sobota, 1 sierpnia 2015

Seventh Day

- Gdzieś ty się podziewała?!
Nie udaje mi się nawet przekroczyć progu pokoju, kiedy Lucas naskakuję na mnie z miską popcornu w ręce.
- Martwiłem się o ciebie - dodaje, zamykając za mną drzwi - Nie było cię prawie trzydzieści minut.
Staram się skupić na jego słowach, ale widok jego prawie nagiego ciała - nagiego, przyodzianego jedynie w czarne szorty, które luźno wiszą na jego biodrach - rozpala mnie do czerwoności, aż zaczynają pocić mi się dłonie. Nie ma na sobie ani grama tłuszczu, składa się jedynie z twardych, wyrzeźbionych mięśni. Na brzuchu tworzą idealny kaloryfer, a na miednicy układają się w niesamowicie seksowne "V", które znika za czarnym materiałem. Lucas nie depiluje całej klatki piersiowej jak niektórzy mężczyźni, ale jest ona wypielęgnowana z tą samą dokładnością, co reszta tego cudownego ciała. Stanowi okaz męskości w pełnym wydaniu, odzwierciedlenie wszystkich moich snów, fantazji i pragnień.
Aż mam ochotę zobaczyć go całego.
- Skylar?
Wyciąga z moich rąk butelkę wina i kładzie ją na stoliku do kawy zaraz obok miski z popcornem, by następnie wrócić do mnie tym powolnym, zmysłowym krokiem. Nie wiem czy robi to specjalnie, czy może ja sama już wariuję, ale w tym momencie nie mam siły, by się nad tym zastanawiać. Chce po prostu to kontynuować - czymkolwiek to jest.
Pozwalam, więc prowadzić się prosto do kanapy, gdzie zostaje usadzona na kolanach mojego męża.
- Wszystko w porządku?
Dokładnie analizuję jego słowa, patrząc w te piękne, zielone oczy. Czy wszystko jest okej?.. Nie wiem. To wszystko jest zbyt skomplikowane, bym mogła odpowiedzieć na tak trudne pytania, kiedy sama nie jestem pewna, co czuję. Luc jest naprawdę niesamowity i mimo wszystkich wad, jakie posiada, naprawdę cieszę się, że to on stał przy ołtarzu. Zawsze jednak pozostaje to uporczywe "ale", które czasami może znaczyć więcej niż tylko trzy, połączone ze sobą litery.  
- Sky... Zaczynam się naprawdę martwić - mówi, pocierając moje nogi - Czy stało się coś złego przy barze?
Szybko potrząsam głową i przenoszę wzrok na jego twarz.
- Przepraszam - szepczę - Zamyśliłam się.
Uśmiecham się delikatnie i kładę dłonie na jego ramionach chcąc utwierdzić go w moich słowach. Ostatnie, czego chce to tłumaczyć się z mojego dziwnego zachowania.
- Ale wszystko jest w porządku? - pyta, najwyraźniej dostrzegając coś niecodziennego w moim zachowaniu.
- Tak - szepcze, uśmiechając się delikatnie - Wszystko jest absolutnie w porządku.
Nie wiem jednak czy moje słowa są całkowitą prawdą. Spotkanie Alexa, a może raczej sam fakt, że chłopak się oświadczył zmusił mnie do dość poważnych przemyśleń. Zaręczyny? Ślub? Dzieci? To wszystko wydawało się kiedyś takie obce. Wręcz mnie przerażało i zawsze starałam się unikać tych tematów - nie ważne czy dotyczyły one mnie czy może kogoś zupełnie innego. Chciałam po prostu skupić się na moim wykształceniu, a reszta miała ułożyć się sama.
Kiedy jednak zaczęłam dorastać inne wartości zaczęły mieć znaczenie, a płeć przeciwna stała się zadziwiająco interesująca. Był to również moment, kiedy dowiedziałam się o sobie dwóch rzeczy: po a) jestem niekwestionowanie najgorszą osobą, jeżeli chodzi o nieuleganie wysokim blondynom i po b) bardzo szybko oraz mocno przywiązuję się do ludzi, przez co czasami zdarza mi się obdarzyć ich jakimś mocniejszym uczuciem.  Nie mam tutaj koniecznie na myśli miłości jednak patrząc na sytuację, w której obecnie się znajduję jest to bardzo możliwe. A to odrobinę mnie przeraża. Ostatnie, bowiem czego chce to skończyć ze złamanym sercem i wrócić do stanu, w którym znajdowałam się jeszcze niecały rok temu. Dlatego właśnie tak bardzo boję się/chcę go pocałować. Będzie to początek czegoś większego i mimo, że może skończyć się fantastycznie z doświadczenia wiem, że nie każda bajka kończy się szczęśliwie.
A ja naprawdę nie mam już siły na kolejne pomyłki. 
-Co w takim razie tak bardzo pochłonęło twoje myśli, jeżeli można wiedzieć?  
Mrugam kilkukrotnie, starając się zmusić komórki nerwowe do połączenia prawdy z kłamstwem w taki sposób, by brzmiały ono jak najbardziej wiarygodnie. Nie mogę przecież powiedzieć mu, że boję się zaangażować... Że boję się, że mnie zrani.
- Am... Alex! - rzucam, nie myśląc nawet o dołku, w jaki właśnie mogę się sama wepchnąć.
- Alex?
Blondyn podnosi pytająco brew i mogę przysiąc, że czuje jak mięśnie na jego ciele napinają się. No tak - przecież, czego można się spodziewać po mężczyźnie, kiedy jego żona wspomina o innym chłopaku.
- Tak - mówię niepewnie, splatając palce za jego karkiem - Poznałam go przy barze. Jest naprawdę miły i chyba nawet w podobnym wieku. Możemy kiedyś razem wyjść. Jestem pewna, że go polubisz - dodaję szybko, w myślach ściskając kciuki, by to wszystko nie odwróciło się przeciwko mnie.
- Chcesz mi powiedzieć, że nie było Cię tak długo, ponieważ rozmawiałaś z jakimś facetem?
Kiwam twierdząco głową nie czując potrzeby, by kłamać, jako, że nie czuję się winna. W końcu myśmy tylko rozmawiali.
- I co takiego się dowiedziałaś? - burczy, wyraźnie niezadowolony z moich działań.
Uśmiecham się na widok jego niezadowolonej miny, ponieważ mimo wszystko wygląda naprawdę uroczo.
- Tak - odpowiadam - Polecił mi kilka małych restauracji, chyba trzy miejsca warte zwiedzenia, a nawet podobno najlepszy sklep z winem, który koniecznie musimy odwiedzić przed powrotem do domu - wymieniam - No i przy okazji okazało się, że właśnie się zaręczył. Był naprawdę taki szczęśliwy.
Przez twarz Luca przebiega zaskoczenie i widzę jak bardzo stara się nie uśmiechnąć, kiedy te słowa opuszczają moje usta. Czasami zachowuję się dokładnie tak jakby wszystko i wszyscy byli zagrożeniem. A to po części niedorzeczne, biorąc pod uwagę fakt, że nigdy nie dałam mu do tego jakichkolwiek powodów. Nie mówiąc już nawet o tym, że my sami nie poruszyliśmy się nawet o krok do przodu od dnia ślubu. Nie jestem nawet pewna czy chłopak kiedykolwiek upozorował sytuację, by można było to zmienić.
- Okej - rzuca jedynie i przyciąga głowę do mojej klatki piersiowej, mocno mnie przytulając.
- Okej?
- Tak, okej - powtarza w moją koszulkę i sięga po pilot, jakby przed sekundą moja niewinna rozmowa nie była największą zbrodnią tygodnia - Klasyka, czy nowoczesny romans?
Zielonooki wskazuje głową w stronę telewizora, gdzie w internetowej wypożyczalni zostały wybrane dwa filmy - Tytanic oraz Pięćdziesiąt twarzy Greya.
- Po pierwsze czy wszystko, co masz mi do powiedzenia to głupie okej? I po drugie Pięćdziesiąt twarzy Greya? Naprawdę?
Odsuwam się i zmuszam go by spojrzał w moje oczy. Mam już dość uciekania od niekomfortowych tematów, chce wyjaśnić wszystko zanim dojdzie do tego, że będziemy mieli siebie serdecznie dość. Nawet, jeżeli wiąże się to z przyznaniem do częściowej winy.
- A co mam jeszcze powiedzieć? Facet jest zajęty. Co więcej wydaje się być w dość szczęśliwym związku, więc chyba nie mam się, o co martwić - rzuca, żywo przy tym gestykulując - I co do cholery jest złego w tym filmie? Kobiety kochają takie gówno jak Tytanic, a to... to jego lepsza wersja.
Podnoszę wysoko brwi, kiedy te słowa opuszczają jego usta. No, bo proszę. Co musi dziać się w twojej głowie, by powiedzieć coś takiego?
- Nie możesz wszystkich traktować jak zagrożenie - mówię szczerze - Co to zresztą w ogóle za pomysł? Zajęty czy nie, nie ma różnicy. Powinieneś mi ufać. W końcu jesteśmy małżeństwem Lucas.  
Obserwuję jak wywraca w zrezygnowaniu oczami i niechętnie kiwa głową.
- Okej - wzdycha, na co gniewnie mrużę oczy. Przysięgam - jeżeli zrobi to jeszcze raz, nie ręczę za siebie - W porządku. Zaufanie i tylko zaufanie - dodaje - Nie możesz mnie jednak za to winić. Jestem tylko facetem i nie lubię, kiedy inni, prawdopodobniej lepsi, chcą cię poderwać.
- Albo może są po prostu mili... Niektórzy ludzie tak potrafią, wiesz?
- Może - przyznaje, wpychając do buzi garść popcornu - W 99% starają się jednak zaciągnąć cię do łóżka. I nie kłóć się ze mną - wiem coś o tym.
Otwieram szerzej oczy, a w środku, aż świerzbi mnie by zapytać go ile raz wypróbował tą taktykę. I ile razy to naprawdę zadziałało...
- A teraz powiedz mi w końcu, co chcesz oglądać.
Przenoszę wzrok w stronę telewizora, chwytam odpowiedni pilot i wystukuje szukany tytuł, by na końcu wcisnąć play.
- Pamiętnik?
- Pamiętnik.  


Ziewam głośno, powoli stawiając nogi na miękkim dywanie.
Jest piątek, dokładniej dziewiąta dwadzieścia sześć, co daje mi jakieś czterdzieści minut do powrotu Lucasa. Od kiedy powiedział mi o swoim zamiłowaniu do boksu, poranne przebieżki zmieniły się w dwugodzinne sesje nieustannego treningu, zdecydowanie zbyt ciężkie, bym mogła za nim nadążyć. Czego zresztą można się spodziewać, biorąc pod uwagę, że jedynym sportem, którym byłam zainteresowana dłużej niż trzy tygodnie był jogging. Chyba, że można zaliczyć łucznictwo czy tenis, na xboxise.
Wyciągam ręce za ciebie, szybko rozciągając kości i ruszam w stronę łazienki, po drodze zabierając jeszcze parę prostych słuchawek, które wkładam do uszu i podłączam do telefonu.
Zaczynam od tego, co zawsze - upinam włosy w wysokiego kucyka, myję zęby i ściągam za duża koszulkę Lucasa, która obecnie pełni formę mojej piżamy. Stoję, więc na środku łazienki, ubrana jedynie w parę drogiej bielizny, którą zakupił Christian i wsadził do tej głupiej, czerwonej walizki. Następnie zabieram się za dokładniejsze oczyszczenie i odżywienie twarzy, używając do tego kolorowych tubek i kremów ustawionych na umywalce. Na samym końcu wyciągam białą kosmetyczkę i robię delikatny makijaż z kreską, za pomocą kosmetyków, które znajdują się w środku oraz zakręcam nieco przednie części włosów.
Ostatnim punktem dzisiejszego poranka jest posprzątanie łazienki po przed porannej toalecie Lucasa. Zielonooki jak zazwyczaj pozostawił po sobie niewielki nieład, zaczynając od wyciśniętej pasty na umywalce, a kończąc na porzuconych bokserkach w okolicy szafki z ręcznikami. W zamian za to chłopak obiecał robić coś dla mnie, dokładniej mówiąc masować moje plecy przez 15 minut przynajmniej trzy razy w tygodniu. I mówiąc szczerze - już nie mogę się pierwszego masażu. Tych dużych, pięknych rąk na moich plecach. Ahh... Już teraz przechodzą mnie ciarki.
Z tą myślą wycieram miętową maź, zbieram brudną bieliznę i składam pozostałą część piżamy, którą następnie odkładam na szafkę.
- Boże... Christian zdecydowanie wiedział, co robi kupując Ci tą bieliznę.
Gwałtownie prostuje ciało i spinam każdy mięsień.  Sam fakt, że mój mąż obserwuje mnie ubraną zaledwie w dwa skrawki materiału od Bóg wie, jakiego czasu sprawia, że włoski stają mi na karku. Nie chodzi o to, że jestem onieśmielona, ponieważ Lucas widzi mnie praktycznie nagą. Mam dwadzieścia dwa lata - nie jedno robiłam już w swoim życiu. Jak każdy człowiek mam jednak pewne wątpliwości wobec swojego ciała, wyglądu. A już zwłaszcza, kiedy nie jestem przygotowana na tak gwałtowną konfrontacje.
- Luc - warczę, przez zaciśnięte zęby - Co ty tutaj robisz do cholery?!
- Stoję. Miło, że pytasz - rzuca i mogę przysiąść, że na jego twarzy właśnie pojawił się zadziorny uśmiech.
Pośpiesznie rozglądam się dookoła w poszukiwaniu czegokolwiek, co mogłoby posłużyć za zakrycie. Niestety, nawet ręczniki znajdują się w tak niekomfortowym miejscu, że musiałabym się odwrócić, by ich dosięgnąć.
- Nie o to mi chodzi - jęczę - Co robisz w łazience, kiedy ja z niej korzystam?! To chyba oczywiste, że nie masz wtedy tutaj wstępu!
Jedynym rozwiązaniem pozostaje kosz z brudnymi ubraniami. Troszkę ohydne, ale skuteczne.
 Robię, więc krok w bok, kiedy mokra powierzchnia przykleja się do moich pleców.
- Dobrze, że o tym wspominasz - mówi Luc, opierając brodę na moim ramieniu - Zanim jednak oskarżysz mnie o popełnienie reszty zarzucanych zarzutów, prześledźmy jeszcze raz, kto tutaj jest ofiarą. Mężczyzna, który został napadnięty podczas brania prysznica, czy może bardzo, ale to bardzo dobrze wyglądająca kobieta, która go napadła?
Ściągam brwi, powoli analizując jego słowa.
To przecież nie możliwe, bym weszła do łazienki i go nie zauważyła, prawda?
Nie okazuje się to jednak trudnym zadaniem. Blondyn stoi za mną mokry, ubrany najprawdopodobniej jedynie w ręcznik, przewiązany wokół pasa. A to może oznaczać tylko jedno - ja zawiniłam w tej sytuacji.
- To jak, kochanie?
Przełykam ślinę i przekręcam głowę w jego stronę.
- Przepraszam - szepczę, kiedy jego ramiona oplatają moją talie - Myślałam, że jesteś jeszcze na treningu, dodatkowo słuchałam muzyki i po prostu nie zauważyłam - dodaję, wskazując podbródkiem w stronę szafki, gdzie leży para słuchawek - Naprawdę przepraszam... Tak bardzo mi głupio, Luc!
Chowam twarz w dłoniach, starając się nie myśleć o wstydzie, który oblewa całe moje ciało. Boże, chyba jeszcze nigdy w życiu nie czułam się tak bardzo upokorzona! A to naprawdę niezwykłe, biorąc pod uwagę fakt, że większość moje czasu spędzam z człowiekiem, który nie ma problemu z powiedzeniem całemu światu, że to on jest powodem nieprzyjemnego zapachu w pomieszczeniu.
- Nic się nie stało - mruczy, delikatnie trącając mój policzek nosem - Co więcej, wcale nie przeszkadza mi twoja obecność tutaj. Część mnie jest z niej nawet zadowolona... Bardzo zadowolona - wzdycha - Zwłaszcza widząc Cię ubraną w tą cudowną, czarną, koronkową bieliznę.
Mimo, że jego słowa przypominają jeden z prostszych komplementów, które można usłyszeć praktycznie w każdym barze, po części pozwalają mi się one troszeczkę rozluźnić. Po pierwsze, ponieważ zielonooki widocznie nie ma mi tego za złe i po drugie daję mi to dość wymowną wskazówkę wobec tego, co myśli o moim wyglądzie. Powiedziałabym, że nawet bardzo wymowną.
- Możesz kontynuować poranną toaletę. Bardzo chętnie popatrzę. - Uśmiecha się - Zwłaszcza, jeżeli wiąże się to z ściągnięciem tego zbędnego materiału z twojego ciała.
Odwzajemniam jego gest i powoli obracam się do niego przodem.
- Marz dalej chłopczyku. Marz dalej...
Delikatnie klepie go w policzek i odbierając z jego ręki wystawiony ręcznik, szybko opuszczam łazienkę.
 Od autorki: Cholercia... Jest 1 sierpnia, a to oznacza, że od ostatniego postu minęło dokładnie dwa tygodnie i trzy dni. Dałam radę ! Rozdział pojawił się duże szybciej niż zazwyczaj i szczerze - jestem z siebie całkiem dumna :) Mam nadzieję, że wam również się spodoba !
Z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy... Ciągle szukam bety - niestety, jak na razie z marnym skutkiem.
Chciałam wam jeszcze podziękować za wszystkie cudowne komentarze pod ostatnim rozdziałem. To naprawdę dużo dla mnie znaczy i po postu mam ochotę odwiedzić was wszystkich i wyściskać ! :* Bardzo, bardzo dziękuje !!
Mam nadzieję, że miło spędzacie wakacje !
Całuje !