Otwieram szeroko oczy, kiedy jasny błysk, poprzedzony głośnym grzmotem
oświetla wielkie okno, zaciągnięte firanką. Mój oddech staje, a przez ciało
przebiega nieprzyjemny dreszcz.
Burza.
W Nowym Jorku - miejscu, w którym przyszło mi dorastać - były one naprawdę
rzadkim, praktycznie niespotykanym zjawiskiem, za co zawsze byłam niesamowicie
wdzięczna Bogu, ponieważ jak głupio to brzmi jest to jednak z tych rzeczy,
które spędzają mi sen z powiek. Nigdy nie umiałam powiedzieć, dlaczego moje
ciało reaguje tak gwałtownie na zwykły błysk tak bardzo od niego oddalony i
mimo, że przez te wszystkie lata starałam się z tym walczyć, końcowo zawsze
ponosiłam porażkę, chowając głowę pod kołdrą.
Dla niektórych wydawało się to śmieszne, a nawet dziecinne, przez co ja sama
w wieku dwunastu lat miałam wątpliwości, co do mojej osoby. Nikt inny tak nie
reagował. Nikt nie potrafił zrozumieć, małego dziecko, które praktycznie
płakało za każdym razem, kiedy przez niebo przeszywał się jasny błysk. Ja byłam
przerażona, a oni śmiali się w niebogłosy, jakbym była najlepszą komedią, jaką
przyszło im oglądać. Wyjątkiem był Christian, który jako jedyny wydawał się nie
widzieć w tym nic dziwnego. Pamiętam, że zawsze mocno mnie przytulał i kołysał
delikatnie na swoich kolanach do momentu, kiedy się nie uspokoiłam lub - kiedy
akurat nie mógł być przy mnie- rozmawiał przez telefon dopóki nie zasnęłam.
Teraz również mam wrażenie, że jest to jedyna rzecz, której potrzebuję. Wyciągam,
więc rękę w stronę stolika nocnego w poszukiwaniu telefonu, by przynajmniej
napisać do niego krótkiego esemesa. Mój nagły ruch powoduje, że coś pode mną
zaczyna się ruszać, a ja po raz drugi w ciągu dziesięciu minut zamieram.
Lucas.
Staram się zrelaksować, pod żadnym pozorem nie chcąc przerwać mu
spokojnego snu jednak, kiedy rozwścieczona pogoda po raz kolejny rzuca
efektywnym błyskiem światła cała się wzdrygam, nie odrywając wzroku od
blondyna.
Jego piękna twarz przez krótki moment jest oświetlona, zanim pokój znowu
pogrąża się w ciemności. Nawet w słabym świetle udaje mi się dostrzec jego
niesforne włosy porozrzucane po poduszce. Długie rzęsy spoczywają na górze jego
policzków, a dolna warga jest delikatnie opuchnięta, od jego zębów, które co
jakiś czas delikatni ją przygryzają, co wygląda seksownie jak diabli. Nigdy
dotąd nie widziałam go tak spokojnego.
Leży bez ruchu, nie licząc równomiernych uniesień klatki piersiowej i
sporadycznych drgnięć palcami. Niczym nie przypomina tego pełnego energii i
nieprzyzwoitych teksów mężczyzny, z którym przyszło mi borykać się, na co
dzień.
Wzdycham i zaczynam myśleć o tym, co wydarzyło się wczoraj. Początkowo
wydawało mi się, że ślub na początku naszej znajomości wszystko nam ułatwi, ale
muszę przyznać, że naprawdę się myliłam. I to bardzo. Ten głupi papierek wydaje
się blokować moją osobę, przez co stałam się nadto ostrożna wobec wszystkiego,
co robię w obecności Lucasa, ponieważ naprawdę nie chce zepsuć wszystkiego
zanim się zacznie. Christian uważa, że to nie mądre. Twierdzi, że to
niemożliwe, by być szczęśliwym, kiedy cały czas się pilnuję, ale jeżeli mam być
szczera mam wrażenie, że nie jestem w tym najlepsza i już dawno przestałam to
robić. Tyle razy powiedziałabym już coś, czego bym nie chciała, a Luc nie
wydaje się mieć nic przeciwko tej stronie mnie.
Uśmiecham się na samą myśl i nie umiem już powstrzymać ciekawskich
placów, które rwą się by dotknąć rozgrzanej skóry jego brzucha. Przejeżdżam
nimi wzdłuż torsu, aż do szyi. Moje opuszki zahaczają o jego pełne usta, by
następnie odgarnąć pojedyncze kosmyki z jego czoła. Wygląda tak uroczo, kiedy
śpi.
Nagle całe pomieszczenie zostaje rozświetlone, a głośny grzmot uderza o
moje uszy, przez co delikatnie podskakuję, gwałtownie podrywając się do pozycji
siedzącej. Mam wrażenie, że moje serce zaraz wyskoczy z mi piersi.
- Kochanie to tylko piorun - szepcze Lucasa, a ja dopiero teraz orientuje
się, że mężczyzna już nie śpi- Spokojnie Nic złego się nie dzieje Sky. Jesteś
bezpieczna.
Rzucam się w jego otwarte ramiona, które opiekuńczo otulają moje ciało.
Jego palce zaczynają zataczać małe kółka na mojej nagiej skórze i trzyma mnie
przy sobie tak długa, aż moje mięśnie się rozluźniają, a ja ponownie zasypiam.
Mrużę oczy i ziewam dwukrotnie, spoglądając na pierwsze promienie jasnego
światła, które przedostały się przez zasłony do hotelowej sypialni. Nie śpię
już od dłuższego czasu, ale moje ciało dalej nie może ruszyć się z miejsca,
oplecione silnym ramieniem Lucasa. Moje plecy są stale przyciśnięte do jego
torsu, a kiedy tylko próbuje się lekko przekręcić blondyn przytula się mocniej
i zacieśnia palce na mojej koszulce.
Podejmuję ostatnią próbę wydostania się z jego uścisku i chichoczę cicho
na gardłowe chrząknięcie, które wydobywa się z jego rozchylonych warg. Jestem
zdziwiona, kiedy chwyta za moje biodro i przysuwa twarz do swojej. Jego oczy
dalej są zamknięte, ale wiem, że już nie śpi.
- Sky - szepcze swoim ochrypłym porannym głosem.
Mruga kilkukrotnie zanim skupia swój wzrok na mojej twarzy. Kiedy nie
spałam, naprawdę zaczęłam myśleć o naszej sytuacji. Przez te kilka dni, byliśmy
bliżej zaliczenia wszystkich trzech baz niż poznania tych podstawowych
wiadomości na nasz temat. To naprawdę głupia, że nie mogę nawet powiedzieć,
czym się zajmuję, czy co go interesuje.
- Luc.
Jego zielone oczy wpatrują się w moje. Przygryzam solną wargę starając
się uformować słowa w mojej głowię. Naprawdę nie wiem jak powinnam zacząć ten
temat i jak on na to wszystko zareaguje. Część mnie obawia się tego zwłaszcza,
że dotąd nie za bardzo chciał opowiadać o swojej osobie, czy rodzinie. Mimo wszystko
postanawiam spróbować.
- Opowiesz mi coś o sobie? - pytam cicho - O twojej rodzinie...
Zainteresowaniach... Pracy...
Marszczy brwi i mocno zaciska usta, które formują się w jedną, prostą
linie. Słyszę bicie swojego serca, kiedy w ciszy czekam na jego reakcje.
Nie odzywa się.
- Proszę.
Z frustracją, głośno wypuszcza powietrze, a jego włosy opadają w różnych
kierunkach, kiedy gwałtownie kręci głową. Odsuwa pościel i szybko wstaje z
łóżka, wciągając na siebie szare, dresowe spodnie i wychodzi z pokoju. W pewnym
stopniu spodziewałam się takiego zachowanie, ponieważ sam prosiłbym nie
poruszała pewnych tematów. Niektóre wydają się jednak za poważne, by je po prostu
pominąć. Zamykam oczy na nowo budując w sobie odwagę, by pójść za nim.
Zwlekam się z ciepłego łóżka, moje
stopy suną po dywanie prowadząc prosto po śladach blondyna.
Podskakuje w miejscu, kiedy głośny huk roznosi się echem po hotelowym
pokoju. Mój wzrok wędruje na podłogę w salonie, na której leży rozbity talerz
po jednym z wczoraj zjedzonym ciasteczek. Lucas stoi do mnie tyłem. Słyszę jego
ciężki oddech, kiedy przystaje na moment. Przechodzę na palcach obok leżącej w kawałeczkach
zastawy i zatrzymuję się dopiero za wysoką sylwetką zielonookiego.
Niepewnie kładę dłoń na jego ramieniu, delikatnie zaciskając place na
jego gładkiej skórze.
- Bardzo chcę Cię poznać - szepcze- Przynajmniej troszeczkę, bo teraz nie
wiem praktycznie nic.
Stoję zaskoczona, gdy chłopak gwałtowanie się obraca. Jego twarz wyraża
niepokój i złość, kiedy wpatruje się swoimi zielonymi oczami w moje.
- Wolisz nie wiedzieć, co stało się między mną, a moim bratek Sky -
odcina się - A ja już zdecydowanie nie chce żebyś wiedziała. Na pewno nie
teraz.
Widzę jak jego tors unosi się mocno i opada, a mięśnie brzucha i ramion
momentalnie się napinają. Jest zestresowany i przestraszony, a to ostatnie,
czego chce.
- Nie musisz mówić o tym, jeżeli na razie nie chcesz - mówię - Daj mi
jednak cokolwiek. Nawet najmniej ważny szczegół.
Kładę dłonie na jego ramionach i przesuwam nimi przez obojczyk, aż do
szyi mocno się do niego przytulając. Zaczynam bawić się jego włosami i
uśmiecham się szeroko, kiedy Luc odwzajemnia moje ruchy.
- Cokolwiek? - pyta, najwyraźniej chcąc się upewnić.
Kiwam głową i mocniej wtulam się w jego ciało.
- W takim razie spakuj jakieś wygodne ubrania i jedziemy.
Podskakuje delikatnie, próbując wcisnąć swój tyłek w parę sportowych
spodni, które kupiliśmy kilka minut wcześniej. Wiąże włosy w wysokiego kucyka,
poprawiam top i pośpiesznie opuszczam szatnie. Dalej kierując się wskazówkami
jednego z pracowników, przez co trafiam do masywnej sali treningowej.
Zapach testosteronu natychmiast uderza w moje nozdrza. Jest tu dużo ludzi
rozproszonych po całym pomieszczeniu. Wszyscy ćwiczą - jedni podnoszą ciężary,
inni robią pompki, a jeszcze inni uderzają w worki treningowe. Na samym środku
umiejscowiony jest duży ring bokserski, otoczony linami, które obecnie stanowią
podpórkę dla Lucasa.
Rękawy jego szarej koszulki są lekko podwinięte, a czarne dżinsy zostały
zmienione na ciemnogranatowe spodenki sięgające do kolan. Stoi obrócony do mnie
przodem i uśmiecha się szeroko, jednocześnie przerzucając w dłoniach rękawice
bokserskie.
Odwzajemniam ten gest i ruszam w jego stronę.
- Jesteś trenerem osobistym? - pytam, zbyt podekscytowana by dąć mu dojść
do słowa.
Blondyn śmieje się krótko i przyciąga mnie do siebie.
- Nie do końca - odpowiada - Rzuciłem studia po drugim roku, ponieważ po
prostu nie były one dla mnie i jak na razie pracuje, jako trener boksu.
Otwieram szeroko usta w zaskoczeniu. Nigdy w życiu nie powiedziałabym, że
Luc może być, chociaż zainteresowany czymś takim. Jest to jednak strasznie podniecające i nie
mogę powstrzymać jęku, który wychodzi z pomiędzy moich warg.
- Gotowa?
Energicznie kiwam głową, podnosząc kąciki ust do góry. Czuję się praktycznie jak dziecko, które
właśnie zabiera się za odpakowywanie świątecznych prezentów.
- Robiłaś już to kiedyś? - pyta, pomagając mi naciągnąć rękawice
bokserskie.
Jest wyraźnie zadowolony z mojego nastawienia, co do tego wszystkiego.
Jakbym jednak mogła powiedzieć mu "Nie", kiedy robi dokładnie to, o
co go prosiłam? Jest to zresztą za fajne, by nawet nie spróbować.
- Nie, ale już czuję się silniejsza - spoglądam wymownie na moje ręce i
unoszę je do góry.
Blondyn śmieje się z mojego komentarza, jednocześnie przyciągając obce
spojrzenia w naszą stronę.
- Christian ostrzegał mnie, że umiesz przywalić nawet komuś, kto jest dwa
razy większy od ciebie. Nie nabierzesz
mnie kochanie.
- Ej!- protestuje, lekko uderzając go w ramie prawą rękawicą, którą już
mam na sobie.
Mężczyzna krzywi się i zaczyna pocierać niby bolące miejsce, na co cicho
chichoczę pod nosem i trącam go łokciem, by przestał.
To prawda, że zdarzyło mi się uderzyć kilka osób, ale to naprawdę nie
moja wina, że niektórzy nie umieją trzymać rączek przy sobie.
- Dobrze, więc to są podstawy obronne - tłumaczy - Podnosisz przedramiona
tak jak ja, żeby odbić uderzenie. Nazywamy to blokiem.
Obserwuje jak Lucas łączy ze sobą ręce i podnosi je w górę, jakby chciał
się zasłonić.
- Tak? - pytam, starając się dokładnie powtórzyć jego ruchy.
- Prawie, tylko nie podnoś ich zbyt wysoko, bo odsłaniasz klatkę
piersiową przeciwnikowi.
Zabawnie szturcha mnie palcem w brzuch, by udowodnić swoją racje. Uśmiecham się na ten gest, jednak jestem zbyt
zajęta poprawianiem swojej pozycji, by zwrócić na to większą uwagę. Kiedy
wreszcie mi się to udaje, przechodzimy do kolejnych ruchów, które okazują się
już troszkę trudniejsze, przez co przy próbach powtarzania ich muszę wyglądać
niczym małpka z cyrku, w czym utwierdza mnie cichy śmiech Lucasa. W odwecie
wymierzam mu lekki cios w brzuch, a następnie wskakuje w jego ramiona. Chłopak
robi kilka kroków do tyłu, po czym upada na ziemie, a ja razem z nim.
Chichoczę i zaczynam go przepraszać, gdy jęczy i mocno ściska powieki.
Kołysze się siedząc na nim, zanim chwyta mnie za przedramiona.
- Nie ruszaj się - mruczy, starając się ukryć rozbawienie.
Jego długie palce zaczynają szarpać białe sznureczki, by ściągnąć
rękawice z moich rąk. Kiedy tylko mu się to udaje, natychmiast chwytam za jego
nadgarstki i przypieram je do maty ringu. Zielone oczy błyszczą wpatrują się w
moją twarz, a na ustach pojawia się zadziorny uśmiech.
- Poddaje się- żartuje.
Mocniej zaciskam palce na jego ciepłej skórze, dobrze wiedząc, że on i
tak praktycznie tego nie czuję.
- Wygrałam?
Jego spojrzenie ciemnieje, tak jak stało się to wczorajszego wieczoru,
kiecy całował moją szyje, a wargi oblizuję językiem, co tylko przyśpiesza bicie
mojego serca.
- Wygrałaś.
Witam moi drodzy!
Nareszcie udało mi się zebrać w sobie i napisać rozdział. Jestem całkiem zadowolona z końcowego efektu, biorąc pod uwagę resztę podejść do tego postu, przy których wypada naprawdę dobrze. Przy tym wszystkim wyszło mi jednak pełno rzeczy, których nigdy nie planowałam i mam nadzieję, że wam się one spodobają - mam na myśli np. ten cały boxing (przepraszam jeżeli coś się nie zgadza, czytałam o tym troszkę, ale zdecydowanie daleko mi do specjalisty).
Dziękuje za waszą wyrozumiałość pod ostatnim postem. To naprawdę dużo dla mnie znaczy, ale postaram się, żeby to już się nie powtórzyło. Jak już też tam wspomniałam zaczęłam pracować nad czymś nowym. Opowiadanie nosi nazwę Lawyer i już za niedługo chciałabym się z wami nim podzielić.
Chce również przeprosić was, za nieobecność na waszych blogach. Postaram się wszystko nadrobić. Byłabym jednak niezwykle wdzięczna gdybyście napisali mi, jeżeli pojawił się u was nowy rozdział - to naprawdę dużo, by mi ułatwiło:)) + Zmieniłam szablon i mam nadzieję, że teraz wszystko jest już dla wszystkich widoczne.
Całuje !