Stawiam ostatni krok i żegnając się z ojcem tradycyjnym pocałunkiem w
policzek, ujmuję wystawioną w moją stronę ciepłą dłoń.
Sam widok eleganckiego, szytego na zamówienie garnituru sprawia, że
automatycznie na mojej twarzy wyskakują rumieńce, a świadomość kryjącego się
pod nim wysportowanego ciała zmienia i tak szybkie bicie mojego serca, w
szaleńczy galop. Szczupła, a zarazem muskularna sylwetka mężczyzny, emanująca
energią i witalnością, sprawia, że robi mi się gorąco, ale dopiero, gdy moje
oczy spoczywają na jego twarzy, całkowicie rozkładam się na łopatki.
Reaguje czysto instynktownie, nabierając głośno powietrza do ust i
przygryzając dolną wargę. Moja skóra, aż zapiekła od gwałtownego kontaktu z
zębami, lecz ja ledwo czuję ten ból. Jestem zbyt pochłonięta gapieniem się,
zahipnotyzowana wzrokiem mężczyzny przede mną. Jasne, wręcz złote włosy okalają
zapierającą dech w piersiach twarz, której struktura kostna nie dorównuje
niejakiemu ideałowi mężczyzny. Mocno zarysowane usta, prosty nos i intensywne
zielone oczy czynią go dziko pięknym.
Zarówno jego garnitur, jak i krawat są czarne, a koszula jest
perfekcyjnie dobrana do reszty stroju.
Rozchylam usta, a moje serca przyspiesza, kiedy uśmiecha się do mnie.
Pachnie wręcz zbyt dobrze. To nie jest woda kolońska. Może żel do ciała. Albo
szampon. Cokolwiek to jest, sprawia, że cieknie mi ślinka.
- Cześć - mruczy, a chrypka w jego głosie sprawia, że miękną mi nogi,
przez co mocniej zaciskam palce na jego dłoni.
- Cz-cześć - jąkam, jeszcze raz lustrując go wzrokiem.
Rumienię się, kiedy dostrzegam, że blondyn robi dokładnie to samo.
Jednocześnie staram się wprowadzić w życie wszystkie zasady dobrego zachowania,
jakich moi rodzice starali się mnie nauczyć, od momentu kiedy skończyłam pięć
lat.
Prostuje się, podnoszę głowę i upewniam się, że moje stopy są w równej
linii.
- Jak masz na imię? - pyta miękko, sięgając ręką do mojej twarzy i
delikatnie wsadza zagubiony kosmyk włosów za ucho.
Bezwiednie wstrzymuje powietrze, kiedy przejeżdża opuszkami palców po
moim policzku.
- Sky - szepcze cicho, onieśmielona jego bliskością - A ty?
- Lucas, ale większość mówi mi po prostu Luc - odpowiada, uśmiechając się
pokrzepiająco w moją stronę, przez co dostrzegam dołeczki w jego policzkach,
które dodają mu młodzieńczego uroku.
- Możemy zaczynać? - głos urzędnika twardo sprowadza mnie na ziemię.
Mimowolnie się rumienię, jednocześnie mając ochotę uderzyć się za to w
twarz. Nie chce wyjść na ckliwą nastoletnią dziewczynkę, która wzdycha do
każdego faceta, który wygląda dobrze... No okej. Luc nie wygląda dobrze. Jest
fantastyczny, wspaniały, niesamowity, po prostu cholernie seksowny.
-Tak. Oczywiście, że tak - rzuca mój przyszły mąż, obracając nas w
odpowiednią stronę.
Niechętnie odrywam wzrok od mężczyzny, który w zaledwie kilka minut
zawładnął moim światem i przenoszę go na urzędnika.
- Zebraliśmy się tutaj, żeby w tej jakże nietypowej sytuacji połączyć
Pana Lucas'a Nathan'a Scott'a i Panią Skylar Lilian Jones węzłem małżeńskim...
Mężczyzna kontynuuje najprawdopodobniej wyuczone na pamięć formułki,
jednak ja ledwo go słyszę. Liczy się tylko mężczyzna stojący obok mnie. Jestem
nim całkowicie oczarowana i nie wiem czy powinnam się z tego cieszyć. Nigdy w
życiu nikt nie wzbudził u mnie tak dziwnych, a za razem tak przyjemnych
uczuć. Mam, bowiem wrażenie, że w moim
brzuchu szaleje stado motylków, które delikatnie dźgają mnie milionem małych
skrzydełek.
Nie mam jednak ochoty teraz się nad tym zastanawiać.
Niepewnie sięgam po jego dużą, ciepłą dłoń i splatam ją ze swoją małą i
zimną. Sposób, w jaki zaczyna głaskać moje knykcie jest tak niesamowity, że to
doznanie rozpływa się po całym moim ciele, zostawiając po sobie ciarki.
- Proszę powstać - mówi urzędnik, a zgromadzeni goście grzecznie wykonują
jego polecenie - Lucas'ie i Skylar, przyszliście tutaj, aby wymienić się tymi
obrączkami- zaczął, obracając się w stronę blondyna - Lucas, czy bierzesz
Skylar za swoją żonę i obiecujesz, od tego dnia, zrobić wszystko, by te krótkie
pięćdziesiąt dni były pełne szczęścia, troski i miłości, która będzie płynąć z
głębi twojego serca?
Wstrzymuje oddech, w głębi nie wiedząc czego tak naprawdę powinnam się
spodziewać. To jest szalone. My jesteśmy szaleni. A wypowiedzenie tego jednego
krótkiego słowa, wydaje się w tym momencie trudniejsze niż to sobie
wyobrażałam. Mimo to chce je usłyszeć. Nie licząc konsekwencji, możliwych
skutków i każdej łzy, którą może mnie to kosztować chce tego. Chcę tego
małżeństwa.
- Tak -odpowiada blondyn, jednocześnie przerywając moje rozmyślenia. Na
jego twarzy widnieje uśmiech, a ja bez chwili namysłu go odwzajemniam.
- Skylar, czy bierzesz Lucas'a za swojego męża i obiecujesz, od tego
dnia, zrobić wszystko, by te krótkie pięćdziesiąt dni było pełne szczęścia,
troski i miłości, która będzie płynąć z głębi twojego serca?
- Tak - szepcze natychmiastowo.
- Poproszę o obrączki - mówi urzędnik.
Luc puszcza mi oczko i odwraca się do swojego drużby, który podaje mu dwa
złote pierścionki- symbol naszej próby miłości.
- Sky, ta obrączka symbolizuje moje pragnienie, abyś od tego dnia była
moją żoną - mruczy, po raz kolejny tego dnia ukazując swoje słodkie dołeczki -
I mam naprawdę wielką nadzieję, że będzie ci ona pasować.
Mimo, że nie powinnam, chichocze cichutko na jego słowa, po czym pozwalam
mu wsunąć niewielkie kółeczko na mój palec.
Mrugam kilkukrotnie starając się odgonić łzy, które napłynęły do moich
oczu.
- Luc, ta obrączka symbolizuje moje pragnienie, abyś od tego dnia był
moim mężem - powtarzam i wkładam mu ją na palec serdeczny.
- W takim bądź razie na mocy powierzonej mi przez stan Nowego Jorku
ogłaszam was mężem i żoną - mówi urzędnik, zwracając się bardziej do
zgromadzonych gości niż do nas - Możesz pocałować ukochaną - dodaje.
Momentalnie nieruchomieje. Oczywiście, zdarzało mi się całować nieznaną
mi osobę, jednak najczęściej byłam wtedy całkowicie pijana, a mój partner
znikał na następny dzień - jeżeli w ogóle o nim pamiętałam.
Teraz jednak jest to coś zupełnie innego, a ja nie jestem pewna, co tak
naprawdę powinna zrobić, co będzie odpowiednie...
- Mogę? - pyta Luc, przybliżając swoją twarz do mojej.
Lekko kiwam głową, a mój mąż nie czekając chwili dłużej przyciska swoje
usta do moje policzka, delikatnie zahaczając o kącik ust. Ten niewinny gest
powoduje, że krew w moich żyłach zaczyna płynąć szybciej, a oddech staje się
nierówny, jak uderzenia serca. Mam ochotę na więcej. Na dużo więcej.
Lucas wydaje się czytać w moich myślach - przenosi ręka na moje plecy i
przyciska mnie bliżej siebie. Moje ciało rozluźnia się, poddając się bezwolnie.
Czuje żar bijący od jego atletycznego, nabitego ciała i odurzający, niezwykle
męski zapach. Ta zabójcza mieszanka sprawia, że coraz bardziej mu ulegam.
- Chyba powinniśmy już iść - szepcze, czując jak wszyscy goście
natarczywie się w nas wpatrują. I mimo, że nie robimy nic złego, mam wrażenie,
że właśnie tak jest.
- W takim razie, chodźmy - mruczy, proponując mi rękę, która chętnie
przejmuje.
Przyjęcie trwa już od dobrych kilku godzin w ślicznej, a za razem bardzo
drogiej restauracji, którą najprawdopodobniej wybrali moi rodzice. W końcu, kto
inny poprosiłby o sztućce z kryształkami swarovski'ego w nóżkach. Nie dość, że
są one dość niepraktyczne to goście nie czują się z nimi zbyt dobrze.
Nie mam jednak zamiaru teraz z nimi o tym rozmawiać zwłaszcza, że
nawiązali nić koleżeństwa z rodzicami mojego męża, który natomiast został porwany
przez Christiana, a wcześniej przez resztę moich znajomych. I szczerze wcale mi
się to nie podobało. Sama nie miałam szansy go poznać, a do cholery - to mój
mąż!
- Skylar, prawda? - pyta wysoki mężczyzna, siadając na krześle obok mnie.
Jest szczupły, ale umięśniony. Ubrany w szary garnitur i koszulę tego
samego koloru z perfekcyjnie dopasowanym krawatem, który podbija tęczówki jego
oczy.
- Tak - rzucam, zakładając nogę na nogę - A pan to..?
- Nathan Scoot. Jestem starszym bratem Luca - odpowiada, uśmiechając się
szeroko.
Mają takie same, słodkie dołeczki i ahh... te usta!
- Miło cię poznać - odwzajemniam jego gest, jeszcze raz lustrując go
wzrokiem - Am...
- Przepraszam, że ci przeszkadzam, ale naprawdę chce cię poznać. W końcu
jesteśmy teraz rodziną! - mówi z radością, jakby była to zupełnie codzienna
sytuacja.
- To prawda, ale niestety muszę cię zawieść Nate... Jestem nudna, a moje
życie jest nadto poukładane- wzdycham, wkładając pojedyncze kosmetyki włosów za
ucho.
Mimo, że tak na prawdę nie mam się czego wstydzić nie lubię opowiadać
innym o moim życiu, które tak naprawdę wydaje się nie należeć do mnie.
- Hej - przyjemna chrypka rozbrzmiewa w moich uszach, roznosząc ciarki po
całym moim ciele.
Zielonooki siada na swoim miejscu, tuż przy moim boku i łapie pod stołem
moją dłoń. Delikatnie gładzi moje knykcie, przez co zaczynam wariować. Jego
dotyk działa na mnie niczym kokaina.Jest hedoniczny, erotyczny, podniecający...
- Jak się bawisz? - pyta wprost do mojego ucha, kiedy głośna muzyka
zaczyna wypływać z głośników.
- Dobrze. Twój brat właśnie... - odwracam głowę w stronę gdzie jeszcze
przed chwilą siedział brunet. Teraz jednak miejsce jest puste - Am... Chyba
jednak już skończyliśmy rozmawiać.
Nerwowo przygryzam wargę nie wiedząc, dlaczego Nate nagle zniknął.
Wydawało mi się, że wszystko jest dobrze.
- O czym rozmawialiście? - jego głos brzmi ostrzej, jednak nie jest to
odpowiednie miejsce i czas by dopytywać dlaczego tak jest.
- Tak właściwie to o niczym - wzdycham - Nate chciał mnie tylko poznać,
ale najwidoczniej nie spodobałam mu się - dodaje ciszej.
- Na całe szczęście jego zdanie się nie liczy- mruczy przysuwając się
bliżej - A ja jestem tobą całkowicie zauroczony - przygryza moje ucho, a ja mam
wrażenie, że za sekundę oszaleje.
W mojej głowie mimowolnie rozbrzmiewają słowa Christiana... Wydaje mi
się, że czas na zmartwienia właśnie nadszedł.
- Zatańczysz? - prosi, a ja nie mam serca i nie chce mu odmówić.
Ohh.. Lucas umie się ruszać. Trzyma mnie blisko siebie, nie puszczając,
daje się ponieść przyjemnej muzyce. Przyciska biodra do moich i zaczyna się
poruszać. Jego pełne emocji spojrzenie mnie zniewala, a nasze ocierające się o
siebie ciała sprawiają, że zapominam o oddychaniu, jednak ciągle staram się
nadążyć za każdym jego ruchem. Raz za razem obraca mną na tym kawałku parkietu,
który mamy dla siebie, ani na chwilę nie wypuszczając mnie ze swoich objęć.
- Nie wiem czy już ci mówiłem jak ślicznie wyglądasz - szepcze,
przenosząc swoją dłoń na dolną partie moich pleców.
Na mojej twarzy pojawiają się rumieńce i nie mają one żadnego związku z
przetańczonymi piosenkami.
Nagle jego uścisk staje się mocniejszy - nie boli, jednak z łatwością
mogę dostrzec, że coś jest nie tak...
Rozglądam się dookoła. Christian, moi rodzice jak i kilka nieznanych mi
osób wesoło podskakuje na parkiecie. Reszta siedzi przy stołach jedząc podane
posiłki lub rozmawiają ze swoimi sąsiadami. Przebiegam pomieszczenie wzrokiem
jeszcze raz, aż zatrzymuję się na Nate'cie, który podąża w naszym kierunku.
Kiedy jest już wystarczająco blisko, wręcz czuje jak jego spojrzenie
ląduje na moich pośladkach. Luc reaguje automatycznie, przyciskając moje ciało
jeszcze bliżej siebie. Jesteśmy niczym jedność i mimo, że mi to nie
przeszkadzam, nie rozumiem tego.
Przez chwilę wydaje mi się, że toczą jakąś prywatną walkę, jednak zanim
zdążę coś zauważyć, brunet odchodzi.
- Dziękuje - wtulam się w szyję Lucasa i zamykam oczy, pozwalając się mu
prowadzić.
Nie chce się tym wszystkim przejmować. Nie dzisiaj.
Siadam na swoim miejscu i uśmiecham się do mojego męża, który śmieje się
z dowcipu opowiedzianego przez Christiana. Oboje wydają się świetnie dogadywać,
chociaż dalej boję się, że mój przyjaciel powie coś, co mnie zawstydzi. To
zawsze mu wychodziło - nawet, jeżeli miał dobre intencje.
- Dzień dobry państwu - odwracam głowę w stronę sceny, gdzie w
eleganckiej sukience stoi Chloe - organizatorka tego szalonego eksperymentu -
Po pierwsze chciałbym pogratulować Lucas'owi i Skylar. Jestem naprawdę
szczęśliwa, że powiedzieliście sobie sakramentalne "Tak" i nie
zostało mi nic innego jak życzyć wam szczęścia i miłości... No i oczywiście
zadowalające was, końcowej decyzji - zaczyna - Mam też dla was niespodziankę.
Za niecałą godzinę samochód zawiezie was na lotnisko, a stamtąd udacie się do
Paryża - mimowolnie ściskam rękę blondyna, nie mogąc ukryć podekscytowania -
Jest to coś w rodzaju miesiąca miodowego i cóż... Bawcie się dobrze - w końcu o
to w tym wszystkim chodzi - dodaje- I nie musicie się martwić. Wasze rodziny
już spakowali wasze walizki.
Przełykam głośno ślinę i niepewnie przenoszę wzrok na Christiana, który
uśmiecha się niczym mysz do sera.
- O tak... Zadbałem o ciebie maleńka - mówi, sugestywnie ruszając
brwiami.
I wtedy już wiem - mam przerąbane.
Od autorki: Tak prezentuje się pierwszy rozdział i mam nadzieję, że wam się podoba. Chciałam wam bardzo, ale to bardzo podziękować za wszystkie cudowne komentarze pod prologiem - one naprawdę dużo dla mnie znaczą. Fakt, że to co pisze wam się podoba jest najlepszym prezentem jaki mogłam dostać.
Chciałam się jeszcze tylko spytać czy chcielibyście żebym dodała Christiana i Nate'a do bohaterów ?.. Nie będą się oni pojawiali często, ale pomyślałam, że mogę spytać :)
Mam nadzieję, że święta minęły wam radośnie i korzystając z okazji chciałam wam życzyć wspaniałego sylwestra. Całuje !