się w jego pierś, przez co praktycznie leżę na jego klatce piersiowej i bez
chwili zawahania wyciągam szyję, by ucałować jego policzek. Nie mogę się
powstrzymać. Jego skóra jest taka miękka, że czasami mam ochotę otulić się
Scottem jak moim ukochanym, różowym kocykiem.
– Ja
też się świetnie bawiłem kochanie – mruczy, obejmując mnie ramieniem. – Wolę cię
jednak mieć tylko dla siebie – dodaje. – Dokładnie taką jak teraz. Bez
makijażu, w mojej za dużej koszulce i majtkach.
Nie
wiem nawet, kiedy na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech, którego nie
umiem powstrzymać. Żaden mężczyzna nigdy nie powiedział mi, że wyglądam dobrze
bez wszystkich zbędnych dodatków, że mu się podobam w tym wydaniu.
– Przy
okazji twój tyłek wygląda w nich cholernie dobrze –
mruczy, przesuwając swoją prawą dłoń w te rejony.
Nie
potrzebuję nawet sekundy, by wyswobodzić jedną rękę i trzepnąć go delikatnie w
ramię.
– Och,
ty mój wstydzioszku...
– To
wcale nie jest zabawne! – protestuję. – Nienawidzę o tym rozmawiać.
Wydymam
wargi i mam wielką ochotę skrzyżować ręce na piersiach, by dopełnić wygląd
obrażonego dziecka.
– Wiem
kochanie – rzuca. – Czerwienisz się za każdym razem, kiedy chociaż wspomnę o
bliższym kontakcie cielesnym. Nie mówiąc już o rzeczach, które chciałbym z tobą
robić.
Na
dowód słów, jego ręka zaczyna wodzić po moich plecach, przesyłając tysiące
iskierek prądu wzdłuż kręgosłupa.
– Nie
lubię o tym rozmawiać – powtarzam, praktycznie rozpływając się z przyjemności,
którą zapewniają mi jego ręce.
Jest w
ty naprawdę dobry. To prawie tak, jakby zajmował się mną profesjonalny
masażysta, którym Lucas na pewno nie jest. Może jednak zależy to bardziej od
osoby, która dotyka nas w ten wyjątkowy sposób, a nie z umiejętności..?
– Tutaj?
– pyta blondyn, pocierając miejscu u dołu mojego kręgosłupa, które wydaje się
nadto wrażliwe na jego dotyk.
– Mhmm...
– mruczę, mocniej się do niego przytulając.
Chwila
taka jak ta, jest czymś naprawdę niesamowitym po męczącym dniu. Nie mówiąc już
o tym, że mogę ją spędzić z mężczyzną, którego jest mi dane nazwać moim mężem,
a w przyszłości – mam nadzieję – pokocham.
Na
razie mogę jedynie powiedzieć, że go lubię, a nasza relacja opiera się głównie
na fascynacji i zainteresowaniu, czyli wszystkim co odczuwamy kiedy poznajemy
nową osobę, która nie ma pozostać jedynie w kręgu przyjaźni. Muszę więc
przyznać, że czuję się naprawdę dziwnie nazywając mężczyznę obok mnie moim
mężem, kiedy tak naprawdę wszystkie podstawowe rzeczy mamy dopiero przed sobą.
Cóż... od dzisiaj już o jedną mniej.
Najważniejszym
wydarzeniem, które decyduje o dalszym rozwoju znajomości lub jego braku jest
bowiem pierwsza randka, a nasza – jeżeli mogę tak nazwać dzisiejszą kolację –
była najlepszą pierwszą randką w historii pierwszych randek. I nie chodzi tu
wcale o wystawną restaurację, dobre jedzenie czy muzykę... Wszystko było tak
jak powinno, ponieważ spędziłam ten czas z odpowiednia osobą.
– Śpij,
maleńka – szepcze Luc, całując moje czoło.
Jak
zaczarowana przymykam oczy i daję się porwać ciemności.
Od autorki: Nie wyobrażam sobie zacząć tej notki od innego słowa niż dziękuje ! Miłe słowa, które zostały mi przekazane w komentarzach pod ostatnim rozdziałem znaczą dla mnie więcej niż możecie sobie wyobrazić i nawet nie wiem jak powinnam wam się za nie odwdzięczyć. Dziękuje. Naprawdę dziękuje każdej osobie z osobna !
Przechodząc jednak do rozdziału. Starałam się wprowadzić poprawki, które mi sugerowaliście jak na przykład graficzny układ tekstu - mam nadzieję, że teraz czytanie będzie przyjemniejsze. Pojawił się również nowy wygląd i zwiastun bloga - było by mi bardzo miło gdybyście wyrazili swoje opinie na ich temat.
Mam również nadzieję, że udało mi się nadrobić wszystkie wasze rozdziały. Jeżeli kogoś pominęłam to proszę, przypomnij mi o tym w komentarzu.
Jeszcze raz naprawdę dziękuje i życzę wesołych świąt !
Całuje !