Okazuje się,
że znalezienie wolnego pokoju hotelowego w centrum Paryża na ostatni moment,
wcale nie jest takie łatwe jak bym to sobie wyobrażała. Z pozostałości
ostatniej wypłaty wykupuję, więc trzyosobowy pokój, który jest zdecydowanie za
duży (oraz za drogi jak na moją niewielką pensje za pracę w kawiarni) i od razu
rezerwuje mniejszy, by móc się do niego wprowadzić już w sobotę popołudniu.
Moje konto nie
ucierpiała jednak praktycznie w ogóle, jeżeli wezmę pod uwagę moje
samopoczucie. Oczy bolą mnie od czytania i chyba również od płaczu, który
nieustannie nawiedza mnie za każdym razem, kiedy tylko pozwolę sobie choćby na
krótką drzemkę. Przez to wszystko kusi mnie nawet, żeby wyjść na miasto i zapić
swoje problemy, jak to zdarzało mi się postępować jeszcze kilka miesięcy temu.
Wiem jednak,
że tym razem nie mogę tego zrobić.
Po prostu
muszę się czymś zająć. Straszliwie mi
się nudzi.
Tak bardzo, że
sięgam po długopis i wypisuje na kartce przypadkowe rzeczy, o których w ogóle
nie warto pisać.
Jeden: tyle
osób ostatnio sprawiło, że moje życie wywróciło się o 180 stopni, a następnie
zaczęło zmierzać w niebezpiecznym kierunku (Lucas).
Dwa: tylu
osobom życzę złapania choroby wenerycznej (czy innej, równie mocno
nieprzyjemnej).
Trzy: tyle
wiadomości dostałam od Christiana w przeciągu ostatnich pięciu minut z kiepskimi
żartami.
Cztery: tyle
miesięcy minęło od zerwania z tym kłamliwym dupkiem, który był moim
chłopakiem.
Pięć: tyle
godzin minęło, od kiedy po raz ostatni rozmawiałam z Lucasem.
Sześć: tyle
razy ktoś zdążyła zapukać do moich drzwi w ciągu ostatnich dwudziestu
sekund.
Podnoszę się z
kanapy i pokonuję kilka kroków, by następnie otworzyć drzwi. Caroline nie
czeka, aż zaproszę ją do środka - uśmiecha się i przeciska obok mnie. W dłoniach
trzyma dwie białe, papierowe torby.
- Słyszałam,
że lody poprawiają humor, dlatego kupiłam każdy możliwy smak, jaki tylko mieli
w sklepie - rzuca, praktycznie wpychając mi w ręce zakupy i rozsiada się
wygodnie na kanapie.
Zdziwiona
podnoszę prawą brew i niepewnie zaglądam do papierowej torby.
- Skąd ty..?
- Skąd wiem,
że coś jest nie tak? - kiwam potwierdzająco głową - Widziałam cię rano w
recepcji. Początkowo myślałam, że po prostu masz zły dzień, ale po tym jak
przypadkowo podsłuchałam twoją rozmowę, wiedziałam, że jednak chodzi o coś
poważnego - mówi - Nie trudno się zresztą domyślić, jako że wykupiłaś sobie
pokój, będąc na miesiącu miodowym.
Zajmuję
miejsce obok niej i skupiam całą swoją uwagę na oglądaniu opakowania
ciasteczkowych lodów Ben&Jerry, by nie myśleć za dużo nad wypowiedzianymi
przed chwilą słowami.
Nie chce, by
Caroline zobaczyła jak się rozklejam.
- Skończyłam
już na dzisiaj pracę. Masz może ochotę iść na spacer?
Odchylam do
tyłu głowę i wzdycham głośno. Nie podoba mi się to, że dziewczyna wpadła do
mnie tylko dlatego, że jest jej mnie żal. Nie potrzebuje współczucia i nie chce
go.
- Nie musisz
mnie niańczyć, Caroline - rzucam - To naprawdę miłe, ale nic mi nie jest.
Poradzę sobie.
Blondynka
przestaje rozglądać się po pokoju i odwraca twarz w moją stronę.
- Nie
przyszłam tutaj bo jest mi ciebie żal i chce cię pocieszyć, Sky - odpowiada,
wywracając oczami - No może teraz mam wrażenie, że powinnam, ale głównie chce
po prostu spędzić z tobą czas. Zwłaszcza, że wczoraj naprawdę dobrze mi się z
tobą rozmawiało.
Uśmiecham się
delikatnie.
- Mi też się
naprawdę dobrze z tobą rozmawiało.
- To dobrze -
mówi ze śmiechem - W innym razie, kto uratowałby się od siedzenia tutaj i
myśleniu o Lucasie? A co gorsza - pisania Listy Życiowych Porażek - dodaje,
wskazując głową na kartkę papieru, którą wypełniłam tuż przed jej przyjściem.
Lucas.
Same imię
powoduje, że mam ochotę wrócić do mojej bezpiecznej pozycji, pisania Listy
Życiowych Porażek i oglądania bezsensownych Reality Show. A to naprawdę mnie przeraża,
ponieważ nie jestem nawet w nim zakochana.
Widząc moją
minę, Caroline zdaje sobie sprawę co powiedziała.
- Cholera,
przepraszam - rzuca, a następnie zaczyna pocierać moje ramię.
Podnoszę się z
kanapy, by uniknąć niezręcznej ciszy.
- To jak? Jemy
te lody? - pytam, ruszając do kuchni.
Dziewczyna
kiwa energicznie głową, podąża za mną i bierze się za rozpakowywanie lodów. Ja
w tym czasie wyciągam dwie duże łyżki (ponieważ te deserowe są zdecydowanie za
małe) i sięgam po swój kubeczek. Niedane jest mi jednak spróbować ciasteczkowej
masy, jako że kolorowe opakowanie z diabelskim młynem, wydaje się być dużo
bardziej interesujące. Przywołuj tak miłe chwile. A może po prostu pokazuje, że
gdybym oparła się urokowi Lucasa i bardziej zwracała uwagę na to co mówi czy
robi, tej całej sytuacji dałoby się uniknąć. Sprawy między nami mogłyby, bowiem
potoczyć się zupełnie inaczej. Teraz jednak mam wrażenie, że ciekawość
wydrążyła dziurę w moim sercu i tylko odpowiedzi mogą ją zaleczyć.
- Chcesz o tym
pogadać?
Podnoszę wzrok
na Caroline, która grzebie łyżką w swoim kubeczku i bacznie mnie obserwuje.
Wzruszam ramionami i udaje bardzo zainteresowaną lodami, by uniknąć jej
spojrzenia.
- Posłuchaj -
zaczyna, kładąc dłoń na mojej ręce - Nie będę Cię do niczego zmuszać, ale
jeżeli będziesz potrzebowała się wygadać to wiedz, że tu jestem. Obiecuje, że
nie będę się śmiać i postaram się ograniczyć wszystkie swoje uwagi do minimum.
Wzdycham,
wpychając do buzi łyżkę pełną lodów.
Nie wiem czy
mogę jej zaufać i zawierzyć mniej lub bardziej zawstydzające fakty na temat
mojego życia. A co ważniejsze nie wiem czy w ogóle chce o tym komukolwiek
mówić. Z własnego doświadczenia wiem
jednak, że trzymanie wszystkiego dla siebie nie jest najlepszym rozwiązaniem i
czasami trzeba po prostu się otworzyć - nawet, jeżeli bardzo tego nie chcemy. Dlatego
też opowiadam jej o wszystkim. O eksperymencie, o nieprawdziwym ślubie i o
niechętnym opowiadaniu Lucasa o samym sobie. Mówię otwarcie o moich uczuciach,
o naszej pierwszej kłótni, o wycieczce do wesołego miasteczka i o wieczornych
lekcjach pływania. Wreszcie, starając się nie pominąć żadnych ważnych
szczegółów, opowiadam jej o wydarzeniach z dzisiejszego ranka.
Kiedy kończę w
pomieszczeniu zapada cisza. Blondynka ma poważny wyraz twarzy i wydaje się
myśleć nad wszystkim, o czym jej właśnie opowiedziałam. Jestem troszkę
zdenerwowana, jako że dotychczas jedyną osobą, której zwierzałam się ze swoich
problemów, był Christian.
- Rozumiem, że
Lucas nie jest najbardziej otwartą osobą, ale nie rozumiem, dlaczego tak po
prostu uciekłaś...
Już jej
pierwsze słowa bardzo mnie zaskakują.
- Po pierwsze,
nie uciekłam - mówię twardo, wymierzając w nią łyżką - A po drugie nie byłoby
problemu gdyby Lucas był tylko zamknięty w sobie. To jeszcze bym zrozumiała. On
jednak wyraźnie nie chce bym ja cokolwiek o nim wiedziała.
- A jak
nazwałabyś to, co zrobiłaś? - pyta, ignorując większość mojej wypowiedzi -
Przestraszyłaś się, że Lucas nie chce opowiedzieć ci niczego o sobie, ponieważ
nie ma zamiaru angażować się w żaden związek, a na końcu po prostu weźmie
pieniądze i zniknie. Ty zostaniesz natomiast ze złamanym sercem jak to stało
się już wcześniej...
Podnoszę
energicznie głowę, przez chwilę mając nawet wrażenie, że się przesłyszałam. Tak
się jednak nie dzieje. Zszokowana rozchylam, a następnie zamykam usta niczym
ryba, nie wiedząc co powinnam odpowiedzieć. Caroline nie tylko wypowiedziała na
głos wszystkie moje obawy, ale również przejrzała przez mur, który zbudowałam
wokół siebie cztery miesiące temu.
Do tego
momentu jedyną osobą, której się to udało był Christian i chciałam żeby tak też
zostało.
- Sky? -
blondynka pochyla się, by zwrócić moją uwagę - Wszystko w porządku?
Potrząsam
delikatnie głową.
- Skąd wiesz? -
pytam, nerwowo zaciskając palce na końcu blatu. Nagle mam bowiem wrażenie, że
jej błękitne oczy umieją przejrzeć mnie na wśród i jestem przed nią... naga.
- Twoje oczy -
mówi krótko, wsadzając łyżkę pełną lodów do buzi - Za dobrze znam spojrzenie
zranionej duszy, by go nie zauważyć.
Marszczę brwi,
starając się dokładniej rozgryźć, o co jej chodzi, jako że ta najwyraźniej dojrzała
już wszystkie moje sekrety. Nie idzie mi
jednak chyba najlepiej.
- Nie ty
jedyna zakochałaś się w nieodpowiedniej osobie, Sky - wyjaśnia Caroline -
Dlatego też rozumiem, dlaczego zrobiłaś to co zrobiłaś, jednak to dalej nie
sprawia, że jest to w porządku.
Wzdycham,
nabierając kolejną łyżkę lodów.
- Co w takim
razie mam zrobić? Ponieważ za każdym razem, kiedy Lucas unika odpowiedzi nie
mogę przestać myśleć o tym, że cała historia zaraz się powtórzy - przyznaje - Czy
to uczucie kiedykolwiek minie?
- Chce
powiedzieć, że tak, ale skłamałabym to robiąc, ponieważ są momenty, kiedy
wspomnienia wracają i nawet po roku potrafię rozpłakać się z byle powodu -
wyznaje, a na jej twarzy pojawia się niewielki uśmiech, który bardzo mnie
zaskakuje - Wierze jednak, że kiedy znajdziemy to jedyną osobę, wszystkie inne
miłostki przestaną mieć znaczenie i odejdą w zapomnienie.
Nie jest to
najbardziej zadowalająca odpowiedź, jednak daje mi nadzieję, która ostatnio
wydawała się mnie omijać. Jednocześnie ta cała rozmowa powoduje, że staje się
odrobinę zawstydzona swoją reakcją i działaniami. Z drugiej strony wiem jednak,
że Caroline pomogła mi zrozumieć niektóre rzeczy, dzięki czemu powinnam bez
problemu ruszyć naprzód. Zdecydowanie będę potrzebować więcej takich sesji
zanim wrócę do domu.
- Nienawidzę
tych uczuć.
Dziewczyna
śmieje się i kiwa głową w zrozumieniu.
- I też
właśnie dla tego niezobowiązujące i krótkie relacje ostatnie stały się moimi
ulubionymi.
Prycham i
odkładam srebrną łyżeczkę oraz pusty kubeczek lodów.
- Ten spacer
to chyba jednak nie taki zły pomysł, Caroline - rzucam z uśmiechem - Może uda
nam się zaradzić coś i na twój problem.
- Jeszcze raz naprawdę dziękuje -
powtarzam chyba po raz piąty w przeciągu ostatnich dziesięciu minut - Gdyby nie
ty najprawdopodobniej dalej bym leżała na tej niewygodnej kanapie i uzupełniała
Listę Życiowych Porażek.
Caroline prycha śmiechem i
niewiele brakuje, by czekoladowe ciasta, które zakupiłyśmy w drodze powrotnej
wylądowały na ziemi.
- Podziękujesz mi dopiero wtedy,
kiedy między tobą, a Lucasem wszytko się ułoży - mówi, kiedy przekraczamy drzwi frontowe hotelu - Żeby jednak to się udało, będziesz najpierw musiała
przeprosić za swoją ucieczkę.
-Wiem, tylko... Nie jestem za
dobra w tych sprawach. Zawsze plotę o bzdurach zamiast przejść prosto do
rzeczy.
- Jestem pewna, że Lucas doceni
sam fakt, że przyznajesz się do błędu i chcesz to naprawić - stwierdza, a ja
niepewnie kiwam głową.
Oh, proszę. Niech tak naprawdę
będzie.
- Będę trzymać kciuki, Sky.
Koniecznie daj mi znać jak poszło - dodaje na końcu i rusza w kierunku swojego pokoju,
machając mi na pożegnanie.
Odwzajemniam gest i wchodzę do
wolej windy. Co prawda miałam ograniczyć korzystanie z nich, ale dzisiaj jestem
zdecydowanie zbyt zmęczona by wspiąć się na trzecie piętro, a następnie przemierzyć
jeszcze cały korytarz. Zwłaszcza teraz, kiedy mój nowy pokój znajduję się w
zupełnie innej części hotelu niż schody.
Drzwi zaczynają się powoli
zamykać, jednak w ostatnim momencie duża, męska dłoń wciska się pomiędzy metal.
Wzdycham z frustracji, ale grzecznie odsuwam się do tyłu i zwieszam głowę, jako
że nie mam ochoty na pogaduszki z nieznajomymi. Wraz z mężczyzną pojawia się
również intensywny zapach, który towarzyszy mi ostatnio zbyt często bym go nie rozpoznała.
Moje łokcie pieką, kiedy
energicznie i nieuważnie cofam się jeszcze bardziej do tyłu i wpadam na
metalową ścianę. Nie spodziewałam się, że ta rozmowa nadejdzie tak szybko i
miałam nadzieję, że wcześniej uda mi się przećwiczyć jej przebieg samą z sobą. Najwyraźniej
wszechświat nie jest jednak po mojej stronie.
Niepewnie ponoszę wzrok, by dostrzec Lucasa
stojącego tuż obok mnie i mogę przysiąc, że ten robi wszytko by tylko na mnie
nie spojrzeć. Po części mu się jednak nie dziwię. Układam, więc w głowie kilka
zdań by nie pogorszyć jeszcze bardziej sytuacji między nami, a następnie otwieram buzie
i...nic. Mam wręcz wrażenie, że w moim gardle powstała wielka gula i żadne
słowo się przez nią nie przedostanie. A to naprawdę frustrujące, ponieważ po
pierwsze chciałabym już mieć to za sobą, a po drugie (i co ważniejsze) Lucas
był naprawdę słodki przez ostatnie dni i zdecydowanie nie zasłużył sobie na to
wszystko. Szkoda tylko, że potrzebowałam wypłakać litry łez i kilkugodzinnej
rozmowy z Caroline by znać sobie z tego sprawy.
Drzwi windy ponownie się
otwierają, a Lucas pośpiesznie opuszcza jej cztery ściany, nawet nie oglądając
się za siebie. To troszkę boli.
- Przepraszam, Luc - szepcze, jednak
jest już za późno by to usłyszał.
Cholera.
Od autorki: Halo, halo :))
Z góry bardzo was przepraszam, że rozdział pojawił się z opóźnieniem, ale jako że miałam troszkę wolnego z powodu matur zrobiłam sobie małą wycieczkę i cóż... Na miejscu okazało się, że nie ma internetu. Czasami jednak chyba dobrze zrobić sobie taką przerwę i po prostu spędzić czas z najbliższymi :)
Jeżeli chodzi o sam rozdział to mam nadzieję, że wam się spodoba. Mam wrażenie, że jest troszkę inny niż reszta, ale to mogę być tylko ja.
Chciałabym wam jeszcze bardzo podziękować za wszystkie komentarze, które zostawiliście pod ostatnim rozdziałem. Nie spodziewałam się, że tyle was tu jeszcze będzie i przez to wszystko nie mogłam przestać się uśmiechać. Jesteście po prostu kochani!
Na waszych blogach pojawię się najprawdopodobniej w środę lub w czwartek.
Ściskam i życzę powodzenia wszystkim maturzystom! :*